Udzielanie pomocy jest specyficzne. Może się ukazać jako wspólna nauka matematyki, albo pożyczenie kilku dolców znajomemu, kiedy jest kompletnie spłukany. Bywa, że niektórzy nie mają nic, ale i tak pomagają innym. Powiedzmy sobie szczerze: hybrydy nie pomagają wszystkim. Ale każdy, kto je o pomoc poprosi, zawsze ją otrzyma. Co prawda czasami zdarzają się odstępstwa od tej zasady, toteż należałoby ją z lekka zmodyfikować. U hybryd jest tak: ten, kto na pomoc zasłużył, zawsze ją otrzyma.
♣
Każdy dobry
Hollywoodzki film ma w sobie fragment z sekwencją pościgu samochodowego.
Czasami ofiarą główną całego zamieszania jest przestępca, innym razem niewinna osoba,
która znalazła się w złym miejscu o nieodpowiednim czasie – a jeszcze innym razem,
tak, jak w tym przypadku – wilkołak ucieka przed policją, próbując dowiedzieć
się, kim jest sadystyczna Alfa grasująca po mieście.
Nie możemy
zapomnieć o drugiej części pościgu, która ma miejsce w drugiej, zupełnie
odrębnej części miasta – i ma zupełnie inny motyw. Wilkołak ucieka przed
policją, ale jest ścigany także przez gang-rodzinkę upartych Łowców. Ojciec i
główny organizator akcji siedzi w samochodzie i naprowadza na trop wilkołaka
swoją siostrę, która ściga auto wymienionego wcześniej poszukiwanego.
Pytanie: skoro
wilkołak ucieka przed policją… to kto prowadzi jego samochód w drugiej części
miasta?
Odpowiedź:
dwóch nastolatków, którzy ledwo, co nie schodzą na zawal serca, i dwie hybrydy,
które udają, że mają wszystko pod kontrolą.
– Hayley,
chyba nie do końca pojmujesz koncepcję pościgu samochodowego! – krzyknęła
Faith, próbując ustawić radio policyjne na odpowiedni kanał. Chciała posłuchać,
co też dzieje się w wielkim świecie. W końcu urządzenie odebrał jej chłopak
siedzący z tyłu, a ona zawarczała z wściekłości.
– Wszystkie jednostki, podejrzany ucieka
pieszo na północny zachód! – Dało się usłyszeć głos Szeryfa pomimo całego
skrzeczenia sprzętu.
– Słyszałaś, Kate? – Druga częstotliwość
ustawiona przez Stilesa okazała się być kanałem kontaktowym rodziny Argent.
Hayley podskoczyła na miejscu kierowcy, skręcając gwałtownie. Próbowała zgubić
Kate od kiedy tylko zaczął się pościg, ale ta durna blondyna była cholernie
uparta. – Ucieka na piechotę, wbiegł do
huty żelaza!
– Powiedziałeś, że ucieka na piechotę?! –
odparła Kate, zaskoczona. – Ale… w takim
razie… kto prowadzi jego samochód?
– Logika
Argent’ów – warknęła Hayley, mocniej ściskając kierownicę czarnego Camaro
Dereka. – Czemu my?! Czemu nie Deliah?!
– Po raz który
w życiu zadajesz to pytanie? – odezwała się Faith, wskazując przyjaciółce drogę
do huty żelaza, aby odebrali Dereka. – Grzeją dupy w domu, od kiedy to my
złapałyśmy Samaela, a nie one! – Maiden nie była zadowolona, że to właśnie ona
i Hayley musiały w pewnym sensie niańczyć młodego McCalla i Stilinskiego. W
końcu, hej, to Deliah i Kayle były wilkołakami jak oni.
Od pełni
minęło kilka dni i choć Scott i Stiles pozostali w pewnym sensie w sferze: „nie
gadamy o tym i nie wspominamy o tym a nawet nie myślimy o tym”, to wytrzymywali
ze sobą i to się liczyło. Poza tym, cała ta akcja z zamykaniem w piwnicy była
konieczna. To był pierwszy krok do nauki Scotta o panowaniu nad jego mocami. A
przynajmniej tak uznała Deliah. I wszystkie hybrydy się z nią zgodziły.
Poza tym,
musiały wtajemniczyć Scotta w całą supernaturalną sprawę, więc gdy tylko się
uspokoił, opowiedziały mu tą samą historyjkę, co Stilesowi i Derekowi.
Historyjkę o byciu hybrydami.
– Jedź
szybciej! – Stiles wrzasnął do ucha Faith tak głośno, że dziewczyna uderzyła go
w ramię zmuszając do powrotu na miejsce pasażera.
– Jeżeli
przyśpieszę, to mogę was zabić, wpadając w poślizg! – odpowiedziała wściekła
Hayley. Jej tez krzyk Stilinskiego nie wyszedł na dobre, biorąc pod uwagę fakt,
że miała bardzo mocno wyczulony słuch.
– Ale jeżeli
nie przyśpieszysz, to oni zabiją nas! – upierał się przy zdaniu przyjaciela
Scott. Moontrimmer wywróciła oczami, wściekła. Zacisnęła zęby, żeby nic więcej
nie mówić, i wcisnęła pedał gazu, przełączając bieg.
W końcu czarne
Camaro wjechało do huty żelaza, a Faith natychmiast zauważyła Chrisa Argenta na
jednej z wyższych kondygnacji. Miał w dłoniach kuszę i celował z niej do
Dereka, który sprytnie próbował się ukryć. Hayley wyhamowała zaraz przed nim,
uchyliła okno i machnęła ręką, a broń Łowcy wręcz eksplodowała mu w rękach.
– Nikt nie
będzie używał broni przeznaczenia mojej najlepszej przyjaciółki – mruknęła pod
nosem, gdy Faith spojrzała na nią znacząco. Słysząc jednak jej słowa, Maiden
uśmiechnęła się do niej słodko i kiwnęła głową. Scott otworzył drzwi od strony
pasażera, i po chwili samochód ruszył z piskiem opon.
– Och, Bogu
dzięki – Derek zerknął na dwie hybrydy siedzące na przednich siedzeniach. – Już
się martwiłem, że ci dwa idioci dorwali mi się do auta.
Obie
dziewczyny zaśmiały się pod nosem, za to „ci dwa idioci” prychnęli, jakby
urażeni.
– Miałeś się
nie wychylać, palancie – Miłe nastawienie Faith nie trwało długo. Derek
westchnął ciężko.
– Cholera,
prawie go miałem! – wyjaśnił, a Hayley zerknęła na niego w lusterku. – Alfę!
Stał centralnie przede mną, i wtedy zjawiła się pieprzona policja!
– Hej, po
prostu wykonują swoją pracę! – wtrącił oburzony Stiles, ale prędko usunął się w
cień, napotykając trzy mordercze spojrzenia supernaturalnych istot. Scott
poklepał go po ramieniu. – Okay. Zamykam się.
– Wiecie, nie
musiałbym się ukrywać – ciągnął dalej Derek, rzucając oskarżycielskie
spojrzenia w stronę dwójki nastolatków – gdyby ktoś nie zrobił ze mnie
najbardziej poszukiwanego faceta w stanie!
– Możemy już o
tym zapomnieć? – zapytał Scott błagalnym tonem. – Popełniłem błąd, rozumiem,
jeny!
– Nie ważne! –
uspokoiła ich Hayley, nie spuszczając wzroku z drogi. – Jak go znalazłeś? Alfę?
Faith zerknęła
przez ramię, kiedy nie dostała odpowiedzi przez dłuższą chwilę. A wtedy
odkryła, że Hale wbił wzrok w okno. Przesłanie było jasne: „powiem wam, jak tych dwóch małolatów tu nie
będzie”. Maiden jęknęła, załamana zachowaniem wszystkich w tym aucie.
Dzieci. Jak z dziećmi. Faith i Hayley, przedszkolanki.
– Słuchaj,
Hale, wyrzucimy ich pod ich domami jak tylko będzie się dało, ale teraz gadaj,
jeżeli nie chcesz skończyć na łańcuchu przed naszym domem, wyśmiewany przez
Shiro – zagroziła mu Hayley, a Derek zamknął na chwilę oczy i wziął głęboki
oddech.
– Dobra –
mruknął. – Ostatnim razem jak widziałem moją zmarłą siostrę, była o krok od
rozwiązania czegoś. Dowiedziała się dwóch ważnych rzeczy i pierwszą z nich była
facet o nazwisku Harris.
Moontrimmer
zmarszczyła czoło i odruchowo spojrzała na swoją przyjaciółkę. Co? Kto? Czemu?
– Nasz
nauczyciel chemii? – zapytała Faith dla pewności, a Hayley pokiwała głową. –
Czemu on?
– Tego jeszcze
nie wiem – próbował kontynuować Derek. – Druga rzecz to symbol.
Hale wyjął z
kieszeni kurtki małą karteczkę, na której ktoś ołówkiem narysował coś, co
przypominało wilka. Nad nim unosił się kształt przywodzący na myśl jaśniejącą
gwiazdę. Z początku Derek przekazał papier Faith, ale ona, po dłuższych
oględzinach, nie dostrzegła w nim nic znajomego. Hayley także pokręciła głową,
ponownie skupiając się na prowadzeniu auta. Jednak gdy tylko poszlaka trafiła w
ręce Scotta, ten podskoczył na swoim miejscu.
– Scott –
Faith natychmiast zauważyła dziwne zachowanie chłopaka i wyczuła zmianę w jego
uczuciach. – Chciałbyś się czymś podzielić z resztą znajomych w tym
samochodzie?
McCall wahał
się przez chwilę.
– Widziałem to
na pewnym naszyjniku.
– Czyim? –
drążył temat Stiles.
– Na
naszyjniku Allison, okay!?
Faith i Hayley
spojrzały po sobie, a potem zaczęły się maniakalnie śmiać. Ta sytuacja nie
mogła być już bardziej skomplikowana. Nie. Nie możliwe. To była po prostu
komedia dla nich, ale reszta osób w samochodzie raczej tego nie rozumiała.
– Wysiadka,
panie śmiertelniku i ty, młody wilczku. Dalej do domciów traficie na piechotkę
– Hayley zatrzymała się dwa kilometry przed ulicą, na której mieszkał Stiles, i
jakieś trzy przed domem Scotta. Obydwaj zajęczeli przeraźliwie, ale posłusznie
opuścili samochód. – A co do ciebie, panie ciasteczko…
– Wiem, wiem,
mam się nie wychylać, zrozumiałem – wymamrotał Derek. Hybrydy spojrzały po
sobie znacząco. – Szkoda tylko, że nie mam gdzie mieszkać.
– Wpadnij na
herbatkę, idioto – Hayley mrugnęła do wilkołaka, uśmiechając się słodko, a po
chwili już puściła sprzęgło i odjechała w stronę ich domu w lesie, nie dając
chłopakowi nawet szansy na odpowiedź.
♣
♣
– I co, tak po
prostu spieprzał przed policyjnymi samochodami na piechotę? – dopytywała się
Kayle. Faith i Hayley pokiwały głowami, a Mikaelson prychnęła z
niedowierzaniem. – Facet nie uszedłby dwóch metrów.
– One mówią
prawdę – wcięła się Deliah, zabierając ze szkolnej szafki swój podręcznik od
biologii. – Było wczoraj w wiadomościach.
– To czemu ja
tego nie widziałam? – zapytała z wyrzutem blondynka, biorąc się pod boki.
Deliah wzruszyła ramionami wymijająco.
– Brałaś
prysznic.
– Mogłaś mi
powiedzieć!
– Nie narzekałaś,
jak przyprowadziły go do domu w środku nocy.
– Powiedziały,
że przyszedł na herbatę!
– Naiwne to –
mruknęła Hayley. – I niewinne.
Faith pokiwała
głową. Kto by w sumie narzekał na umięśnionego wilkołaka w domu? No właśnie,
nikt, a już na pewno nie one. Już miały odejść od szafek i spróbować odnaleźć
klasę od biologii, ale wtedy do swojej szafki podbiegł Scott. Deliah
przeklinała dzień, w którym zdecydowały się wybrać schowki zaraz przy tym
idiocie…
– Jak tam
nocka, McCall? – odezwała się Faith, nonszalancko opierając się o szafki obok
chłopaka. Splotła ręce na piersi i mrugnęła do niego porozumiewawczo. –
Trafiłeś do domku?
– Zamknij się,
Maiden – warknął Scott. Chyba chciał udawać wściekłego, ale jasne było, że nie
potrafił się na nie złościć. Było w tych dziewczynach coś takiego, że nawet jak
wyrywałyby ci serce, to przyjąłbyś to z uśmiechem. Ciągnęło do nich wszystkich;
i tych supernaturalnych, i tych normalnych. Dlaczego? Tego Scott nie wiedział,
ale musiał przyznać, że je polubił.
– Ojej, dzidzia
Scotty dostała ochrzan od mamusi za to, że wróciła do domciu po godzince
policyjnej? – Hayley uszczypnęła chłopaka w policzek ze słodkim uśmieszkiem. –
Przyzwyczajaj się, McCall, od dzisiaj tak będzie wyglądało twoje życie.
– Nie, jeżeli
zabiję Alfę, która mnie ugryzła.
– Co do
cholery ma na myśli ten umysłowo upośledzony dzieciak? – westchnęła Kayle,
jakby załamana tym, że musi mu matkować na każdym kroku.
– Derek
powiedział, że jeżeli go zabiję, bo wszystko się cofnie. To mnie wyleczy…
– Scott,
idioto – Deliah zaśmiała się gorzko. – Poważnie uwierzyłeś temu ponurakowi?
Wilcze ścierwo nie wie nic o życiu. To gówniane zabobony. Z lykantropii nie da
się wyleczyć, to jest nieuleczalne. I to wcale nie jest choroba, więc nie mów
tak o tym. To jest dar.
– Ta, Derek
też tak mówił, ale wiecie, co? – Scott był wyraźnie rozwścieczony tym, czego
się dowiedział. Wcale go nie cieszyło spędzenie reszty życia jako dziwadło
takie, jak one. – Jak na razie to ten wasz „dar” przynosi mi same kłopoty. Co
na to powiecie?
– Zazwyczaj to
tak działa, jak dar wpada w niepowołane łapska jakiegoś idioty! – pogroziła
Deliah, powstrzymując się od zdzielenia nastolatka po głowie. – Gdybyś choć
odrobinę traktował to poważnie i nie widział w tym końca świata, nie miałbyś
kłopotów. No przynajmniej nie takich jak teraz.
– Odezwała się – mruknął McCall. – Ilu ludzi
zabiłaś odkąd otrzymałaś swój cudowny dar? Nie chcę być potworem. Nie będę kimś
takim, jak wy.
– Wiesz gdzie
wbić ostrze, McCall. – Kayle pokręciła przecząco głową. Zawsze tego typu słowa
wywoływały u niej złość. Tylko jej ojciec zdolny był do takich czynów, tylko on
mógł zabić człowieka bez jakichkolwiek emocji. Przez te wszystkie lata starała
się być kimś lepszym, a ten nastolatek nie mógł z góry spisywać jej na straty.
Scott
przełknął głośno ślinę, widząc reakcję jednej z hybryd. Nie chciał nikogo
ranić. Jak zwykle wyszło wszystko na odwrót. Hayley pacnęła go ręką.
– Dzidzia
Scotty, gdzie twoje maniery.
Nim chłopak
zdążył odpowiedzieć, przed grupką przyjaciół pojawił się Jackson Whittemore.
Uśmiechnął się zadziornie w stronę hybryd, puszczając im oczko. Znał już całą
prawdę, poskładał wszystkie części układanki w jedną całość a mimo to owe
istoty wywoływały w nim coś na kształt pożądania. Ha! Gdy tylko odkrył, kim
naprawdę były, zaimponowały mu jeszcze bardziej. To z kimś takim powinien być.
Na co mu była Lydia Martin, gdy na wyciągnięcie ręki miał cztery seksowne kobiety.
– Wiem, czym
jesteście – powiedział spokojnie, łapiąc McCalla za koszulkę. Hybrydy nie
zareagowały. Po ostatnich słowach nie czuły takiej potrzeby. Zresztą, co mógł
zrobić zwykły dzieciak młodemu wilczkowi? No właśnie. Nic a nic.
– Co? – jęknął
Scott, spoglądając błagającym wzrokiem w stronę towarzyszek.
– Oh, na mnie
nie licz złotko – mruknęła Moontrimmer, opierając się o swoją szafkę. –
Przecież jestem potworem. – W milczeniu przyglądała się swoim paznokciom, chcąc
dać chłopakowi nauczkę, na jaką zasłużył. Faith prychnęła, kręcąc z
politowaniem głową.
– Wiem, czym
jesteście. – Jackson powtórzył, puszczając koszulkę chłopaka. McCall pokręcił
głową, powstrzymując się w duchu od tego, żeby nie zacząć się jąkać.
– Nie mam
pojęcia o czym mówisz. – zmrużył oczy a Faith o mało, co nie wybuchła głośnym
śmiechem, słysząc w myślach szereg jego przekleństw kierowanych w stronę
oprawcy. Deliah spojrzała na nią pytająco, jednak ta w odpowiedzi wzruszyła
tylko ramionami.
– A właśnie,
że tak. – Blondyn uśmiechnął się, łapiąc za bok Kayle. Gdyby nie fakt, że
chłopak był cholernie przystojny, hybryda już dawno skończyłaby z nim w cichym
zaułku. – Zrobimy tak. Jakkolwiek stałeś
się tym, czym jesteś, zdobędziesz to dla mnie.
Hayley uniosła
brwi. Do czego zmierzało to seksowne ciasteczko? Tak. Hayley Moontrimmer
nazwała eks Lydii Martin
ciasteczkiem. Ale tylko dlatego, że zyskał u niej jeszcze bardziej, gdy tylko
Faith przekazała jej jego myśli o chęci zerwania z królową lodu.
– Czyli co? –
wydukał Scott, nie spuszczając wzroku z hybryd. Jackson odkręcił się w stronę
wspomnianych kobiet, uśmiechając się jeszcze szerzej.
– Tych słodkich
pań w to nie mieszaj. – Chłopak oparł się o szafkę obok Hayley i poprawił swoją
skórzaną kurtkę. – Nawet, jeśli należą do łowców, wciąż pozostają piekielnie
seksowne.
Na słowo
„łowcy” Deliah prychnęła głośno, jednak szybko stłumiła swój śmiech,
rozumiejąc, że Whittemore jest kompletnie poważny.
– Cokolwiek to
jest. Ugryzienie, zadrapanie. – zaczął wymieniać Jackson, a Faith przegryzła
dolną wargę, uśmiechając się w stronę Moontrimmer.
„Ja z chęcią mogę go ugryźć”,
zachichotała w myślach, a Hayley zacisnęła usta w cienką linię, starając się
wyglądać poważnie.
„Faith, błagam cię, nie teraz, zły moment”,
hybryda przelotnie spojrzała na chłopaka, który w tej chwili z uwagą przyglądał
się młodemu wilczkowi. „Jak to w ogóle
możliwe, że takie stworzenie chodzi po świecie? Ha! Jest zwyczajnym
śmiertelnikiem?!”
„Nie wiem. Nie wiem, ale z chęcią sprawdzę
czy równie seksowny będzie w roli gorącego wilkołaka”, Faith puściła oczko
w stronę przyjaciółki, na tej wypowiedzi kończąc telepatyczną rozmowę. Hayley
przekręciła teatralnie oczami, zaprzestając oglądania jego „całkiem niezłego tyłu” a Deliah
pokręciła przecząco głową, karcąc ją wzrokiem.
– Może to
nawet być pył prosto od księżycowej wróżki. – Dziewczyny powróciły do świata
żywych, przysłuchując się dalszym słowom Jacksona. – Nie obchodzi mnie to.
Zdobędziesz to dla mnie, bo… – Whittemore chwycił za podbródek chłopaka i
skierował jego twarz w kierunku panny Argent, która prowadziła rozmowę kilka
szafek dalej, – inaczej ona dowie się wszystkiego…
To był cios
poniżej pasa.
– Pa, Jackson!
– Faith, Hayley i Kayle pomachały chłopakowi na pożegnanie, a ten ponownie
puścił oczko w ich kierunku. Jedynie Deliah pozostała odporna na jego zaloty i
w spokoju czekała, aż blondyn zniknie z jej pola widzenia.
– No,
chłopczyku, teraz to masz dopiero kłopoty. – Maiden poklepała McCalla po
plecach, a ten otworzył szeroko usta. Dziewczyna wzruszyła ramionami.
– Czekajcie! –
Wilkołak zatrzymał się na środku korytarza, gdy hybrydy zaczęły powoli od niego
odchodzić. – Nie zamierzacie mi pomóc?
– Wiesz, jakie
są potwory, McCall? – zatrzymała się Kayle, nie spuszczając z niego wzroku. –
Zabójcze, dbające jedynie o swój własny biznes. Są twoim największym koszmarem
i wierz mi, cholernie nie chciałbyś prosić potwora o pomoc. A widzisz… my
właśnie takie jesteśmy. Przyznaj, przecież sam to mówiłeś.
♣
– Jak to
zwiałyście z zajęć? – Matt nalał każdej z hybryd po kieliszku trunku. Kayle
wzruszyła ramionami, upijając łyk whisky. Prawda była taka, że miały dość
życiowej dramy pana McCall i dopóki były w szkole, na każdym kroku terroryzował
je albo Stiles Stilinski, albo wyżej wymieniony – Scott McCall.
– To… długa
historia. – zaczęła Faith, opierając się o Hayley, która komentowała tylko co
chwilę pod nosem mecz, który rozgrywał się na ekranie telewizora. – Bo widzisz…
niańczymy młodego wilkołaka. Uwierz mi, matkowanie nastoletniemu wilkołakowi
jest cholernie trudne, szczególnie, jeśli szczeniak zakocha się w jakiejś
pierwszej lepszej łowczyni.
– Ach, no i
jeszcze seksowna bestia chcąca zostać wilkołakiem. – dodała Moontrimmer,
unosząc w geście toastu swój kieliszek. Miały wszystkiego serdecznie dosyć,
najchętniej zaszyłyby się w swoim domku w lesie nie wychodząc stamtąd dopóki
Hale wszystkiego nie posprząta. Ale jak mogły liczyć na Dereka, kiedy on sam
ciągle prosił je o pomoc?
– Więc… tak
wygląda każdy wasz normalny dzień w szkole? – Matt oparł się o ladę i
przełączył program na kanał muzyczny. Kayle schowała twarz w swoich dłoniach i
pokręciła z zmęczenia głową.
– Matty
niebieskie oczka – zaczęła, kończąc trzecią kolejkę. – Tak wygląda całe nasze
życie.
– Zastanawiasz
się pewnie, czy nasze przyjście tu ma swoje drugie dno. – Deliah odsunęła od
siebie kieliszek. To było za mało. Złapała za butelkę z burbonem i poprosiła
Matt’a o coś większego.
– Pytania…
– Nie tak
pytania, jak odpowiedzi, Donavan. – Hybryda poprawiła swoje włosy i rozsiadła
się wygodnie na skórzanym stołku.
– Chodzi o
Allison Argent, prawda? – spytał. Bree Grimm pokiwała twierdząco głową.
Zachwiała się lekko. – Na razie nie zrobiła większych postępów… tak
przynajmniej mi się wydaje. Jednak mam wrażenie, że mnie zauważyli…
– W takim
razie twoja misja została zakończona – przerwała stanowczo Faith, odstawiając
pustą butelkę na ladę. – Jeszcze tego brakowało, żeby banda łowców uwzięła się
na moim ulubionym człowieku.
Hayley i Kayle
pokiwały twierdząco głowami. Polubiły tego dzieciaka. Nie chciałyby, żeby stała
mu się krzywda.
– Mimo
wszystko uważam, że powinnyście wrócić do szkoły. – Chłopak rzucił białą
ściereczkę na swoje ramię i zabrał wszystkie kieliszki z lady.
– I kto tu
teraz kogo matkuje? – zajęczała Hayley, słysząc w tle swoją ulubioną piosenkę. Matt
spojrzał na nią oskarżycielskim wzrokiem a ta zrobiła najbardziej potulną minę,
jaką tylko była w stanie zrobić.
– Na mnie nie
liczcie – Deliah zwlekła się z siedzenia, chcąc jak najszybciej znaleźć się w
domu. Potrzebowała dłuższej drzemki. I jeśli znajdzie w swojej sypialni tego
obrzydliwego, sarkastycznego kocura, to rozszarpie go na małe strzępy. Była
tego nadzwyczaj pewna. – Ale, jeśli
jeszcze mało wam wrażeń na dzisiaj, to doszły mnie słuchy, że Hale ma wieczorem
zawitać u pana Stilinskiego.
– Co? Co masz
na myśli? – Hayley ożywiła się na samo słowo „Hale”. Deliah oparła się o ścianę
i uśmiechnęła zadziornie.
– Oj przestań,
jeszcze mnie nie znasz? Jeśli chcę to dowiem się wszystkiego… w naprawdę
krótkim czasie. – Pomachała palcem w powietrzu. Faith cmoknęła głośno, kręcąc z
politowaniem głową. Przecież ona była hybrydą. Nie mogła się tak po prostu
upić.
– Dels, ale co
masz przez to na myśli? – Nim Hayley dokończyła swoje pytanie, przyjaciółka
zniknęła już z jej pola widzenia. Kayle w mgnieniu oka pojawiła się obok swojej
przyrodniej siostry i westchnęła ciężko.
– Chyba będziemy
musiały dowiedzieć się tego same. – mruknęła Maiden. – Drogie panie, od
matkowania to tak szybko się nie uwolnimy.
♣
Czarne Ferrari
GTE zatrzymało się dwie przecznice od domu Stilesa Stilinskiego. Hayley
westchnęła ciężko, kończąc swojego batonika, a Faith wyłączyła silnik.
– No, to jak
to robimy? – zapytała Moontrimmer, przeglądając się w lusterku. Faith wzruszyła
ramionami.
– Sama nie
wiem. Z jednej strony mam ochotę przyprawić go o zawał, a z drugiej zrobić mu
siarę przed ojcem – wyjaśniła, a kiedy spojrzała na Hayley odkryła, że ta
uśmiecha się tajemniczo.
– Masz
problem. Możemy zrobić obydwa.
Zaśmiały się
cicho pod nosem i wysiadły z auta, upewniając się, że zostawiają je zamknięte i
bezpieczne. Faith miała zapukać do drzwi, Hayley zaś chciała być bardziej
kreatywna i wkraść się do jego pokoju, nie wiedziała jeszcze wtedy, że równie
kreatywny będzie sam Derek Hale. Ale to już inna sprawa.
Czemu w ogóle
się w to bawiły? Dla zwykłej rozrywki. Dzwonek rozbrzmiał po domu państwa
Stilinskich, jednak tylko szeryf mógł otworzyć drzwi. Mężczyzna doskonale
wiedział, że jego syn nie zrobi tego, jeśli wie, że na dole egzystuje jego
ojciec.
– Dzień dobry.
– Faith uśmiechnęła się słodko, trzymając w dłoni kilka podręczników i
zeszytów. – Dom państwa Stilinskich, prawda?
Szeryf pokiwał
twierdząco głową, zmieszany, widząc przed wejściem do swojego domu nastolatkę.
Czyżby jego syn w końcu znalazł sobie dziewczynę? I do tego taką dziewczynę.
– Przyszłam do
pana syna – kontynuowała Maiden, a z jej twarzy nie schodził przeuroczy
uśmieszek. – Jest w domu, tak?
– Oczywiście.
– Szeryf podrapał się po głowie, będąc pewnym, że rozmawia z dziewczyną swojego
syna. – Wychodzicie gdzieś razem?
– Oh… nie. To
bardziej delikatna sprawa. – Faith udała zażenowanie. – Po prostu… Stiles
dzisiaj w szkole… wie pan… on dostał biegunki i… prosił, żebym podała mu
materiał, który go ominął na lekcji. Wyszedł wcześniej, no bo w końcu dzisiaj
jego pierwszy mecz i chciał być pewien, że przejdzie mu do tego czasu.
– Och,
rozumiem. – Mężczyzna przełknął głośno ślinę. To w końcu są razem, czy nie?
Może powinien zapytać wprost.
– Kurwa –
wysapała Hayley, trzymając się dłońmi parapetu. – No mów, że człowieku te
magiczne słowo: zapraszam.
Hybryda ledwo,
co utrzymywała się na śliskim parapecie i w myślach wyklinała chwilę, w której
wpadła na ten beznadziejny pomysł. Czy to była kiepska komedia Romea i Julii? Z
jakiej parady to ona miała być hardcorowym Romeo, który wbija do Julii
zakochanej w innym mężczyźnie? Nie, to wszystko idzie nie tak.
– Więc…
wychodzicie gdzieś po tym? – Szeryf kontynuował, opierając się o framugę drzwi.
Faith zacisnęła usta w cienką linię, słysząc w tle przekleństwa panny
Moontrimmer.
– Oh… nie
wiem. Naprawdę. – Faith poprawiła kujonki i uśmiechnęła się szerzej. – To
zależy tylko i wyłącznie od Stilesa. Ale biorąc pod uwagę jego dzisiejszy
problem wątpię, żeby chciał gdziekolwiek wyjść. Oprócz meczu, oczywiście.
–Nie, Kayle –
Hayley odebrała połączenie od siostry i przyłożyła słuchawkę do ucha, trzymając
się parapetu tylko jedną ręką. – Wiesz, jestem teraz ciut zajęta i nie mogę
rozmawiać – telefon wypadł jej z dłoni i uderzył o ziemię, roztrzaskując się w
drobiazgi. – Kurwa mać!
– Powiem ci…
jak się nazywasz?
– Faith. Faith
Maiden.
– Faith.
Bardzo ładne imię. Nietypowe. – Stilinski westchnął ciężko, nie do końca
wiedząc, jak się zachować. – Faith, Stiles jest moim synem, ale powiem ci…
lepiej żeby on nic nie wybierał. Miał już szereg idiotycznych pomysłów i za
każdym razem kończyło się to na podsłuchiwaniu moich rozmów telefonicznych i
szukaniu trupów po lesie.
– Rozumiem. –
Brunetka pokiwała twierdząco głową. – To… mogę wejść?
– Tak,
oczywiście, przepraszam. Gdzie moje maniery. Zapraszam.
– Alleluja! –
wyszeptała Hayley, gotowa wdrapać się do pokoju. Nim to zrobiła, przed jej
oczami pojawiły się męskie, silne dłonie, które wciągnęły ją do środka. Nie
zdążyła nic powiedzieć, bo Derek przyłożył do jej ust palec. Drzwi otworzyły
się.
– Stiles. Masz
gościa. – Do pokoju zajrzał szeryf, a Stiles podskoczył na swoim fotelu. Jego
twarz zbladła, kiedy odwracając się ujrzał Hayley i Dereka, chowających się za
drzwiami sypialni. – Bawcie się dobrze, zostawiam was samych.
Mina Stiles’a
malowała różne emocje. Ale po tym, jak do jego pokoju weszła Faith, był na
skraju załamania. Czy przyszli go zabić? Nie potrzebnie za namową Scott’a
prześladował je na każdym możliwym kroku. Teraz pewnie z nim skończą. Zabiją go
po cichu i pozbędą się wszelkich dowodów zbrodni. To nie będzie trudne dla
istot supernaturalnych. No cudownie. Pół wampiry. Jak mógł zapomnieć, na
początek zrobią sobie jeszcze z niego soczek w kartonie.
Gdy tylko
szeryf zamknął drzwi, Hayley i Derek zaprzestali komunikować się z Stilinskim
za pomocą gestów – przy których oboje wyglądali komicznie i Stiles poważnie
zastanawiał się nad ich karierą mimów.
– Dobra, panie
ciasteczko – odezwała się Hayley, wskakując na łóżko Stilesa. Wciąż była zła,
że przez ten idiotyczny pomysł skradania się rozwaliła sobie telefon. Usiadła
po turecku i zaczęła przeglądać komiksy leżące na półce nocnej, ale nadal
zwracała się do Dereka. – To co ty robisz u pana ciamajdy?
– Ci-
ciamajdy?! Wypraszam sobie! Ja tu jestem, gdybyś tego nie zauważała! – Stiles
zaczął wymachiwać rękami jak oszalały, a Hayley spojrzała na niego znad komiksu
o Czarnej Wdowie wzrokiem typu: "uważaj sobie, bo skończysz w ziemi
wąchając fiołki od spodu". – …dobra, dobra, jeny. Nie ma powodu żebyś
dalej patrzyła na mnie tym czymś, co nadaje ci wygląd seryjnego mordercy.
– Dobra, cicho
– Faith podniosła ręce do góry, wcześniej odkładając wszelkie podręczniki na
biurko. – Scott znalazł naszyjnik?
– Nie, nadal
nad tym pracuje – Stiles usiadł na swoim miejscu i spojrzał na każdą supernaturalną
istotę w pokoju. Jasna cholera. Wpadł po uszy w kłopoty. Jakby to, że jego
najlepszy kumpel stał się wilkołakiem, nie wystarczyło wszechświatowi. – Ale…
możemy zrobić coś innego.
– Co masz na
myśli, Sherlocku? – Faith splotła ręce na piersi i rzuciła jedynemu człowiekowi
w pokoju zaciekawione spojrzenie.
– No…
pamiętacie, jak byliśmy w szkole? Allison powiedziała, że Scott wysłał jej
wiadomość, żeby się z nim spotkała – zaczął tłumaczyć Stiles, jak zwykle
gestykulując przy tym energicznie. Faith zauważyła, że robił to zawsze, gdy
bardzo się denerwował. Derek zmarszczył czoło.
– No i?
– To nie był
Scott – odezwała się zza komiksu Hayley, a Stiles pokiwał głową.
– No właśnie.
– To co,
możesz natrafić na jego zapach? – odezwał się Derek, a Faith prychnęła
śmiechem. Hayley zresztą tak samo. Stiles uśmiechnął się delikatnie pod nosem,
nie chcąc podpaść wilkołakowi, a potem pokręcił głową.
– Nie, ja nie
mogę. Znaczy, nie za bardzo umiem. Ale… znam kogoś, kto potrafi.
– Błagam,
tylko nie mów, że kogoś tu zaprosiłeś, bo – Dzwonek do drzwi przerwał Faith,
gdy próbowała zganić chłopaka za jego zachowanie. Jęknęła. – Czy twój tata
nadal jest w domu?
– Nie – Stiles
pokręcił głową, podchodząc do drzwi. – Pojechał do roboty. Zaczekajcie tu. I
niczego nie dotykajcie.
Hayley
spojrzała na chłopaka spode łba, więc machnął ręką, poddając się. Kiedy tylko
wyszedł, "gang seryjnych morderców" postanowił przeprowadzić szybką
rozmowę.
– Co ty tu w
ogóle robisz? – zaczęła Faith, a Derek wzruszył ramionami.
– Oj, no
wiesz, goni mnie każdy policjant w tym stanie, więc… szukam miejsca na nocleg –
zaczął się tłumaczyć Hale. – I nie, wcale nie zamierzałem tu zostać. Zmierzałem
do waszego domu, ale wtedy prawie zobaczył mnie patrol i to było pierwsze
miejsce, które znajdowało się w pobliżu, więc…
– Dobra –
mruknęła Hayley, przekręcając stronę w swojej lekturze. – Trzeba będzie
zaścielić łóżko w gościnnym.
– I kupić ci
trochę nowych, czystych ubrań – dodała Maiden, wskazując na plamy krwi na
koszulce chłopaka. – Nie będziesz w tym paradował. Nie ma opcji.
W tym samym
momencie do pokoju powrócił Stiles, a zaraz za nim do środka wszedł nie kto
inny, jak Danny. Najlepszy przyjaciel Jacksona uśmiechnął się na powitanie do
dwóch hybryd i zmierzył Dereka zaskoczonym i z lekka przerażonym spojrzeniem,
zajmując miejsce obok Stilinskiego przy biurku.
– A ten to
kto? – zapytał Danny, wskazując kciukiem na Dereka. Faith i Hayley, teraz
siedzące na krawędzi łóżka Stilesa, odwróciły się, aby spojrzeć na Hale'a. Jak
normalny, cywilizowany wilkołak, czytał sobie jakąś książkę w rogu pokoju.
Stiles spojrzał na dziewczyny, jakby szukając pomocy, ale one tylko wpatrywały
się w niego z głupiutkimi uśmieszkami.
– Em… to jest…
mój kuzyn – Hayley prychnęła śmiechem, słysząc odpowiedź chłopaka, a Faith
uderzyła się z otwartej dłoni w czoło. – Miguel.
To już
przechyliło szalę. Hayley zaczęła chichotać, a Maiden próbowała ją uspokoić,
ale wyszło na to, że tylko rzuciła spojrzenie w stronę Danny'ego, które jasno
mówiło: "mam dosyć jej napadów głupawki".
– Czy to jest…
krew na jego koszulce?
Hayley
przestała się śmiać. Po prostu czuła, co się stanie. Faith zamknęła oczy,
załamana, gdy wyczytała myśli Stilinskiego. Stiles zerknął na Dereka i
powiedział:
– Miguel,
mówiłem ci, że możesz pożyczyć ode mnie jakąś koszulkę.
Derek, nadal
nie zdejmując z twarzy wyglądu sadystycznego mordercy, wstał i podszedł do
jednej z szafek, po drodze zdejmując bluzkę. Hayley przygryzła dolną wargę i
wychyliła się zza Faith, aby móc lepiej wszystko widzieć. Za to Maiden nadal
była po prostu załamana tym wszystkim.
Wzrok
Danny'ego mówił wszystko. Łatwo się było więc domyślić reakcji Faith – uniosła
brwi, zerknęła na umięśnionego chłopaka za sobą i otworzyła usta ze zdziwienia.
NAJLEPSZY KUMPEL JACKSONA BYŁ GEJEM!?
– Stiles! –
krzyk Dereka rozniósł się po pokoju, a Hayley spojrzała na Stilinskiego i
przekazała mu bezgłośnie: "niech bogowie cię błogosławią za ten pomysł,
dziecko!". – Żadna nie pasuje!
– To spróbuj
inną! – odpowiedział obojętnie Stiles, próbując skupić się na zadaniu, ale
Faith zdzieliła go z liścia po ramieniu. Syn szeryfa skrzywił się z bólu,
pytając spojrzeniem, dlaczego to zrobiła. Ale chyba sam pojął powód, bo
zauważył dziwną minę Danny'ego, kiedy Derek przymierzał co raz to nowe
koszulki.
Danny wyglądał
jak Hayley. A to mogło oznaczać tylko jedno.
– Ej, Danny,
chłopcze! – zaczął Stiles. – Pasuje mu ta koszulka, no nie?
Chłopak
wskazał na Hale'a, który miał na sobie właśnie bluzkę w pomarańczowo-niebieskie
paski. Hayley zmarszczyła czoło i pokręciła energicznie głową, razem z Dannym
odpowiadając:
– To nie jego
kolor.
Faith uderzyła
się z otwartej dłoni w czoło, kompletnie załamana, a Stiles pojął, że właśnie
ma szansę na przekonanie Danny'ego do współpracy. Cmoknął cicho i zignorował
Dereka, który znowu zmieniał część garderoby, ku uciesze najlepszego kumpla
Jacksona i biednej, ledwo żywej Hayley.
– Jesteś super
facetem, Danny, ale grasz dla innej drużyny, prawda? – Faith nachyliła się w
stronę dwójki chłopców z liceum, a Danny westchnął ciężko.
– Wy wszyscy
jesteście okropni – powiedział, załamany, a potem spojrzał na Hayley, która nie
odrywała wzroku od obiektu swoich zainteresowań. – Oprócz Hayley. Hayley jest
spoko. Ona się mnie o nic nie czepia.
– Póki tobie
też podoba się ten facet, co mnie, i mamy o czym gadać, to serio, Danny, bądźmy
przyjaciółmi – Hayley nagle odwróciła się w stronę reszty znajomych i
zmarszczyła groźnie brwi. – Póki nie będziesz do niego zarywał.
Mahealani
uniósł brwi w geście samoobrony i spojrzał po raz ostatni na Dereka, który po
raz kolejny zmieniał koszulkę.
A potem
energicznie zaczął pracować nad czymś na komputerze.
– To co ja mam
dla was zrobić?
Stiles, Hayley
i Faith uśmiechnęli się zadziornie.
– Powiedzmy,
ze namierzyć ciekawą wiadomość SMS.
♣
Scott McCall
nie był najlepszy we włamywaniu się do cudzych domów. Mówiąc szczerze, nigdy
wcześniej tego nie robił. Dlatego też kiedy podnosił do góry okno w pokoju
Allison Argent, był po prostu śmiertelnie przerażony. Po cichu wślizgnął się do
pomieszczenia i przymknął okno, a wtedy podskoczył i cudem powstrzymał się od
dziewczęcego pisku, kiedy głos Deliah Bree-Grimm rozbrzmiał w jego uszach
niczym dzwon.
– No cześć,
Scotty – dziewczyna pomachała przed jego nosem wisiorkiem, na którego
poszukiwania sam wyruszył. – Tego szukasz?
– Mniej- mniej
więcej – Scott próbował złapać przedmiot, ale Deliah zamknęła go w dłoni i
chyba nie zamierzała mu go oddać. Kayle prychnęła śmiechem, a Scott dopiero
wtedy zauważył jej obecność. Czyli byłby dwie. Jeszcze któraś miała zamiar
wyskoczyć z ukrycia? Hayley kryła się pod łóżkiem?
McCall
spojrzał na sufit, aby sprawdzić, czy Faith nie zwisa z niego jak jakiś
cholerny nietoperz. Ale – Bogu dzięki – niczego takiego nie dostrzegł. Chłopak
złapał się za serce i uznał, że jak tak dalej pójdzie, to któregoś dnia zejdzie
na zawał.
A był przecież
tak młody! Miał plany! …szkoda tylko, że nie miał już dziewczyny… do pokoju
której notabene właśnie się włamał… jest źle. Bardzo źle.
– Ale co wy tu
robicie?!
– Bawimy się z
tobą w chowanego, wiesz!? Idiota! – Deliah zdzieliła chłopaka z liścia po
głowie, a on syknął z bólu. – Użyłam tylko 10% siły! Wyobraź sobie, co będzie,
jak użyję 100%!
– Wiesz, co
mnie martwi?! – Kayle podeszła do biurka Allison i podniosła z niego starą
książkę, którą otworzyła na wcześniej wybranej stronie. – To mnie martwi!
Scott zmrużył
oczy i skupił się na kilku zakreślonych słowach. Mityczna bestia. Legenda. Loup
garou.
McCall
spojrzał na Deliah, przełykając głośno ślinę. Wiedział, że zadanie tego pytania
równało się z jego bliską śmiercią.
– …Co to jest
Loup garou?
– Kretyn! –
Dels przeczesała włosy palcami. – Idiota, kretyn, debil, matko, kto cię
płodził?! To wilkołak!
– Gdzie? –
Scott zaczął się rozglądać.
– O matko.
Loup garou.
–
On mnie płodził?
Kayle
podniosła pięść i zacisnęła szczękę, żeby powstrzymać się od zabicia tego
nieogarniętego dzieciaka. Jak tak dalej pójdzie, Deliah go rozszarpie.
–
Masz szczęście, że ćwiczę moją cierpliwość od prawie tysiąca lat. A teraz
słuchaj. Loup garou z francuskiego oznacza wilkołaka. Łączysz fakty? – rzuciła
hybryda z niecierpliwością.
Scott
nic nie odpowiedział, ale dziewczyny sądząc po jego minie, zdały sobie sprawę,
że w końcu zrozumiał. Allison zaczyna dowiadywać się prawdy.
Kayle
wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z Deliah.
–
Jeśli nie chcesz zacząć niezręcznej rozmowy z łowcą-tatuśkiem dziewczyny,
lepiej się stąd zbieraj. – rzuciła Deliah. – Jest już przed domem.
–
Cholera. A co z wami? – zapytał chłopak.
–
My już sobie poradzimy. – odparła Kayle z uśmiechem. – O nas się nie martw.
Zanim
McCall zdążył zareagować, hybrydy zniknęły z pomieszczenia. "No, to teraz
czas na mnie." Z tą myślą dobiegł do okna i wydostał się na zewnątrz.
♣
–
O, to ten numer – Danny wskazał na ekran komputera, dumny z siebie, a Hayley i
Faith zbliżyły się, aby dokładniej przyjrzeć się znalezisku. W tym samym czasie
Stiles wybałuszył oczy i schodził już na zawał, a Derek i hybrydy próbowali
skojarzyć fakty.
Bo
tylko nazwisko wydało im się znajome.
Melissa
McCall.
–
Jesteś pewien? – dopytywał się Stiles, nadal nie mogąc uwierzyć w to wszystko.
Danny pokiwał głową. – Świetnie – skwitował syn szeryfa. – No to jesteśmy w
ciemnej dupie.
♣
–
Scott. – Gdy podnosił swój rower, usłyszał męski głos. Z przerażeniem
stwierdził, że należy on do Chris'a Argent'a.
Nie
miał wyjścia, więc posłusznie wszedł do domu łowców.
–
Allison powinna pojawić się za parę minut. Zawsze wychodzi biegać, gdy wróci ze
szkoły.- powiedział Chris, prowadząc chłopaka do kuchni.
–
Taa…. Powinien już iść, muszę jeszcze przygotować się na mecz. – oznajmił
Chris'owi, który właśnie wyciągał piwo z lodówki.
–
Och, spokojnie. Mam tylko jedno, bardzo ważne pytanie, które wcale nie dotyczy
Allison – Chris odstawił picie i złapał chłopaka za ramię. Scott przełknął
głośno ślinę. W tym momencie jego serce było już w przedsionku jego gardła, a
Chris był po prostu spokojny. Nie było widać po nim ani odrobiny nerwów. –
Chciałbym dowiedzieć się więcej o twojej przyjaźni z czterema specjalnymi dziewczynami,
które tajemniczo po prostu pojawiły się w naszym mieście.
Scott
zajęczał przerażony.
–
A mogę przed tym wykonać jeden telefon? – zapytał z nadzieją. Argent wzruszył
ramionami, a Scott automatycznie wyjął komórkę, wykręcając numer, który kiedyś zapisał.
Kiedyś, czyli zaraz po śmierci matki Stilesa.
–
Halo? Zakład pogrzebowy? Mam sprawę…
Chris
przewrócił oczami. To będzie długa rozmowa…
♣
Kayle
i Deliah usiadły na trybunach przed polem do lacrosse i rozejrzały się w około.
Rodzina Argent też już do nich dołączyła, więc Mikaelson zaklęła pod nosem. Czy
oni byli wszędzie? Byli jak cholerna plaga! Jak króliki! Dać im kilka minut i
sami zaczynali się rozmnażać!
–
Wiesz, co? – zaczęła Bree-Grimm, rozglądając się po trybunach. – Ta ich młoda
Allison nawet o niczym nie wie. Ja ją nawet toleruję. Argenta znamy, no nie?
Wpadliśmy na siebie w Japonii. Ale Kate? Ta suka. Ta. Suka. Czekam tylko na
dzień, w którym będę miała szansę wyrwać jej serce. Nie, ona nie ma serca.
Wątroba. O, wątroba będzie dobra…
–
Skup się! – Kayle uderzyła przyjaciółkę w ramię. – Dzwoniłaś do Faith i Hayley?
Wiedzą coś o tej wiadomości?
–
Ej, ja nie jestem mózgiem operacji – Deliah uniosła do góry ręce w geście
obrony. Zamknęła na chwilę oczy i pacnęła Mikaelson w ramię. – Kochana,
nadchodzą kłopoty.
Jeżeli
jak dotąd Scott siedział na ławce całkowicie sam, próbując przygotować się do
meczu, to teraz przysiadł się do niego Jackson, uśmiechnięty od ucha do ucha.
Kayle uniosła brwi i przygryzła dolną wargę.
–
Gorące kłopoty – mruknęła cicho, a Deliah wywróciła oczami, zirytowana tym, że
tylko ona jedna nie jest zainteresowana tym samolubnym, narcystycznym
śmiertelnikiem, który… miał niezły tył… WRÓĆ. Abort. Nie tędy droga.
Z
zaciekawieniem obydwie hybrydy zaczęły słuchać wymiany zdań pomiędzy dwoma
chłopakami – z początku była to niewinna rozmowa. A mówiąc "niewinna"
miały na myśli typowe groźby dotyczące zostania wilkołakiem, jak Scott. Ale to
nie było nic nowego. Ciekawie zaczęło się robić, kiedy Scott zaczął ostrzegać
znienawidzonego rywala przed rodziną Łowców.
A
Jackson okazał się być bardzo bystrym chłopakiem.
W
kilka sekund połączył fakty. I musiał tłumaczyć Scott'owi – który, notabene,
jak zwykle nic nie ogarniał – że słowo "argent" oznacza z
francuskiego "srebro", i że ma to więcej sensu, niż mogłoby mu się
wydawać.
Kayle
westchnęła cicho.
–
Gorące, mądre kłopoty.
♣
– Boże,
zginiemy, wszyscy zginiemy – Stiles znowu panikował, kiedy parkował swojego
Jeepa przed szpitalem w Beacon Hills. Po chwili obok jego samochodu zatrzymało
się także czarne Ferrari. Dwie dziewczyny wysiadły z niego i wskoczyły do
niebieskiego auta na tylne siedzenia.
–
Przesadzasz! – zaśmiała się wesoło Hayley. – Nie wszyscy! W najgorszym
przypadku to ty zginiesz. W końcu tylko ty jesteś tutaj człowiekiem, i…
–
Hayley – przerwała jej Faith zdecydowanym tonem. – Nie dobijaj leżącego, serio.
–
O mój Boże! – zajęczał Stiles, uderzając pięściami w kierownicę. – No dobra,
nie, ogar… to co my w ogóle robimy? Mamy jakiś plan?
–
Matka Scotta raczej nie jest krwiożerczą Alfą – odezwał się Derek. – A raczej
nie wygląda na taką.
–
Tak samo te dwie nie wyglądają na maszyny do zabijania – Stiles wskazał na
Hayley i Faith, a one wzruszyły ramionami obojętnie. – Ale ojej, zobacz, jednak
nimi są, do cholery!
–
A widziałeś je w akcji?
–
No! Biegały sobie po mojej szkole z bronią, wiesz? Prawie wtedy zginąłeś! My
wszyscy wtedy prawie zginęliśmy!
–
Nie to miałem na myśli. Widziałeś je kiedyś, jak kogoś zabijają?
–
…nie.
Derek
zerknął przez ramię na dwie, niewinnie wyglądające kobiety, a potem spojrzał
ponownie na Stilesa. I nagle stało się coś, co sprawiło, że obydwie dziewczyny
prychnęły śmiechem. Derek złapał za kark chłopaka i tak mocno go przycisnął, że
ten uderzył czołem w kierownicę i zajęczał z bólu.
–
O kur… za co to było!? – Stiles złapał się za głowę i spojrzał na siedzącego
obok wilkołaka, a ten tylko podniósł do góry palec wskazujący.
–
Ty wiesz, za co to było! – odpowiedział, pewny siebie. – A teraz idź!
–
Serio wysyłamy go tam samego? – wtrąciła Faith. – No wiesz. Człowieczek. Taki
tam człowieczek. I my go wysyłamy do szpitala, w którym może być Alfa…
–
Dobra tam – Derek machnął wymijająco ręką, a Hayley pokręciła głową z
niedowierzaniem. Pomimo to, Stiles wysiadł z auta i rzucił im wszystkim jeszcze
jedno wściekłe spojrzenie, zanim zniknął w szpitalu.
–
To jest głupi pomysł – podsumowała Hayley. Faith kiwnęła głową, splatając ręce
na piersi. Potem poprawiła kujonki na nosie i westchnęła ciężko.
–
To się źle skończy, mówię wam.
–
Dobra tam! – powtórzył ponownie Derek. – To ja was tak bronię, a wy mnie tak…
–
Cicho, panie ciastko – odezwała się ponownie Hayley. – Ma ktoś numer do tego
debila z wielką obsesją na punkcie komiksów i nerdowatych rzeczy?
–
Czekaj, coś się znajdzie – Faith zaczęła szperać w kontaktach na swoim
telefonie, aż wreszcie wybrała numer syna szeryfa i po kilku sygnałach
usłyszała jego niepewny głos. – Stary… ej… weź oddychaj, okay? Derek, ty z nim
gadaj. Ten dzieciak hiperwentyluje. Ja nie mogę. Ja nie mam nerwów. Ja już
dzisiaj raz włamywałam mu się do domu.
–
Ty?! – Hayley wrzasnęła oburzona. – Wypraszam sobie! To ja w kiecce wdrapywałam
się po parapecie!
–
To był twój pomysł i twój wybór!
–
Zabiję cię!
Hale
westchnął ciężko. Boże, jak tak dalej pójdzie, to wyprowadzi się z tego miasta.
Weźmie wszelką kasę, jaka mu została, i pojedzie na Majorkę. Albo na Hawaje.
Gdziekolwiek. Oby było ciepło i daleko od całego tego zamieszania. A tam
znajdzie sobie Paczkę, o. Cudowny plan na przyszłość.
–
Dobra, Stiles, słuchaj mnie, bo te dwie nie dojdą szybko do porozumienia. Przed
chwilą groziły sobie śmiercią. Poza tym wygląda na to, że są głodne, więc
lepiej tego nie spieprz, bo będzie z tobą źle – Derek mógł usłyszeć, jak po
drugiej stronie połączenia, Stiles przełyka głośno ślinę, zmartwiony. – A
teraz…
–
Ej, nigdzie go nie ma – odpowiedział Stiles, zanim Derek miał szansę skończyć.
–
Czy ten dzieciak nie miał dzisiaj grać w pierwszej linii swojego pierwszego w
życiu meczu? – zapytała Hayley po cichu, aby nie przeszkadzać Derekowi w
rozmowie. Już się uspokoiły i wróciły do dawnych, dobrych kontaktów. Faith
pokiwała głową.
–
No. Jego ojciec tam będzie. Był z niego taki dumny, biedak…
–
Nie ma opcji, żeby zdążył.
–
Nie ma. Szkoda.
–
Ej, po prostu zapytaj o Jennifer! – ciągnął dalej Derek. Zaczynała go
denerwować cała ta sytuacja. – Jest pielęgniarką, zajmuje się moim wujkiem.
–
Ale jego też tu nie ma.
–
CO?
I
w tamtej chwili coś przeskoczyło nie tylko w umysłach dwóch hybryd, ale także
Dereka. Łączyli fakty. Powoli zbierali elementy układanki. I nagle zrozumieli
wszystko. Nagle wszystko nabrało sensu. Hayley podskoczyła na swoim miejscu
jako pierwsza – odebrała Derekowi telefon i zaczęła drzeć się do słuchawki:
–
Stilinski, zabieraj stamtąd swój zad! To Peter! Peter jest Alfą!
–
Pieprzyć to, idę tam! – Faith wyskoczyła z samochodu i już miała włączyć
wampirzą prędkość, ale Derek zdążył złapać ją za ramię.
–
Nigdzie nie pójdziecie! To mój wujek… pomimo wszystko… a wy go zabijecie!
–
Najwyżej znokautujemy! – przerwała mu Hayley, która dołączyła do przyjaciółki.
– Tak czy inaczej, nie pozwolę synowi szeryfa zginąć. Tyle. Chodź, Faith.
Maiden
rzuciła wilkołakowi jeszcze jedno spojrzenie, które jasno mówiło, że się na nim
bardzo zawiodła. Zaraz za Hayley wbiegła do szpitala na oddział długiej
terapii, bo już przed budynkiem mogła usłyszeć nieznany wcześniej męski głos. I
pomimo tego, że słyszały go po raz pierwszy, im obydwu wydał się wystarczająco
niebezpieczny i dziwny, aby zacząć martwić się o młodego chłopaka, którego
posłali na – nie oszukujmy się – okrutną śmierć.
Pierwszą
osobą, którą zobaczyły po dotarciu na miejsce, była rudowłosa kobieta w białym
fartuchu. Faith podbiegła do niej i jednym sprawnym ruchem złapała ją za głowę,
po czym skręciła kark. Martwa nieznajoma runęła na ziemię, przyprawiając
Stilesa o zawał. Hayley w tym czasie podbiegła do chłopaka i praktycznie
rzuciła nim przez całą salę oczekiwań, aż uderzył w ścianę i osunął się na
podłogę. Ale nic mu się nie stało, to było najważniejsze.
–
Zabieraj się stąd, Stilinski! – warknęła Faith, pokazując kły. Hayley poprawiła
swoją koszulkę z żółtym znaczkiem, mamrocząc pod nosem coś o tym, że jest
Batmanem i to ona rządzi w Gotham, przez co mężczyzna stojący po drugiej
stronie korytarza przechylił lekko głowę, przypatrując im się zaciekawiony.
–
Osławione hybrydy – zaczął, uśmiechając się tajemniczo. – My się jeszcze nie
znamy. Peter Hale.
–
Wiemy, kim jesteś – odezwała się Hayley, a światła nad nimi zamigotały
niebezpiecznie. Peter zacmokał.
–
Ale ja nie wiem, kim jesteście wy.
Faith
już miała mu odpowiedzieć – i to w dość sarkastyczny i wredny sposób – ale w
tym samym momencie pojawił się Derek i rzucił się na swojego
"kochanego" wujaszka. Co prawda za pierwszym razem trafił, prosto w
twarz, ale to chyba nie było zbyt bolesne dla Petera, bo od razu odparował cios
i to Derek zwijał się z bólu na podłodze.
Hybrydy
wywróciły oczami. Faceci.
Hayley
była pierwsza. Zbliżyła się do Petera tak szybko, że ledwo zdążył mrugnąć, a
potem przyłożyła mu tak mocno, że uderzył w ścianę obok. Hybryda ukucnęła i
chciała pomóc Derekowi wstać, ale wtedy to ona oberwała, i to dość mocno. Cios
w plecy był tak bolesny, że aż krzyknęła.
Ile
ten facet miał siły? Był w sumie Alfą, musiał być mocarny, ale żeby aż tak?
Faith
nie czekała dłużej, kiedy zobaczyła, że jej przyjaciółka sobie nie radzi.
Ruszyła z pomocą, i kiedy ona zajmowała się Peterem – co nieźle jej szło, ale
przecież niegdyś trenowała walkę wręcz z kilkoma znajomymi we Włoszech – to Hayley
podniosła Stilesa z podłogi za chabety.
–
Zabieraj go stąd! – wrzasnęła Faith, zamieniając się miejscami z Derekiem. –
Dołączę do ciebie w szkole!
Hayley
kiwnęła głową. Włączyła wampirzą prędkość i zniknęła, zabierając ze sobą
jedynego śmiertelnika w pomieszczeniu.
♣
–
Jakim cudem nie jest ci zimno?
Zaskoczona
Kayle zmarszczyła czoło, patrząc na Deliah, która siedziała obok niej w krótkich
spodenkach i letniej koszulce. Wszyscy patrzyli się na nią jak na odmieńca, bo
Kayle już zdążyła załatwić sobie kurtkę. Łatwo było manipulować facetami, oj,
łatwo.
Deliah
zacisnęła szczękę, bo chociaż dzwoniła do Faith po raz szósty, ta wcale nie
chciała odebrać. Albo się rozłączała, albo nie dawała jej żadnego znaku. Grimm
zaczynała się martwić, i to poważnie.
–
Mają kłopoty, czuję do w kościach – wyjaśniła Dels, chowając komórkę do tylnej
kieszeni spodenek. Kayle zaszczękała zębami.
–
A ja czuję w cyckach, że zaraz zamarznę – odpowiedziała, otrzymując za ten
komentarz uderzenie z łokcia w żebra. Syknęła z bólu, z wyrzutem spoglądając na
hybrydę siedzącą obok niej. – Argent znowu przyprawia mnie o ciarki na plecach.
Ta suka to chora kobieta.
Dlaczego
Kayle to powiedziała? Bo jakieś dwadzieścia sekund temu Allison pokazała swojej
ciotce, Kate, który z chłopców to Jackson. A wtedy blondynka stwierdziła, że
chciałaby takiego, gdyby tylko była w liceum. Mikaleson poczuła dreszcz
obrzydzenia. Cała ta rodzina była ostro pojechana.
–
Można zostać przemienionym przez zadrapanie? – zapytała Kate, nachylając się w
stronę brata. Chris spojrzał na nią, zaskoczony. To właśnie przyciągnęło uwagę
Deliah, która automatycznie odwróciła głowę w tamtym kierunku. Kilka sekund
później Kayle poszła w jej ślady, a kto jeszcze do nich dołączył?
No
oczywiście. Scott McCall.
–
Jeżeli pazury wejdą wystarczająco głęboko – odpowiedział Chris, jakby
zastanawiając się nad własnymi słowami. Deliah zmarszczyła brwi, zaniepokojona.
– Możliwe.
–
Ciekawe, jak głęboko weszły tamte – Kate wskazała głową na blizny na karku
Jacksona, a Kayle jedynie wzruszyła ramionami. Wiedziała. Czuła, że to się może
wydarzyć. Albo przemiana, albo niezłe halucynacje. Deliah westchnęła ciężko,
widząc, że grupa chłopaków wybiega na pole.
–
Jak ja nienawidzę tego miasta – zajęczała, załamana.
Szykowało
się kilka ciężkich dni.
♣
Udzielanie pomocy jest specyficzne. Czasami jest to okazanie współczucia w trudnej chwili, innym razem uratowanie życia. U hybryd wszystko jest możliwe, wszystko może się wydarzyć. I choć czasami popełniają błędy, to naprawdę chcą pomóc. Choć czasami robią złe rzeczy, to ich celem naprawdę jest pomoc innym.Wierzcie lub nie – ale one zawsze wiedzą doskonale, kto zasługuje na ich pomoc.
Po pierwsze ten tekst Scott'a był najlepszy "Hallo? Zakład pogrzebowy? Mam sprawę..." Nie no leże i nie wstaję. Hayley i włamywanie się do domu Stiles'a, następnym razem radzę wziąć coś innego a nie sukienkę :D Faith i ten jej uśmiech, chciałabym to zobaczyć w realu. Biedny Stiles, wydaje mi się, że jest najbiedniejszą osobą na świecie. Nie dość, że go wykorzystują do jeszcze przyprawiają o zawał serca :D Faith batmanem, szykuje się nowy film? Mam pytanie: Czy te teksty co są na początku wymyślacie razem? Czy osobno? Peter! Szkoda, że wylądował w tym zakładzie. U was tez tak będzie? Z tego co widzę Pet jest Alfą i prawie dorównuje siłą hybryd. Szacun. Yeah, Matty blue-blue :D Nie wiem co tu dodawać... Jakbym miała komentować wszystko nie starczyło by mi tych wspaniałych określeń.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na nowy oraz życzę weny.
Julia <3
Hybrydki w Beacon Hills rozwalają system!
OdpowiedzUsuńPozdro, Oxi.
Witam.
OdpowiedzUsuńWłaśnie nadrobiła zaległości. Strasznie podoba mi się twoja historia, fajnie i szybko mi się czytało. Co do rozdziałów nie mam się do czego przyczepić. Przy niektórych fragmentach naprawdę się śmiałam :) Kocham te dziewczyny, serio. Czasem ich teksty mnie rozbrajają, i jak się sprzeczają miedzy sobą. Co do Scotta, to mnie trochę wkurza swoim zachowaniem, w ogóle jest tu jakiś głupkowaty. Może dlatego że oglądam serial Teen wolf i tam jest trochę inny, ale staram się oddzielać twoich bohaterów od serialowych :)
A co do tego rozdziału to życzę dziewczyną i reszcie powodzenia z Argentami, czuję w kościach że nie będzie im łatwo, tak jak i z Peterem. O i zostaje młodociany reporter, jestem ciekawa jaką rolę pełni w tej zakręconej historii.
Życzę weny kochana ;)
Pozdrawiam Patra.
1. Tekst Stilesa – ,,Em… to jest… mój kuzyn – Miguel." i ta reakcja Faith i Hayley <3
OdpowiedzUsuń2. Tekst Scotta - ,,Hallo? Zakład pogrzebowy? Mam sprawę...". Po prostu pozdrowienia z podłogi <3
3. Hayley - kobieta Batman. I włazić do pokoju Stilesa w sukience hahaha.
4. Zdziwienie szeryfa, że Faith do dziewczyna Stilesa normalnie jak ja to sobiie wyobraziłam.
W ogóle rozdział był bombowy <3
P.S. Te teksty na początku i końcówce same wymyślacie? Jeśli tak to są one bombowe
Hayley + Derek = <3
Faith + Stiles = <3
To są moje pary w waszym blogu.
Drogie hybrydki dalszej weny i kolejnych rozdziałów. Już nie mogę się doczekać kolejnego <3
Życzę wam olbrzymiej weny
XOXO
Maya
z http://zawszebedziemyrazem.blogspot.com/
kiedy następny rozdział? :D
OdpowiedzUsuńZajrzałam tu przypadkiem i uznałam, że jak już jestem, to przeczytam. Nie wiem kiedy to zrobiłam, tak szybko mi zleciało Serio, Wasze opowiadanie czyta się niezwykle lekko. Często się śmiałam, czytając ich rozmowy, za co dziękuję. Poprawiłyście mi humor, serio. Scott powoli zaczyna mnie wkurzać, ale może w końcu zmądrzeje. Zobaczymy. Uwielbiam Dereka i Hayley! ♥
OdpowiedzUsuńDawno żadne ff tak mnie nie wciągnęło, serio. Macie ogromny talent, nie mam się do czego przyczepić. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i na dalszy rozwój wydarzeń! ♥
W wolnej chwili zapraszam do mnie. Bardzo chciałabym poznać Waszą opinię :) Your perfect imperfections
Hybrydki, gdzie są wasze kolejne przygody. Od trzech miesięcy czekam na kolejny rozdział, a wciąż go nie ma :(
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że niedługo się pojawi, bo kocham was i wasze przygody.
Życzę weny i do następnego razu <3
XOXO
Maya
Boooski rozdział ;***
OdpowiedzUsuńZakochałam się.
Szkoda że nie piszę tak cudownie jak ty, ale nie wszyscy mają taki talent ;***
Mogłabyś wpaść na mojego bloga ? Dopiero zaczynam i chciałam poznać twoje zdanie o moim blogu.
Zależy mi na opinii od tak wspaniałej blogerki ;**
http://leonettaaq.blogspot.com
(Niech Cię link nie zmyli xD)
Mam nadzieję że wpadniesz i zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza i dodaniu się do obserwatorów ;***
Victoria Quinn ;***