niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 8: "Lunatyk"

Jeżeli chcecie być informowani o nowych rozdziałach - nic prostszego. Zapraszamy do zapisania się w specjalnej zakładce "ZAPISY". Podajcie swojego twittera albo blog, cokolwiek. Po prostu sposób, w jaki mamy was informować.
+ jeżeli już macie twittera, przy wspomnieniach o naszym blogu lub opowiadaniu, dajcie hashtag #HybrydyPL. Będziemy przeglądać to w każdej wolnej chwili.
____________________
Hybrydy, jak to z hybrydami bywa, miewają ludzkie odruchy. Bywają okrutne, zimne i zgrywają niedostępne - ale gdzieś tam w głębi tkwi ta zagubiona ludzka cząstka, która sprawia, że też czują. Co prawda nie czują wszystkiego, ale wiele. W tym współczucie dla osobników śmiertelnych. A przynajmniej... dla niektórych z nich.
Peter Parker nigdy nie był typem osoby, która myślała o konsekwencjach swoich czynów, i gdy tylko sprzed oczu zniknęło mu czarne autko prowadzone przez kobiety, które z pewnością mogły pozbawić go życia, namierzył odebrany aparat, gotowy odzyskać swoją własność. Oczywiście wtedy nie wiedział do końca w jakie gówno się pakuje.
Ściganie istot supernaturalnych nie było jego najlepszym pomysłem – wręcz przeciwnie, mogło znajdować się na szczycie listy najgorszych pomysłów. I choć przerażała go wizja zginięcia – najprawdopodobniej przez wielogodzinne tortury – to gotowy był na takie poświęcenie. To mógł być reportaż jego życia. Nie mógł zmarnować takiej szansy.
Jak na swoją ludzką formę poruszał się niewiarygodnie szybko. Do lasu dotarł w niecałe pięć minut, a z każdą kolejną chwilą jego serce biło coraz to szybciej. Nie wiedział na co ma się przygotować – czy nowe uczennice to tak naprawdę krwiożercze potwory mieszkające w jaskini? Na samą myśl na skórze wyskoczyła mu gęsia skórka. Emocje nieco opadły, kiedy zatrzymał się przed ogromnymi drzwiami. Co też nowoczesna willa robiła w środku lasu? Nadajnik jednak nie kłamał. Jego aparat znajdował się w tym domu.
Co miał zrobić? Zapukać i poprosić o swoją własność?
Nie.
Zginąłby przy pierwszej sylabie.
Poczekać aż wyjdą i się zakraść? Nie, to trwałoby za długo, musiał działać od razu. Czym prędzej obszedł cały dom, szukając otwartego okna. Bingo! Nie musiał długo czekać, bo wystarczyło przejść kilka kroków dalej, by odnaleźć przejście do środka.
– Co wyprawia ten debil? – mruknęła Hayley, siedząc w ciemności w salonie. Zapach Parkera wyczuła praktycznie w chwili, gdy wkroczył do lasu, co w sumie okazało się przydatne, bo przypomniały sobie, że przecież nie wymazały mu pamięci.
– Mi to powiedz. – wzruszyła ramionami Mikaelson, zakładając nogę na nogę. W spokoju czekały aż Peter „włamie się” do domu i zastanie je w salonie. Usłyszały jak okno rozsuwa się a po chwili głośny huk.
– Kurwa! – zaklął młody fotograf, upadając na ziemię. Podparł się na łokciach. – No cześć kotku. – uśmiechnął się, widząc przed sobą Shiro, który w spokoju lizał sobie łapę. Zwinnym ruchem ręki wyjął telefon z tylnej kieszeni spodni i zrobił mu zdjęcie z fleszem.
– Kurwa! Człowieku! Nie po oczach! – zawył kocur, gotowy rzucić się na niego z pazurami. Peter wstrzymał oddech i czym prędzej rzucił w kota tym, co akurat miał pod ręką. Reakcja była natychmiastowa, powstał w pośpiechu, chcąc znaleźć się jak najdalej od tego pomiotu szatana.
– Dlaczego wszyscy reagują tak samo! – krzyknął Shiro, oburzony. – Czy nikt nigdy nie widział gadającego kota?
Maiden prychnęła, słysząc głosy dobiegające z pokoju obok. Jedynie Deliah była opanowana – siedziała wygodnie w swoim ulubionym fotelu, czekając, aż pozbędą się intruza i będzie mogła iść spokojnie spać.
Drzwi uchyliły się a brunet uśmiechnął się sam do siebie. Na stoliku najprawdopodobniej leżał aparat, bo widział czerwone światełko, które migało co chwilę. Szedł na paluszkach w nadziei, że nikt go nie usłyszy, gdy już miał wyciągać dłoń w stronę swojego sprzętu, światło zapaliło się, a przy jego twarzy znalazła się twarzyczka blond piękności.
– No witaj skarbie. – uśmiechnęła się zadziornie Kayle. – Pomóc Ci w czymś?




Jeśli istnieje piekło na ziemi, to na pewno jest nim liceum. I jeśli ktokolwiek zdecydowanie ma podstawy formułować takie stwierdzenie, to właśnie hybrydy. Faith wzięła głęboki wdech — głównie z przyzwyczajenia, bo przecież nie musiała oddychać. Podniosła wzrok na groźne niebo, w nadziei, że to dobry znak i otworzyła ciężkie drzwi. Na korytarzu panowała kompletna cisza, jako że od dzwonka minęło prawie pięć minut.
– Debile – wysyczała przez zęby Maiden, mrużąc oczy.
Wczorajszego wieczora na polowaniu w lesie napotkały się na dobrze im znaną dwójkę nastolatków – mowa tu oczywiście o Stilinskim i McCall, którzy upijali się w okolicach miejsca ich działania.
– Schlał się, mały Stilinski napruł się jak świnia. – relacjonowała Hayley pozostałym hybrydom (Kayle i Deliah), które pozostały tego wieczoru w domu. Panna Mikaelson pokręciła przecząco głową.
Co też wpadło im do tych pustych łbów? Nie wiedzą, że w lesie zamieszkały hybrydy z piekła rodem? Oczywiście, rozumiały całą tą dramę młodego wilczka, związaną z porzuceniem przez Argent’ównę – bo bądźmy szczerzy, wcale nie była to przerwa w związku, jak wmawiał sobie Scott – ale z drugiej strony był cholernym wilkołakiem, nie mógł się upić, więc po co wpadł na tak wielce idealny plan spędzenia wieczoru w lesie, gdzie jeszcze kilka dni temu latała sobie agresywna alfa?
Brawo, McCall.
– Całe szczęście, mamy już spokój z panem „zakradnę się w nocy do domu hybryd”. – Deliah westchnęła ciężko, powracając pamięcią do wczorajszego dnia. Co też tym dzieciakom w Beacon Hills wpadało do głowy? Czy oni wszyscy tutaj mieli zapędy samobójcze?
– Ale przyznajcie… – Hayley zatrzymała się przed dziewczynami. – Jego reakcja była perfekcyjna. Prawie posikał się ze strachu.
Wszystkie wybuchły głośnym śmiechem a Kayle pokręciła z politowaniem głową. W sumie nie wiedziała czemu, ale chłopak zaimponował jej swoją odwagą. Zawsze miała słabość do ludzi. Zresztą… wydawał jej się słodki. Faith miała już wtrącić swoje trzy grosze, odczytując myśli panny Mikaelson, kiedy rozmowę przerwał im ich ulubiony trener.
– Spóźniłyście się – odrzekł głosem ochrypłym od trzech paczek fajek wypalanych każdego dnia. Hybrydy wpatrywały się w niego kilka minut, pewne, że mogłyby go zmieść z powierzchni ziemi jednym podmuchem. To sprawia, że mimowolnie uśmiechają się do siebie. – Z tego, co wiem, to powinnyście być teraz w klasie i pisać egzamin.
– Egzamin? – rzuciła Deliah, najwyraźniej zaskoczona tą nowiną. – Jaki egzamin.
– Bardzo zabawne, Grimm! – trener puścił jej słowa mimo uszu. Wziął je jedynie za dobry żart. – Mam was odprowadzić, czy zrobicie to same?
Maiden zasalutowała, znikając wraz z przyjaciółkami z pola widzenia nauczyciela. Kiedy wpadły so klasy, test dzięki bogom starym i nowym jeszcze się nie rozpoczął, więc zajęły wolne miejsca i czekały grzecznie, aż dostaną kartki. Ależ to miało być trudne… czujecie ten sarkazm?
"Jest jeden plus", odezwała się Faith w myślach do reszty przyjaciółek. Nawet na nią nie spojrzały. "Trener zapamiętał nasze imiona. Lubię trenera!"
Wszystkie hybrydy zaśmiały się cicho, wbijając wzrok w ławkę. Nawet Deliah pokręciła głową z politowaniem. A potem spojrzały na Harrisa, nauczyciela chemii, który z szerokim uśmiechem podał test swojej ulubionej uczennicy (którą była oczywiście Hayley) i wrócił na swoje miejsce egzaminatora.
– Słuchajcie mnie, bo nie będę powtarzał – zaczął, wracając do postawy bezwzględnego niszczyciela marzeń. – Dwadzieścia pięć procent waszej oceny zależy od tego, czy podpiszecie swoim imieniem i nazwiskiem pierwszą kartkę. Ale jedno z was jak zwykle najpewniej zapomni to zrobić, co sprawi, że po raz kolejny będę kwestionował moje wybory życiowe i miał wątpliwości do tego, czy podjąłem właściwą decyzję o zostaniu nauczycielem. Trzy, dwa, jeden, start!
Harris włączył stoper, a wszyscy rzucili się na kartki jak opętani – w tym Stiles, który miał ze sobą zestaw jakichś piętnastu ołówków. Faith poczuła zawirowania aury któregoś z obecnych w pomieszczeniu – i nie trudno było się domyślić, że chodzi o młodego wilczka. Zmarszczyła czoło.
"Dels, kiedy jest pełnia?", zwróciła się do pani Grimm. Deliah, nie podnosząc wzroku znad kartki, odpowiedziała jej krótko:
"Dzisiaj."
Reszta hybryd jak na zawołanie odwróciła się do tyłu, aby spojrzeć na Scotta. A potem, tylko kiwając głowami, ustaliły, że czegoś spróbują. Hayley zaczęła uparcie ścierać kółko, którym zaznaczyła jedną z odpowiedzi, a Scott zerknął na nią kątem oka, zaciskając powieki. Potem Kayle prędkimi ruchami klikała długopisem, czekając na jego reakcję – była taka sama. Na koniec Faith zakasłała kilkakrotnie.
Kiedy Deliah rozpoczęła uderzanie palcami o ławkę, Scott nie wytrzymał. Złapał za plecak i wybiegł z klasy, a Kayle, korzystając z zamieszania, złapała za jego test, aby prędko uzupełnić go wraz ze swoim własnym. W końcu miała mieć jakiś dobry uczynek zapisany u Boga!
– Panie McCall! – zawołał Harris, ale w tym samym momencie kolejne krzesło się odsunęło i Stiles pobiegł za przyjacielem. Hayley pacnęła Deliah w ramię, aby ta podała jej egzamin Stilinskiego. Grimm wywróciła oczami, ale w końcu zrobiła to, o co prosiła ją przyjaciółka. Wolała już, żeby to ona wypełniała test tego dzieciaka. – Panie Stilinski!
"Idioci!", odezwała się Hayley, próbując jak najszybciej ukończyć aż dwa testy naraz. Faith westchnęła, zdenerwowana. Deliah zmarszczyła lekko czoło, zastanawiając się nad wszystkim.
"On nie potrafi się kontrolować", poinformowała resztę. Hybrydy ledwo powstrzymały się od warczenia. "To będzie bardzo długa noc."
– Czemu Argent'ówna flirtuje z Whittmorem? – zapytała Kayle, kładąc swoją tackę z jedzeniem zaraz obok Hayley. Dziewczyny spojrzały na wymienioną parę, ale po kilku chwilach tylko wzruszyły ramionami.
– Pieprzyć to – mruknęła Deliah. – Niech się puszcza z kim chce. Mnie bardziej interesuje to, co zrobimy z tym… młodocianym Kubą rozpruwaczem.
– Jeszcze nikogo nie zabił – wtrąciła Faith, wgryzając się w jabłko. Nie musiały jeść, ale po pierwsze lubiły czasami coś przegryźć, a po drugie musiały stwarzać pozory. Deliah wywróciła teatralnie oczami, wkurzona, że nikt jej nie rozumie.
– Ale może dzisiaj w nocy – wyjaśniła. Kayle pokiwała głową. Ona i Deliah miały w wilkołaczym biznesie największe doświadczenie. – To co robimy? Która wtrynia się jako chłopak do męskiej szatni, żeby nikogo nie zeżarł?
– Pogięło ją – Hayley zaczęła się głośno śmiać. – Weź, nie przesadzaj. Może i dzisiaj pełnia, ale teraz raczej nie zacznie się przemieniać ot tak. Dopiero wieczorem. Wporząsiu, wtedy go przejmiemy. Ale na razie, dajmy sobie spokój i zaraz po lunchu ruszamy grzecznie na historię.
Reszta pokiwała głowami, chociaż Deliah niezbyt chętnie przystała na tą propozycję. A może trzeba było tym razem pozwolić łowcom wykonać robotę i mieć z głowy, zamiast niańczyć tego…
– Nawet o tym nie myśl – warknęła Faith, czytając w myślach przyjaciółki. Deliah westchnęła ciężko. – To jest dzieciak. Po prostu dzieciak, który miał pecha.
– A co ona chce zrobić? – zapytała Hayley, a Faith splotła ręce na piersi, mierząc panią Bree-Grimm morderczym spojrzeniem.
– Chciała pozwolić Łowcom go zabić.
– Tak, świetny sposób – odezwała się Kayle. – Pozwólmy porąbanej rodzince jego byłej miłości przeciąć go na pół niczym kosmitów w Dead Space.
– Dobra, dobra, po co ta nienawiść – Deliah uniosła ręce w geście obronnym. – Pomatkujemy mu trochę, okay… a teraz chodźmy na historię.
– Panie, tu jest jak w kostnicy! – wrzasnęła Hayley, kiedy cała grupa uczniów wsypała się do klasy historycznej. Paul Wright podkręcił klimatyzację i zdjął bluzę, tłumacząc się tym, że mu gorąco.
– Co się dziwisz, nazywam tą klasę Jotunheim, a ja to Loki, witam wszystkich niszczycieli mojego życia ponownie – Wright machnął ręką i włączył projektor. – Dzisiaj, jak już się pewnie domyśliliście, będzie o bogach nordyckich. Ach, wręcz widzę wasze szczęście.
Choć reszta uczniów szczerzyła się wyłącznie ironicznie, wyobrażając sobie, jak wbija noże i szpilki w tego faceta, to hybrydy uśmiechały się szczerze. To zagadnienie zawsze było dla nich ciekawe, a jak jeszcze potem pojawił się Marvel i wyszły filmy i Tom Hiddleston zagrał Lokiego a Chris Hemsworth wystąpił jako Thor, to…
– Zacznijmy od bogów. Mamy Friggę, Odyna, i mieszkają sobie na Asgardzie. Okay, to wiecie. Greenberg, zamknij mordę! – Paul rzucił swoim piórnikiem w ostatnie ławki, ale przez słabą koordynację ruchową czarny przedmiot uderzył w ramię Deliah, która zawarczała groźnie. – O cholera, przepraszam, celowałem pół metra w prawo… tak więc, Asgard…
– Słyszałyście, że ten dzieciak miał atak paniki? – Faith odwróciła się do Kayle i Deliah, a Hayley prędko zrobiła to samo.
– Kto? – wymamrotała Kayle, przeżuwając kolejnego żelka, którego potajemnie wyjęła z torby położonej na jej kolanach. Maiden ścisnęła dłonie w pięści tak mocno, że posiniały jej knykcie, a potem wzięła głęboki oddech, żeby się uspokoić.
– McCall, panno ogarnięta – wysyczała przez zęby Faith, prawie uderzając dłonią w biurko, aby zwrócić na siebie uwagę Kayle. – Jeżeli on tak słabo się kontroluje, to co go zatrzyma przed rozerwaniem gardła trenerowi, jeżeli go wkurzy?
– My – odezwała się pewnie Deliah. – My go powstrzymamy.
– Zależy, czy tam będziemy – mruknęła Hayley, próbując się skupić zarazem na obydwu rzeczach: wykładzie Wright'a i rozmowie z przyjaciółkami. – Bo wiecie, miałyśmy sprawiać wrażenie normalnych, a hipnotyzowałyśmy już w tym miesiącu trzy osoby.
– Co ty…
– Ja tylko mówię, że może w ciągu dnia powinnyśmy naprawdę przystopować z naszymi supernaturalnymi mocami – Hayley zaczęła się prędko tłumaczyć, bo nie chciała, aby dziewczyny źle ją zrozumiały. Faith pokiwała głową ze zrozumieniem, Kayle chyba pogodziła się z tą myślą, ale Deliah prychnęła drwiącym śmiechem. I to wyprowadziło Hayley z równowagi. – No co? Panna idealna nie będzie potrafiła?
– Powiedz to Maiden – Deliah wskazała kciukiem na dziewczynę siedzącą obok Moontrimmer. – I jej czytaniu w myślach.
– Faith, słyszałaś? – Hayley zerknęła na nią z delikatnym uśmieszkiem, od którego nie potrafiła się powstrzymać. – Koniec z czytaniem w myślach. Przynajmniej na razie. Kiedy będziemy tego potrzebować, wtedy okay, ale… rozumiesz, prawda?
– Tak, tak, zgoda – Faith machnęła ręką wymijająco.  – Ej, oni nie mają teraz treningu lacrosse?
Dziewczyny spojrzały po sobie, przerażone. Wiedziały, że ktoś musiał sprawdzić, czy wszystko jest okay, czy McCall nie porozdziera gardeł kolegów w połowie meczu. I to właśnie wtedy ręka Moontrimmer wystrzeliła w powietrze.
– Panie Wright! – odezwała się Hayley. – Kayle nie najlepiej się czuje. Może powinnam zaprowadzić ją do pielęgniarki?
Paul zerknął na dwie uczennice i bladą Kayle. W sumie praktycznie zawsze była biała jak kartka papieru, ale… czasami potrafiła chyba to kontrolować, bo gdy kilka lat temu próbowały nabrać na złe samopoczucie Klausa, to idiota nawet nie zauważył podstępu. Poza tym – te cztery były nowe. Wright nie wiedział o nich prawie nic, więc skąd mógł być pewien, że symulują?
– Dobra, sama sobie poradzi – machnął głową wskazując na drzwi, a Mikaelson chwiejnym krokiem wyszła z klasy. – Ej, a wasza trójka niech lepiej słucha, bo jutro zrobię z tego wszystkiego wejściówkę.
Hybrydy zignorowały ostrzeżenia swojego nauczyciela i powróciły do rozmyślania nad tym, jak najlepiej byłoby im pilnować McCall'a. W końcu uznały, że jedynym wyjściem będzie zabranie go do ich domu i przypilnowanie go, aby powoli nauczył się sztuki kontrolowania przemiany. I wtedy właśnie wróciła Kayle. Jej spojrzenie było jakieś takie puste, jakby zobaczyła ducha. Zajęła swoje miejsce, nawet nie słuchając pytań Wright'a o to, czy wszystko z nią w porządku.
– Kayle? – Faith pomachała przyjaciółce ręką przed nosem. – Co się stało?
– McCall właśnie pieprzył się z panną Martin w pokoju trenera – wyjaśniła Kayle, ledwo powstrzymując się od puszczenia pawia. Oddałaby życie, żeby tylko wymazali jej to wspomnienie z pamięci. Po plecach przeszedł jej dreszcz, a ona sama wzdrygnęła się na samą myśl o tym wszystkim.
Hayley pobladła.
– Panie Wright! – krzyknęła przez całą klasę. Paul ścisnął w dłoniach marker i przewrócił oczami, zrezygnowany.
– Czego znowu, Moontrimmer?
– Teraz to chyba ja muszę iść do pielęgniarki. Zaraz rzygnę.
– Te dzieciaki, przysięgam na Zeusa! – wrzasnęła Faith, wznosząc ręce do góry, jakby prosiła niebiosa o pomoc. – E tam, co tam, mamy szesnaście lat, pieprzmy się w pokoju trenera! Bo co nam w sumie szkodzi! Chryste, do czego zmierza ten świat? Ja w wieku szesnastki przegryzałam swoją pierwszą tętnicę ofierze, ale uprawianie seksu w gabinecie nauczyciela to już lekka przesada…
– W wieku szesnastu lat nie wiedziałam nawet, czym jest seks! – odezwała się Kayle, wrzucając swoje książki od historii do szafki. – Ojciec trzymał mnie z dala od takich rzeczy, a jak spodobał mi się jakiś chłopak, to najpewniej kończył z kołkiem w sercu, bez głowy, albo wyssany ze wszystkich hektolitrów krwi.
– Klaus to zdecydowanie nadopiekuńczy ojciec – mruknęła Hayley. – Ale wy nie widziałyście Elijah w akcji. A nawet nie jest moim prawdziwym ojcem.
– Uważa się za niego, wierz mi, chce zmienić ci nazwisko, kiedy nie będziesz czujna – poinformowała ją jej przybrana siostra, a Hayley zajęczała, zirytowana. Elijah, Klaus, i ich ojcowskie, szalone pomysły. – A wracając do Scotta. Ja rozumiem. Pełnia i te sprawy, najpewniej nie jest nawet świadomy tego, co robi, ale… pieprzyć się z dziewczyną, w której kocha się jego najlepszy kumpel? Facet ma tupet, na serio…
– Z drugiej strony, może Stilinski w końcu przejrzy na oczy – do rozmowy włączyła się Deliah, która jak dotąd opierała się o szafki i obserwowała kilku chłopaków z drużyny, którzy zawzięcie rozmawiali o tym, że Stilinski trafił na pierwszą linię, a Scott został współ-kapitanem. Prychnęła. Świetnie! Teraz na pewno będzie potrafił powstrzymać się od skopania tyłka Jacksonowi, którego nienawidzi. Lepiej być nie może. – Kochanie się w tej blond lafiryndzie nie przyniesie mu nic dobrego w życiu.
Hayley i Faith pokiwały głowami powoli, zgadzając się z panią Grimm. Wszystkie bez wcześniejszej rozmowy ruszyły na pole do lacrosse, zajmując miejsca na trybunach.
Z początku było spokojnie.
– Do pełni zostało siedem godzin. – mruknęła Deliah mrużąc oczy. – Do tego czasu musimy mieć go na celowniku.
– A później? – wtrąciła Mikaelson, przyglądając się Jackson'owi, który uśmiechnął się do niej zadziornie pod nosem. W sumie nie pogardziłaby nim. Był seksowny. Faith spojrzała na nią zaskoczona, z aprobatą kiwając głową. Nie powiedziała nic, ale jej mina zdradzała wszystko.
– A później – Bree Grimm wstrzymała oddech na widok McCall, który upadł na ziemię. – Później jakoś to będzie.
– McCall, chyba komuś nie podoba się twój nowy status – zaśmiał się trener, co wcale nie było aż tak potrzebne w sytuacji, kiedy młody wilczek rozrabiał przy każdej lepszej okazji. Deliah wywróciła oczami i zaczęła rozmasowywać skronie. Ci ludzie ją wykończą.
Scott chyba wziął na poważnie słowa trenera, bo choć nadeszła kolej Stilesa, to on ponownie stanął na linii startu. Faith prychnęła z niedowierzaniem. Czy to się naprawdę działo? Czy był na serio aż tak lekkomyślny i tak słaby, żeby nie móc się uspokoić?
– Później – podjęła ponownie temat Hayley, widząc, że Scott przebiega przez całe boisko, nokautując wszystkich, którzy stali mu na drodze. – Później porwiemy i zakujemy faceta w najgrubsze kajdany jakie mamy, zamkniemy go w piwnicy, i poczekamy, aż mu przejdzie.
– Pomysł w sumie przedni – Faith pokiwała głową, zgadzając się z przyjaciółką. – Tak zrobimy. O cholera…
– Czy to ten kumpel Jacksona? – Kayle wbiła wzrok w pole do gry, na którym z bólu zwijał się młody chłopak znokautowany po drodze przez Scotta. Ten McCall to był narwaniec. Kompletny. – Kurczę, ale dlaczego Danny? Wszyscy lubią Danny'ego! – dodała, kiedy razem z resztą dziewczyn zeskakiwała z trybun.
Przecisnęły się przez tłum graczy i innych gapiów, aby w końcu zobaczyć Danny'ego, który był tylko z lekka skołowany, bo oberwał w głowę. Hybrydy odetchnęły z ulgą, że tym razem obyło się bez ofiar w ludziach, ale to nie powstrzymało ich od rzucenia wściekłego spojrzenia w stronę Scotta.
– Czy nic mu nie jest? – Do zebranych dołączyła Lydia Martin, niczym oszalała poprawiając włosy. Cztery dziewczyny stojące obok niej pobladły, a Hayley zakryła usta dłonią, jakby miała zaraz zwymiotować. W sumie, naprawdę robiło jej się niedobrze na widok tej blond dziewczynki. – No co? – Lydia zwróciła się do swojego chłopaka, który wpatrywał się w jej usta.
– Szminka ci się rozmazała, Lyds – Faith poklepała pannę Martin po ramieniu, uprzedzając Jackson'a, który miał za chwilę powiedzieć to samo. Lydia wyjęła lusterko i przejrzała się w nim.
– Och, no proszę – Uśmiechnęła się dziwnie pod nosem. – To się zdarza.
Hayley spojrzała wymownie na Stilesa, ale on już pojął, co się stało.
I nie mógł uwierzyć w to, co słyszy i widzi. Przecież… jakieś piętnaście minut temu Scott powiedział mu, że zdecydowanie podoba się Lydii, a… ale… dlaczego… dlaczego by mu to zrobił? Dlaczego wszyscy robili wszystko tak, żeby tylko go dobić? Stiles czuł się okropnie – zupełnie tak, jakby cały świat uparł się, aby go dobić. I może rzeczywiście tak było.
Ale były jeszcze hybrydy.
– Ej, McCall – zawołała Deliah, podchodząc do Scotta razem z Kayle. – Chcesz się przejechać razem z nami? No wiesz, zrobimy sobie małą wycieczkę… teraz.
I z tymi oto słowami, odprowadziły chłopaka z terenu szkoły. Siłą wrzuciły go do samochodu Kayle, Deliah uśpiła go zaklęciem i powiozły go do domu w lesie, podczas gdy Hayley i Faith próbowały wyjaśnić Stilesowi, że zwrócą jego kolegę z rana, zanim jego matka zdąży zauważyć, że zniknął.
Ale Stiles im nie wierzył. Uparł się, że pojedzie razem z nimi.
Po jakimś czasie hybrydy w końcu się zgodziły. W sumie, to nie robiło wielkiej różnicy – i tak już znał pewną część ich sekretu i był powiernikiem tajemnicy Scotta. Był ciekawski. I wsadzał nos w nie swoje sprawy. Zupełnie jak Parker, który znowu w tajemnicy strzelał fotki tym dziewczynom, bo coś mu w nich nie pasowało.
A mówiąc coś miał na myśli wszystko.
– A ten czego tu?! – Deliah naskoczyła na Stilesa, kiedy tylko ten przekroczył próg ich domu. Przerażony chłopak uderzył plecami o ścianę za sobą, ale pomiędzy nim a Deliah natychmiast pojawiła się Hayley.
– Wdech i wydech, seryjny morderco! – wrzasnęła Moontrimmer, a światła w pokoju zamigotały. Faith zbliżyła się do niej nieznacznie. Hayley nie do końca potrafiła panować nad swoimi mocami. To prawda, próbowała to wszystko robić jak najlepiej, ale nie zawsze jej wychodziło. Czasami traciła kontrolę, tak, jak teraz. – On chce pomóc!
– Spoko, jak chce słuchać wrzasków tego na dole, to nie ma sprawy – warknęła Deliah, zostawiając ich w spokoju. Dopiero wtedy Stiles ponownie zaczerpnął powietrza. Hayley odwróciła się, aby na niego spojrzeć.
– Bywa nerwowa – wyjaśniła krótko, wskazując mu salon. – Faith, bądź tak miła i zadzwoń po Dereka. Martwił się, czy ten młody nie będzie biegał bez kagańca po lesie.
– Dam sygnał Matt'owi, żeby przywiózł trochę żarcia – zgłosiła entuzjastycznie Kayle, sadzając Stilesa na kanapie w salonie. Ledwo ogarniał, co się wokół niego działo. Zrozumiał tyle, że dla nich to wszystko było jak chleb powszedni, ale chciał się upewnić, że nie zrobią jego przyjacielowi krzywdy.
I jeszcze jedno spostrzeżenie. Skoro Hayley kazała Faith zadzwonić do Dereka, to by oznaczało, że on przeżył. Jednak przeżył, o szczęśliwy dniu!
– Niech weźmie dwie mega – usłyszał głos Faith, kiedy znowu zaczął skupiać się na otoczeniu. Najwyraźniej chodziło o pizzę, bo po chwili Kayle zwróciła się do niego:
– Chłoptasiu, ty jaką lubisz?
– …ja… ten… ten tego, ja… ja mogę… zjeść taką- taką jak wy – wyjąkał w końcu Stiles. Mikaelson uśmiechnęła się przyjaźnie i Stiles słyszał, jak podaje niejakiemu Matt'owi zamówienie na trzy mega pizze.
– Więc? – Hayley usiadła obok niego na kanapie, podpierając się łokciem o szklany stolik. – W skali od jednego do dziesięciu... jak bardzo jesteś zły na swojego kochanego przyjaciela.
Stiles przełknął głośno ślinę. Wiedziały. Wiedziały dosłownie o wszystkim. Czym były te cztery tajemnicze kobiety.
– O co... co... co masz na myśli? – chłopak nie wyglądał na do końca świadomego.
– Oj, Hayley! – Faith rzuciła w nią ścierką, widząc przerażenie wymalowane na twarzy nastolatka. – Nie widzisz, że ledwo żyje?
Panna Moontrimmer uśmiechnęła się zadziornie pod nosem, w duchu ciesząc się jak małe dziecko, że brzydkie poczynania Lydii Martin wyszły na powierzchnię zawojować świat. Hayley: 1, Lydia: 0.
– Jesteście wampirami? – po chwili milczenia spytał Stiles, lustrując pozostałe kobiety w salonie. Kayle pokręciła przecząco głową, rozbawiona jego pytaniem.
– To nawet bardziej skomplikowane niż mogłoby ci się wydawać. – poklepała go po plecach Faith
– Powoli słodziutki – odezwała się Mikaelson, nalewając sobie do kieliszka czerwoną substancję. – Jesteśmy hybrydami.
– Hybrydami? – powtórzył zaskoczony chłopak, nie do końca wierząc w to, co słyszy. – Mieszańcami dwóch istot supernaturalnych?
– Brawo, Sherlocku! – Faith opadła na kanapę, kładąc swoje nogi na jego kolanach, tak, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Złapała za paczuszkę czekoladowych cukierków i władowała je wszystkie do swojej buzi. Chłopak podskoczył w miejscu. Hayley pokręciła przecząco głową, w myślach karcąc Maiden za terroryzowanie nastolatka. Faith w odpowiedzi przekręciła teatralnie oczami i wróciła do wcześniejszej rozmowy. Kayle poprawiła się na siedzeniu w taki sposób, aby znaleźć się bliżej chłopaka.
– Każda hybryda jest inna – zaczęła spokojnie, upijając łyk czerwonego wina. Taką przynajmniej nadzieję miał Stiles, i to właśnie sobie wmawiał. – Ja jestem wampirem i wilkołakiem. Hayley czarownicą i wampirem, Deliah wilkołakiem i czarownicą a Faith wampirem i... oświeć nas, najdroższa...
– I największą zagadką wszechświata. – dokończyła Maiden, uśmiechając się jak w reklamie pasty do zębów. – Ciągnie mnie wszystko co... związane z wodą? Greką? Sama jeszcze tego nie rozwiązałam.
– Więc jesteś czymś w rodzaju... wampirzej Ariel? – Stiles zaśmiał się sam do siebie, a Maiden uderzyła go poduszką.
– Trzymajcie mnie! – warknęła, a obok niej jak na zawołanie pojawiła się Hayley, podtykając pod nos nastolatka pudełko z pizzą.
W pokoju pojawiła się Deliah. Nie wyglądała jakby wróciła właśnie z Disneylandu.
– Coś nie tak? – Hayley od razu zauważyła zachowanie hybrydy. Cmoknęła głośno, poirytowana, że nie może w spokoju dokończyć swojego kawałka pizzy.
– Nieważne… – Machnęła ręką, dając jej do zrozumienia, że nie chce o tym rozmawiać przy Stilinskim. Maiden od razu pojęła iluzję. Scott wyznał, że tak naprawdę to Lydia go pocałowała. Co za tym idzie, Grimm nie chciała jeszcze bardziej dołować przyjaciela McCall, który w końcu zaczął zachowywać się normalnie w ich towarzystwie.
Nie minęło kilka sekund, kiedy wszystkie hybrydy wiedziały już co jest grane. Moontrimmer jeszcze raz spojrzała na syna szeryfa, współczując mu z całego serca, że zakochał się w takiej wyrachowanej suce.
Wielkie było zaskoczenie Stilesa, kiedy do domu hybryd wparował sam Derek Hale, nie kwapiąc się nawet zapukać.
– Gdzie on jest? – zapytał, ignorując towarzystwo jedynej ludzkiej istoty w pomieszczeniu. Deliah pociągnęła go za sobą, chcąc uniknąć zadawania dalszych niepotrzebnych pytań. Kayle, Faith i Hayley wstały jednak w tym samym czasie, gotowe zobaczyć, jak potoczy się dalsza przygoda wilczka McCall.
– Ty zostajesz. – Kayle zatrzymała nastolatka w przejściu, który w odpowiedzi tupnął tylko nerwowo nogą. – Nie wiadomo, w jakim stanie może być twój kochliwy przyjaciel.
Stilinski skrzyżował ręce na piersi i wrócił na swoje miejsce. Był w domu istot supernaturalnych – rozsądek podpowiadał mu nie podskakiwać. Obok niego usiadł Shiro, szukając wygodnego miejsca do ułożenia się.
– Jak zwykle nigdzie nie mam wstępu – mruknął cicho brunet, w myślach układając sobie arcy zły plan, jak odegrać się na swoim przyjacielu za pocałunek z jego największą miłością.
– Mi to mówisz? – Shiro wskoczył na jego kolana i polizał przednią łapę. Stilinski w kilka sekund zrzucił go na podłogę a sam wskoczył na sofę, łapiąc za poduszkę, gotowy użyć jej jako narzędzia zbrodni. – Czuję się urażony. – odrzekł spokojnie Shiro, wskakując na fotel Deliah. – To już druga taka sytuacja w tygodniu. Czy wy ludzie nie ma cie do nas trochę szacunku? Jestem tylko gadającym kotem, nie zabiję ciebie i twojej rodziny... no chyba, że.. BĘDZIESZ MNĄ RZUCAŁ PO POKOJU JAK HYBRYDA JEDZENIEM.
Gdyby nie fakt, że Stiles poznał już dzisiaj cztery hybrydy a jego najlepszy przyjaciel został wilkołakiem, z pewnością zemdlałby na miejscu. W tym przypadku był tylko nieźle przerażony.
 
– Oddałbym nerkę, żeby mieć teraz kamerę – Derek zarechotał cicho pod nosem, patrząc na młodego wilczka, który przypięty do ściany grubymi łańcuchami, nadal próbował się wydostać. – Chłopie, nie kręć się tak. Tylko pogarszasz sytuację…
– Wypuśćcie mnie! – warczał dalej Scott. Hayley stojąca obok Dereka zakryła uszy dłońmi.
– Drze się tak cały czas, od kiedy go tu przywiozłam – wytłumaczyła Deliah, zbliżając się do chłopaka tak, że gdyby tylko podbiegł jak najbliżej niej, prawie dotykałby nosem jej twarzy, ale nadal nie byłby w stanie jej tknąć, bo powstrzymywałyby go łańcuchy.
– I dobrze zrobiłaś – Hale pochwalił krótko Deliah, a ona uśmiechnęła się zadziornie. – Na więcej komplementów nie licz, nie stać mnie.
– Zawsze coś – mruknęła Grimm, wzruszając obojętnie ramionami. – Przejdzie mu i jutro będzie miał tylko poczucie winy i cholerny ból w sercu, że tak zranił Stilesa.
– Co bardzo mnie śmieszy, swoją drogą – odezwała się Kayle. – Bo wiecie, on tu przyjechał, tak naprawdę narażając życie, żeby tylko sprawdzić, czy z nim wszystko w porządku, a McCall tutaj traktuje go… jak śmiecia.
– Kayle, poważnie, przełóżmy tą rozmowę na inny termin – przerwała jej Faith, nim Mikaelson miała okazję powiedzieć coś jeszcze. Ale było już za późno.
– Bo jest śmieciem! – dorzucił drwiąco Scott, a Hayley poczuła, że zaraz przywali mu w twarz, jeżeli nie wyjdzie z tego pomieszczenia. Machnęła ręką wymijająco i opuściła piwnicę, nadal słysząc jeszcze jakieś krzyki Scotta.
– Lepiej idźcie. Łatwo mu teraz będzie was sprowokować – poradził im Derek, a Faith i Kayle zatrzymały się w drzwiach, widząc, że Deliah nie ruszyła się choćby o centymetr.
– Dels, nie idziesz? – Faith zapytała o to spokojnie, jakby krzyczący wilkołak wcale nie był w pokoju. Deliah pokręciła głową.

– Nie, zostanę. Szykuje się niezła komedia.
To nie tak, że hybrydy nie chcą czuć. One chcą. Dlatego nie wyłączają emocji. Mogą, ale tego nie robią. Dlaczego? W zasadzie to chyba nikt tak do końca nie wie. Może to właśnie współczucie. Może to ono utwierdza je w przekonaniu, że ich istnienie ma sens. Bo gdyby nic ich nie utrzymywało w tym przekonaniu, zamieniłyby się w maszyny do zabijania.Hybrydy, wbrew wszystkim pozorom, mają ludzkie odruchy.I być może to właśnie to okaże się kiedyś ich zgubą.

10 komentarzy:

  1. Miałam ochotę przywalić Scott'owi za to co powiedział... Serio, gdyby nie to, że drugiego laptopa nie dostanę, już dawno bym to zrobiła. Parker, chyba gościa nie lubię, jakiś taki natrętny fotograf. Boże, co ja bym dała... Jak ja się śmiałam, nie to jakieś nieporozumienie, po prostu. Nie wiem, co ja mam komentować. Teksty jak zawsze wspaniałe, boskie, genialne, zabawne... Wszystko świetnie opisane. No nic ja się zbieram. Pozdrawiam i weny życzę.
    Julia <3
    Ps: Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zupełnie tak, jak Hayley! Też najchętniej by mu przywaliła! (Faith zresztą też, tak więc...).
      Parker! Och, co do Petera, to spokojnie, będzie jeszcze miał swoje momenty i może dzięki temu zyska twoją sympatię ; )
      Cieszymy się, że ci się podoba! <3
      xoxo, Fejf & Hejls.

      Usuń
  2. No dobra.
    Rozdział jak zwykle boski. Skąd wy czerpiecie te pomysły?
    Oto co ja myślę o rozdziale:

    1. Ten moment kiedy Hayley chciała przywalić Scott'owi, no to tez miałam ochotę mu przywalić, no ale laptop mam tylko jeden :)

    2. Stiles najlepszy przyjaciel pod słońcem <3
    Kocham go, a Scott powinien się cieszyć, że ma takiego kolegę, a nie go obrażać.

    3. Hybrydy są najlepsze, Hayley, Faith, Deliah, Kayle wymiatają.

    4. Peter to idiota., żeby włamywać się do domu hybryd.

    5. Shiro jest najlepszy. Hahhahahaha. Zawsze się śmieje na jego momentach. Uwielbiam go. Najlepsza i najśmieszniejsza postać waszego blogu.

    6. Kocham wasz i czekam na kolejne rozdziały <3

    P.S. Mam pytanie dodacie w waszym blogu: Kirę, Petera, Malię i Liama?

    Pozdrawiam

    XOXO

    Maya

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hayley: Pomysły... Faith, co ja mam im odpowiedzieć?!
      Faith: ...to życie. Większość tekstów to po prostu teksty z życia.
      Hejls: Szczególnie teksty nauczyciela. Paul Wright istnieje naprawdę. W wydaniu innego imienia i nazwiska oczywiście, ale naprawdę istnieje i jest naszym cudnym hisztorykiem.
      Fejf: Wszyscy kochają hisztoryka. Ma zajebiste teksty. Te, które są w tym rozdziale, naprawdę kiedyś padły :3
      Hejls: Peter to idiota. Ha. Temu nie zaprzeczę.
      Fejf: A pomyśleć, że postać Shiro została stworzona zupełnie przypadkiem...
      Hejls: my tez cię kochamy i zabieramy się za następny rozdział!
      Fejf: Em, Kira, Malia, Peter i Liam pojawią się w swoim czasie. Cierpliwości, w końcu tu wystąpią :>
      xoxo, Hejls & Fejf.

      Usuń
    2. Dziękuję, za wiadomość, że jednak te postacie wystąpią. A więc czekam na kolejne rozdziały i wystarczy czekać na ich przybycie.
      P.S. Hayley będzie z Derek'iem prawda?

      A tak w ogóle to macie fantastyczne rozdziały i zwiastuny.

      Dzięki za wiadomość.
      Ja też was kocham.
      Czekam na kolejne rozdziały <3

      XOXO

      Maya

      Usuń
    3. Nie chcemy spojlerować, bo życie miłosne każdej z hybryd będzie... barwne, a Hayley... oj biedna będzie zakochana po uszy w kimś z piękną duszą - nie ciałem. Ale czy to się zmieni? Przekonacie się sami! ;-)

      Dziękujemy, cieszymy się na wieść, że komuś naprawdę podoba się nasza praca, bo same Hybrid Sisterhood widzimy już jako serial a wstawki w rozdziałach jak np. intro czy stroje hybryd ma choć trochę przybliżyć wam ich świat.

      Mocno ściskamy.
      A nowy rozdział już się tworzy.

      xoxo, Fejf & Hejls.

      Usuń
  3. Nie wiem czy jesteście tego świadome ale to jest najlepsze opowiadanie jakie kiedykolwiek czytałam. A fakt, że Jest w nim Peter sprawia, że nie mogę go NIE czytać. XD Jednym słowem arcydzieło. Barwne postacie, ciekawe opisy, i zabójcze dialogi. CZego chcieć więcej? Jedynie rozdziałów chyba! Xd Nicierpliwie czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DZIĘKUJEMY TAK BARDZO ;___; to daje tak wielkiego kopa do dalszej pracy, naprawdę! I tak wiele dla nas znaczy, eh... po prostu dziękujemy.
      Też lubimy Petera! To taka fajna postać i ciekawe urozmaicenie fabuły, no nie? :3
      Dziękujemy, dziękujemy i jeszcze raz - dziękujemy!
      xoxo, Fejf i Hejls.

      Usuń
  4. Na Zeusa, jesteście genialne!
    Te wasze teksty... Was nie da się nie kochać!
    Wasz blog jest jedynym blogiem związanym m. in. z Teen wolf, jaki znam XD
    Pozdrowienia od zahipnotyzowanej śmiertelniczki! Weny! ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. O jeny, nie wiem, co napisać... Po prostu świetne!
    Zapraszam Was o tutaj (http://death-that-never-comes.blogspot.com/p/inne.html) gdyż zostałyście nominowane do Liebster Blog Award :D

    OdpowiedzUsuń

Theme by Luna