Jeżeli chcecie być informowani o nowych rozdziałach - nic prostszego. Zapraszamy do zapisania się w specjalnej zakładce "ZAPISY". Podajcie swojego twittera albo blog, cokolwiek. Po prostu sposób, w jaki mamy was informować.
+ jeżeli już macie twittera, przy wspomnieniach o naszym blogu lub opowiadaniu, dajcie hashtag #HybrydyPL. Będziemy przeglądać to w każdej wolnej chwili.
____________________
Hybrydy, jak to z hybrydami bywa, miewają ludzkie odruchy. Bywają okrutne, zimne i zgrywają niedostępne - ale gdzieś tam w głębi tkwi ta zagubiona ludzka cząstka, która sprawia, że też czują. Co prawda nie czują wszystkiego, ale wiele. W tym współczucie dla osobników śmiertelnych. A przynajmniej... dla niektórych z nich.
♣
Peter
Parker nigdy nie był typem osoby, która myślała o
konsekwencjach swoich czynów, i gdy tylko sprzed oczu zniknęło mu czarne autko
prowadzone przez kobiety, które z pewnością mogły pozbawić go życia, namierzył
odebrany aparat, gotowy odzyskać swoją własność. Oczywiście wtedy nie wiedział
do końca w jakie gówno się pakuje.
Ściganie istot supernaturalnych nie było jego najlepszym
pomysłem – wręcz przeciwnie, mogło znajdować się na szczycie listy najgorszych
pomysłów. I choć przerażała go wizja zginięcia – najprawdopodobniej przez
wielogodzinne tortury – to gotowy był na takie poświęcenie. To mógł być reportaż
jego życia. Nie mógł zmarnować takiej szansy.
Jak na swoją ludzką formę poruszał się niewiarygodnie
szybko. Do lasu dotarł w niecałe pięć minut, a z każdą kolejną chwilą jego
serce biło coraz to szybciej. Nie wiedział na co ma się przygotować – czy nowe
uczennice to tak naprawdę krwiożercze potwory mieszkające w jaskini? Na
samą myśl na skórze wyskoczyła mu gęsia skórka. Emocje nieco opadły, kiedy
zatrzymał się przed ogromnymi drzwiami. Co też nowoczesna willa robiła w środku
lasu? Nadajnik jednak nie kłamał. Jego aparat znajdował się w tym domu.
Co miał zrobić? Zapukać i poprosić o swoją własność?
Nie.
Zginąłby przy pierwszej sylabie.
Poczekać aż wyjdą i się zakraść? Nie, to trwałoby za długo,
musiał działać od razu. Czym prędzej obszedł cały dom, szukając otwartego okna.
Bingo! Nie musiał długo czekać, bo wystarczyło przejść kilka kroków dalej, by
odnaleźć przejście do środka.
– Co wyprawia ten debil? – mruknęła Hayley, siedząc w
ciemności w salonie. Zapach Parkera wyczuła praktycznie w chwili, gdy wkroczył
do lasu, co w sumie okazało się przydatne, bo przypomniały sobie, że przecież
nie wymazały mu pamięci.
– Mi to powiedz. – wzruszyła ramionami Mikaelson,
zakładając nogę na nogę. W spokoju czekały aż Peter „włamie się” do domu i zastanie
je w salonie. Usłyszały jak okno rozsuwa się a po chwili głośny huk.
– Kurwa! – zaklął młody fotograf, upadając na ziemię.
Podparł się na łokciach. – No cześć kotku. – uśmiechnął się, widząc przed sobą
Shiro, który w spokoju lizał sobie łapę. Zwinnym ruchem ręki wyjął telefon z tylnej kieszeni spodni i
zrobił mu zdjęcie z fleszem.
– Kurwa! Człowieku! Nie po oczach! – zawył kocur, gotowy
rzucić się na niego z pazurami. Peter wstrzymał oddech i czym prędzej rzucił w
kota tym, co akurat miał pod ręką. Reakcja była natychmiastowa, powstał w
pośpiechu, chcąc znaleźć się jak najdalej od tego pomiotu szatana.
– Dlaczego wszyscy reagują tak samo! – krzyknął Shiro,
oburzony. – Czy nikt nigdy nie widział gadającego kota?
Maiden prychnęła, słysząc głosy dobiegające z pokoju obok.
Jedynie Deliah była opanowana – siedziała wygodnie w swoim ulubionym fotelu,
czekając, aż pozbędą się intruza i będzie mogła iść spokojnie spać.
Drzwi uchyliły się a brunet uśmiechnął się sam do siebie.
Na stoliku najprawdopodobniej leżał aparat, bo widział czerwone światełko,
które migało co chwilę. Szedł na paluszkach w nadziei, że nikt go nie usłyszy,
gdy już miał wyciągać dłoń w stronę swojego sprzętu, światło zapaliło się, a
przy jego twarzy znalazła się twarzyczka blond piękności.
– No witaj skarbie. – uśmiechnęła się zadziornie Kayle. –
Pomóc Ci w czymś?
♣
♣
Jeśli istnieje piekło na ziemi, to na pewno jest nim
liceum. I jeśli ktokolwiek zdecydowanie ma podstawy formułować takie
stwierdzenie, to właśnie hybrydy. Faith wzięła głęboki wdech — głównie z przyzwyczajenia,
bo przecież nie musiała oddychać. Podniosła wzrok na groźne niebo, w nadziei,
że to dobry znak i otworzyła ciężkie drzwi. Na korytarzu panowała kompletna
cisza, jako że od dzwonka minęło prawie pięć minut.
– Debile – wysyczała przez zęby Maiden, mrużąc oczy.
Wczorajszego wieczora na polowaniu w lesie napotkały się na
dobrze im znaną dwójkę nastolatków – mowa tu oczywiście o Stilinskim i McCall,
którzy upijali się w okolicach miejsca ich działania.
– Schlał się, mały Stilinski napruł się jak świnia. –
relacjonowała Hayley pozostałym hybrydom (Kayle i Deliah), które pozostały tego
wieczoru w domu. Panna Mikaelson pokręciła przecząco głową.
Co też wpadło im do tych pustych łbów? Nie wiedzą, że w
lesie zamieszkały hybrydy z piekła rodem? Oczywiście, rozumiały całą tą dramę
młodego wilczka, związaną z porzuceniem przez Argent’ównę – bo bądźmy szczerzy,
wcale nie była to przerwa w związku, jak wmawiał sobie Scott – ale z drugiej
strony był cholernym wilkołakiem, nie mógł się upić, więc po co wpadł na tak
wielce idealny plan spędzenia wieczoru w lesie, gdzie jeszcze kilka dni temu
latała sobie agresywna alfa?
Brawo, McCall.
– Całe szczęście, mamy już spokój z panem „zakradnę się w
nocy do domu hybryd”. – Deliah westchnęła ciężko, powracając pamięcią do
wczorajszego dnia. Co też tym dzieciakom w Beacon Hills wpadało do głowy? Czy
oni wszyscy tutaj mieli zapędy samobójcze?
– Ale przyznajcie… – Hayley zatrzymała się przed
dziewczynami. – Jego reakcja była perfekcyjna. Prawie posikał się ze strachu.
Wszystkie wybuchły głośnym śmiechem a Kayle pokręciła z
politowaniem głową. W sumie nie wiedziała czemu, ale chłopak zaimponował jej
swoją odwagą. Zawsze miała słabość do ludzi. Zresztą… wydawał jej się słodki.
Faith miała już wtrącić swoje trzy grosze, odczytując myśli panny Mikaelson,
kiedy rozmowę przerwał im ich ulubiony trener.
– Spóźniłyście się – odrzekł głosem ochrypłym od trzech
paczek fajek wypalanych każdego dnia. Hybrydy wpatrywały się w niego kilka
minut, pewne, że mogłyby go zmieść z powierzchni ziemi jednym podmuchem. To
sprawia, że mimowolnie uśmiechają się do siebie. – Z tego, co wiem, to
powinnyście być teraz w klasie i pisać egzamin.
– Egzamin? – rzuciła Deliah, najwyraźniej zaskoczona tą
nowiną. – Jaki egzamin.
– Bardzo zabawne, Grimm! – trener puścił jej słowa mimo
uszu. Wziął je jedynie za dobry żart. – Mam was odprowadzić, czy zrobicie to
same?
Maiden zasalutowała, znikając wraz z przyjaciółkami z pola
widzenia nauczyciela. Kiedy wpadły so klasy, test dzięki bogom starym i nowym
jeszcze się nie rozpoczął, więc zajęły wolne miejsca i czekały grzecznie, aż
dostaną kartki. Ależ to miało być trudne… czujecie ten sarkazm?
"Jest jeden plus",
odezwała się Faith w myślach do reszty przyjaciółek. Nawet na nią nie
spojrzały. "Trener zapamiętał nasze
imiona. Lubię trenera!"
Wszystkie hybrydy zaśmiały się cicho, wbijając wzrok w
ławkę. Nawet Deliah pokręciła głową z politowaniem. A potem spojrzały na
Harrisa, nauczyciela chemii, który z szerokim uśmiechem podał test swojej
ulubionej uczennicy (którą była oczywiście Hayley) i wrócił na swoje miejsce
egzaminatora.
– Słuchajcie mnie, bo nie będę powtarzał – zaczął, wracając
do postawy bezwzględnego niszczyciela marzeń. – Dwadzieścia pięć procent waszej
oceny zależy od tego, czy podpiszecie swoim imieniem i nazwiskiem pierwszą
kartkę. Ale jedno z was jak zwykle najpewniej zapomni to zrobić, co sprawi, że
po raz kolejny będę kwestionował moje wybory życiowe i miał wątpliwości do
tego, czy podjąłem właściwą decyzję o zostaniu nauczycielem. Trzy, dwa, jeden,
start!
Harris włączył stoper, a wszyscy rzucili się na kartki jak
opętani – w tym Stiles, który miał ze sobą zestaw jakichś piętnastu ołówków.
Faith poczuła zawirowania aury któregoś z obecnych w pomieszczeniu – i nie
trudno było się domyślić, że chodzi o młodego wilczka. Zmarszczyła czoło.
"Dels, kiedy
jest pełnia?", zwróciła się do pani Grimm. Deliah, nie podnosząc
wzroku znad kartki, odpowiedziała jej krótko:
"Dzisiaj."
Reszta hybryd jak na zawołanie odwróciła się do tyłu, aby
spojrzeć na Scotta. A potem, tylko kiwając głowami, ustaliły, że czegoś
spróbują. Hayley zaczęła uparcie ścierać kółko, którym zaznaczyła jedną z
odpowiedzi, a Scott zerknął na nią kątem oka, zaciskając powieki. Potem Kayle
prędkimi ruchami klikała długopisem, czekając na jego reakcję – była taka sama.
Na koniec Faith zakasłała kilkakrotnie.
Kiedy Deliah rozpoczęła uderzanie palcami o ławkę, Scott
nie wytrzymał. Złapał za plecak i wybiegł z klasy, a Kayle, korzystając z
zamieszania, złapała za jego test, aby prędko uzupełnić go wraz ze swoim
własnym. W końcu miała mieć jakiś dobry uczynek zapisany u Boga!
– Panie McCall! – zawołał Harris, ale w tym samym momencie
kolejne krzesło się odsunęło i Stiles pobiegł za przyjacielem. Hayley pacnęła
Deliah w ramię, aby ta podała jej egzamin Stilinskiego. Grimm wywróciła oczami,
ale w końcu zrobiła to, o co prosiła ją przyjaciółka. Wolała już, żeby to ona
wypełniała test tego dzieciaka. – Panie Stilinski!
"Idioci!",
odezwała się Hayley, próbując jak najszybciej ukończyć aż dwa testy naraz. Faith
westchnęła, zdenerwowana. Deliah zmarszczyła lekko czoło, zastanawiając się nad
wszystkim.
"On nie potrafi
się kontrolować", poinformowała resztę. Hybrydy ledwo powstrzymały się
od warczenia. "To będzie bardzo
długa noc."
♣
– Czemu Argent'ówna flirtuje z Whittmorem? – zapytała
Kayle, kładąc swoją tackę z jedzeniem zaraz obok Hayley. Dziewczyny spojrzały
na wymienioną parę, ale po kilku chwilach tylko wzruszyły ramionami.
– Pieprzyć to – mruknęła Deliah. – Niech się puszcza z kim
chce. Mnie bardziej interesuje to, co zrobimy z tym… młodocianym Kubą
rozpruwaczem.
– Jeszcze nikogo nie zabił – wtrąciła Faith, wgryzając się
w jabłko. Nie musiały jeść, ale po pierwsze lubiły czasami coś przegryźć, a po
drugie musiały stwarzać pozory. Deliah wywróciła teatralnie oczami, wkurzona,
że nikt jej nie rozumie.
– Ale może dzisiaj w nocy – wyjaśniła. Kayle pokiwała
głową. Ona i Deliah miały w wilkołaczym biznesie największe doświadczenie. – To
co robimy? Która wtrynia się jako chłopak do męskiej szatni, żeby nikogo nie zeżarł?
– Pogięło ją – Hayley zaczęła się głośno śmiać. – Weź, nie
przesadzaj. Może i dzisiaj pełnia, ale teraz raczej nie zacznie się przemieniać
ot tak. Dopiero wieczorem. Wporząsiu, wtedy go przejmiemy. Ale na razie, dajmy
sobie spokój i zaraz po lunchu ruszamy grzecznie na historię.
Reszta pokiwała głowami, chociaż Deliah niezbyt chętnie
przystała na tą propozycję. A może trzeba było tym razem pozwolić łowcom
wykonać robotę i mieć z głowy, zamiast niańczyć tego…
– Nawet o tym nie myśl – warknęła Faith, czytając w myślach
przyjaciółki. Deliah westchnęła ciężko. – To jest dzieciak. Po prostu dzieciak,
który miał pecha.
– A co ona chce zrobić? – zapytała Hayley, a Faith splotła
ręce na piersi, mierząc panią Bree-Grimm morderczym spojrzeniem.
– Chciała pozwolić Łowcom go zabić.
– Tak, świetny sposób – odezwała się Kayle. – Pozwólmy
porąbanej rodzince jego byłej miłości przeciąć go na pół niczym kosmitów w Dead
Space.
– Dobra, dobra, po co ta nienawiść – Deliah uniosła ręce w
geście obronnym. – Pomatkujemy mu trochę, okay… a teraz chodźmy na historię.
♣
– Panie, tu jest jak w kostnicy! – wrzasnęła Hayley, kiedy
cała grupa uczniów wsypała się do klasy historycznej. Paul Wright podkręcił
klimatyzację i zdjął bluzę, tłumacząc się tym, że mu gorąco.
– Co się dziwisz, nazywam tą klasę Jotunheim, a ja to Loki,
witam wszystkich niszczycieli mojego życia ponownie – Wright machnął ręką i
włączył projektor. – Dzisiaj, jak już się pewnie domyśliliście, będzie o bogach
nordyckich. Ach, wręcz widzę wasze szczęście.
Choć reszta uczniów szczerzyła się wyłącznie ironicznie,
wyobrażając sobie, jak wbija noże i szpilki w tego faceta, to hybrydy
uśmiechały się szczerze. To zagadnienie zawsze było dla nich ciekawe, a jak
jeszcze potem pojawił się Marvel i wyszły filmy i Tom Hiddleston zagrał Lokiego
a Chris Hemsworth wystąpił jako Thor, to…
– Zacznijmy od bogów. Mamy Friggę, Odyna, i mieszkają sobie
na Asgardzie. Okay, to wiecie. Greenberg, zamknij mordę! – Paul rzucił swoim
piórnikiem w ostatnie ławki, ale przez słabą koordynację ruchową czarny
przedmiot uderzył w ramię Deliah, która zawarczała groźnie. – O cholera,
przepraszam, celowałem pół metra w prawo… tak więc, Asgard…
– Słyszałyście, że ten dzieciak miał atak paniki? – Faith
odwróciła się do Kayle i Deliah, a Hayley prędko zrobiła to samo.
– Kto? – wymamrotała Kayle, przeżuwając kolejnego żelka,
którego potajemnie wyjęła z torby położonej na jej kolanach. Maiden ścisnęła
dłonie w pięści tak mocno, że posiniały jej knykcie, a potem wzięła głęboki
oddech, żeby się uspokoić.
– McCall, panno ogarnięta – wysyczała przez zęby Faith,
prawie uderzając dłonią w biurko, aby zwrócić na siebie uwagę Kayle. – Jeżeli
on tak słabo się kontroluje, to co go zatrzyma przed rozerwaniem gardła
trenerowi, jeżeli go wkurzy?
– My – odezwała się pewnie Deliah. – My go powstrzymamy.
– Zależy, czy tam będziemy – mruknęła Hayley, próbując się
skupić zarazem na obydwu rzeczach: wykładzie Wright'a i rozmowie z
przyjaciółkami. – Bo wiecie, miałyśmy sprawiać wrażenie normalnych, a
hipnotyzowałyśmy już w tym miesiącu trzy osoby.
– Co ty…
– Ja tylko mówię, że może w ciągu dnia powinnyśmy naprawdę
przystopować z naszymi supernaturalnymi mocami – Hayley zaczęła się prędko
tłumaczyć, bo nie chciała, aby dziewczyny źle ją zrozumiały. Faith pokiwała
głową ze zrozumieniem, Kayle chyba pogodziła się z tą myślą, ale Deliah
prychnęła drwiącym śmiechem. I to wyprowadziło Hayley z równowagi. – No co?
Panna idealna nie będzie potrafiła?
– Powiedz to Maiden – Deliah wskazała kciukiem na
dziewczynę siedzącą obok Moontrimmer. – I jej czytaniu w myślach.
– Faith, słyszałaś? – Hayley zerknęła na nią z delikatnym
uśmieszkiem, od którego nie potrafiła się powstrzymać. – Koniec z czytaniem w
myślach. Przynajmniej na razie. Kiedy będziemy tego potrzebować, wtedy okay,
ale… rozumiesz, prawda?
– Tak, tak, zgoda – Faith machnęła ręką wymijająco. – Ej, oni nie mają teraz treningu lacrosse?
Dziewczyny spojrzały po sobie, przerażone. Wiedziały, że
ktoś musiał sprawdzić, czy wszystko jest okay, czy McCall nie porozdziera
gardeł kolegów w połowie meczu. I to właśnie wtedy ręka Moontrimmer wystrzeliła
w powietrze.
– Panie Wright! – odezwała się Hayley. – Kayle nie
najlepiej się czuje. Może powinnam zaprowadzić ją do pielęgniarki?
Paul zerknął na dwie uczennice i bladą Kayle. W sumie
praktycznie zawsze była biała jak kartka papieru, ale… czasami potrafiła chyba
to kontrolować, bo gdy kilka lat temu próbowały nabrać na złe samopoczucie
Klausa, to idiota nawet nie zauważył podstępu. Poza tym – te cztery były nowe.
Wright nie wiedział o nich prawie nic, więc skąd mógł być pewien, że symulują?
– Dobra, sama sobie poradzi – machnął głową wskazując na
drzwi, a Mikaelson chwiejnym krokiem wyszła z klasy. – Ej, a wasza trójka niech
lepiej słucha, bo jutro zrobię z tego wszystkiego wejściówkę.
Hybrydy zignorowały ostrzeżenia swojego nauczyciela i
powróciły do rozmyślania nad tym, jak najlepiej byłoby im pilnować McCall'a. W
końcu uznały, że jedynym wyjściem będzie zabranie go do ich domu i
przypilnowanie go, aby powoli nauczył się sztuki kontrolowania przemiany. I
wtedy właśnie wróciła Kayle. Jej spojrzenie było jakieś takie puste, jakby
zobaczyła ducha. Zajęła swoje miejsce, nawet nie słuchając pytań Wright'a o to,
czy wszystko z nią w porządku.
– Kayle? – Faith pomachała przyjaciółce ręką przed nosem. –
Co się stało?
– McCall właśnie pieprzył się z panną Martin w pokoju
trenera – wyjaśniła Kayle, ledwo powstrzymując się od puszczenia pawia.
Oddałaby życie, żeby tylko wymazali jej to wspomnienie z pamięci. Po plecach
przeszedł jej dreszcz, a ona sama wzdrygnęła się na samą myśl o tym wszystkim.
Hayley pobladła.
– Panie Wright! – krzyknęła przez całą klasę. Paul ścisnął
w dłoniach marker i przewrócił oczami, zrezygnowany.
– Czego znowu, Moontrimmer?
– Teraz to chyba ja muszę iść do pielęgniarki. Zaraz
rzygnę.
♣
– Te dzieciaki, przysięgam na Zeusa! – wrzasnęła Faith,
wznosząc ręce do góry, jakby prosiła niebiosa o pomoc. – E tam, co tam, mamy
szesnaście lat, pieprzmy się w pokoju trenera! Bo co nam w sumie szkodzi!
Chryste, do czego zmierza ten świat? Ja w wieku szesnastki przegryzałam swoją
pierwszą tętnicę ofierze, ale uprawianie seksu w gabinecie nauczyciela to już
lekka przesada…
– W wieku szesnastu lat nie wiedziałam nawet, czym jest
seks! – odezwała się Kayle, wrzucając swoje książki od historii do szafki. –
Ojciec trzymał mnie z dala od takich rzeczy, a jak spodobał mi się jakiś
chłopak, to najpewniej kończył z kołkiem w sercu, bez głowy, albo wyssany ze
wszystkich hektolitrów krwi.
– Klaus to zdecydowanie nadopiekuńczy ojciec – mruknęła
Hayley. – Ale wy nie widziałyście Elijah w akcji. A nawet nie jest moim
prawdziwym ojcem.
– Uważa się za niego, wierz mi, chce zmienić ci nazwisko,
kiedy nie będziesz czujna – poinformowała ją jej przybrana siostra, a Hayley
zajęczała, zirytowana. Elijah, Klaus, i ich ojcowskie, szalone pomysły. – A
wracając do Scotta. Ja rozumiem. Pełnia i te sprawy, najpewniej nie jest nawet
świadomy tego, co robi, ale… pieprzyć się z dziewczyną, w której kocha się jego
najlepszy kumpel? Facet ma tupet, na serio…
– Z drugiej strony, może Stilinski w końcu przejrzy na oczy
– do rozmowy włączyła się Deliah, która jak dotąd opierała się o szafki i
obserwowała kilku chłopaków z drużyny, którzy zawzięcie rozmawiali o tym, że
Stilinski trafił na pierwszą linię, a Scott został współ-kapitanem. Prychnęła.
Świetnie! Teraz na pewno będzie potrafił powstrzymać się od skopania tyłka
Jacksonowi, którego nienawidzi. Lepiej być nie może. – Kochanie się w tej blond
lafiryndzie nie przyniesie mu nic dobrego w życiu.
Hayley i Faith pokiwały głowami powoli, zgadzając się z
panią Grimm. Wszystkie bez wcześniejszej rozmowy ruszyły na pole do lacrosse,
zajmując miejsca na trybunach.
Z początku było spokojnie.
– Do pełni zostało siedem godzin. – mruknęła Deliah mrużąc
oczy. – Do tego czasu musimy mieć go na celowniku.
– A później? – wtrąciła Mikaelson, przyglądając się
Jackson'owi, który uśmiechnął się do niej zadziornie pod nosem. W sumie nie
pogardziłaby nim. Był seksowny. Faith spojrzała na nią zaskoczona, z aprobatą
kiwając głową. Nie powiedziała nic, ale jej mina zdradzała wszystko.
– A później – Bree Grimm wstrzymała oddech na widok McCall,
który upadł na ziemię. – Później jakoś to będzie.
– McCall, chyba komuś nie podoba się twój nowy status –
zaśmiał się trener, co wcale nie było aż tak potrzebne w sytuacji, kiedy młody
wilczek rozrabiał przy każdej lepszej okazji. Deliah wywróciła oczami i zaczęła
rozmasowywać skronie. Ci ludzie ją wykończą.
Scott chyba wziął na poważnie słowa trenera, bo choć
nadeszła kolej Stilesa, to on ponownie stanął na linii startu. Faith prychnęła
z niedowierzaniem. Czy to się naprawdę działo? Czy był na serio aż tak
lekkomyślny i tak słaby, żeby nie móc się uspokoić?
– Później – podjęła ponownie temat Hayley, widząc, że Scott
przebiega przez całe boisko, nokautując wszystkich, którzy stali mu na drodze. –
Później porwiemy i zakujemy faceta w najgrubsze kajdany jakie mamy, zamkniemy
go w piwnicy, i poczekamy, aż mu przejdzie.
– Pomysł w sumie przedni – Faith pokiwała głową, zgadzając
się z przyjaciółką. – Tak zrobimy. O cholera…
– Czy to ten kumpel Jacksona? – Kayle wbiła wzrok w pole do
gry, na którym z bólu zwijał się młody chłopak znokautowany po drodze przez
Scotta. Ten McCall to był narwaniec. Kompletny. – Kurczę, ale dlaczego Danny?
Wszyscy lubią Danny'ego! – dodała, kiedy razem z resztą dziewczyn zeskakiwała z
trybun.
Przecisnęły się przez tłum graczy i innych gapiów, aby w
końcu zobaczyć Danny'ego, który był tylko z lekka skołowany, bo oberwał w
głowę. Hybrydy odetchnęły z ulgą, że tym razem obyło się bez ofiar w ludziach,
ale to nie powstrzymało ich od rzucenia wściekłego spojrzenia w stronę Scotta.
– Czy nic mu nie jest? – Do zebranych dołączyła Lydia
Martin, niczym oszalała poprawiając włosy. Cztery dziewczyny stojące obok niej
pobladły, a Hayley zakryła usta dłonią, jakby miała zaraz zwymiotować. W sumie,
naprawdę robiło jej się niedobrze na widok tej blond dziewczynki. – No co? –
Lydia zwróciła się do swojego chłopaka, który wpatrywał się w jej usta.
– Szminka ci się rozmazała, Lyds – Faith poklepała pannę
Martin po ramieniu, uprzedzając Jackson'a, który miał za chwilę powiedzieć to
samo. Lydia wyjęła lusterko i przejrzała się w nim.
– Och, no proszę – Uśmiechnęła się dziwnie pod nosem. – To
się zdarza.
Hayley spojrzała wymownie na Stilesa, ale on już pojął, co
się stało.
I nie mógł uwierzyć w to, co słyszy i widzi. Przecież…
jakieś piętnaście minut temu Scott powiedział mu, że zdecydowanie podoba się
Lydii, a… ale… dlaczego… dlaczego by mu to zrobił? Dlaczego wszyscy robili
wszystko tak, żeby tylko go dobić? Stiles czuł się okropnie – zupełnie tak,
jakby cały świat uparł się, aby go dobić. I może rzeczywiście tak było.
Ale były jeszcze hybrydy.
– Ej, McCall – zawołała Deliah, podchodząc do Scotta razem
z Kayle. – Chcesz się przejechać razem z nami? No wiesz, zrobimy sobie małą
wycieczkę… teraz.
I z tymi oto słowami, odprowadziły chłopaka z terenu
szkoły. Siłą wrzuciły go do samochodu Kayle, Deliah uśpiła go zaklęciem i
powiozły go do domu w lesie, podczas gdy Hayley i Faith próbowały wyjaśnić
Stilesowi, że zwrócą jego kolegę z rana, zanim jego matka zdąży zauważyć, że
zniknął.
Ale Stiles im nie wierzył. Uparł się, że pojedzie razem z
nimi.
Po jakimś czasie hybrydy w końcu się zgodziły. W sumie, to
nie robiło wielkiej różnicy – i tak już znał pewną część ich sekretu i był
powiernikiem tajemnicy Scotta. Był ciekawski. I wsadzał nos w nie swoje sprawy.
Zupełnie jak Parker, który znowu w tajemnicy strzelał fotki tym dziewczynom, bo
coś mu w nich nie pasowało.
A mówiąc coś miał
na myśli wszystko.
♣
– A ten czego tu?! – Deliah naskoczyła na Stilesa, kiedy
tylko ten przekroczył próg ich domu. Przerażony chłopak uderzył plecami o
ścianę za sobą, ale pomiędzy nim a Deliah natychmiast pojawiła się Hayley.
– Wdech i wydech, seryjny morderco! – wrzasnęła
Moontrimmer, a światła w pokoju zamigotały. Faith zbliżyła się do niej
nieznacznie. Hayley nie do końca potrafiła panować nad swoimi mocami. To
prawda, próbowała to wszystko robić jak najlepiej, ale nie zawsze jej
wychodziło. Czasami traciła kontrolę, tak, jak teraz. – On chce pomóc!
– Spoko, jak chce słuchać wrzasków tego na dole, to nie ma
sprawy – warknęła Deliah, zostawiając ich w spokoju. Dopiero wtedy Stiles
ponownie zaczerpnął powietrza. Hayley odwróciła się, aby na niego spojrzeć.
– Bywa nerwowa – wyjaśniła krótko, wskazując mu salon. –
Faith, bądź tak miła i zadzwoń po Dereka. Martwił się, czy ten młody nie będzie
biegał bez kagańca po lesie.
– Dam sygnał Matt'owi, żeby przywiózł trochę żarcia –
zgłosiła entuzjastycznie Kayle, sadzając Stilesa na kanapie w salonie. Ledwo
ogarniał, co się wokół niego działo. Zrozumiał tyle, że dla nich to wszystko
było jak chleb powszedni, ale chciał się upewnić, że nie zrobią jego
przyjacielowi krzywdy.
I jeszcze jedno spostrzeżenie. Skoro Hayley kazała Faith
zadzwonić do Dereka, to by oznaczało, że on przeżył. Jednak przeżył, o
szczęśliwy dniu!
– Niech weźmie dwie mega – usłyszał głos Faith, kiedy znowu
zaczął skupiać się na otoczeniu. Najwyraźniej chodziło o pizzę, bo po chwili
Kayle zwróciła się do niego:
– Chłoptasiu, ty jaką lubisz?
– …ja… ten… ten tego, ja… ja mogę… zjeść taką- taką jak wy –
wyjąkał w końcu Stiles. Mikaelson uśmiechnęła się przyjaźnie i Stiles słyszał,
jak podaje niejakiemu Matt'owi zamówienie na trzy mega pizze.
– Więc? – Hayley usiadła obok niego na kanapie, podpierając
się łokciem o szklany stolik. – W skali od jednego do dziesięciu... jak bardzo
jesteś zły na swojego kochanego przyjaciela.
Stiles przełknął głośno ślinę. Wiedziały. Wiedziały
dosłownie o wszystkim. Czym były te cztery tajemnicze kobiety.
– O co... co... co masz na myśli? – chłopak nie wyglądał na
do końca świadomego.
– Oj, Hayley! – Faith rzuciła w nią ścierką, widząc
przerażenie wymalowane na twarzy nastolatka. – Nie widzisz, że ledwo żyje?
Panna Moontrimmer uśmiechnęła się zadziornie pod nosem, w
duchu ciesząc się jak małe dziecko, że brzydkie poczynania Lydii Martin wyszły
na powierzchnię zawojować świat. Hayley: 1, Lydia: 0.
– Jesteście wampirami? – po chwili milczenia spytał Stiles,
lustrując pozostałe kobiety w salonie. Kayle pokręciła przecząco głową, rozbawiona
jego pytaniem.
– To nawet bardziej skomplikowane niż mogłoby ci się
wydawać. – poklepała go po plecach Faith
– Powoli słodziutki – odezwała się Mikaelson, nalewając
sobie do kieliszka czerwoną substancję. – Jesteśmy hybrydami.
– Hybrydami? – powtórzył zaskoczony chłopak, nie do końca
wierząc w to, co słyszy. – Mieszańcami dwóch istot supernaturalnych?
– Brawo, Sherlocku! – Faith opadła na kanapę, kładąc swoje
nogi na jego kolanach, tak, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
Złapała za paczuszkę czekoladowych cukierków i władowała je wszystkie do swojej
buzi. Chłopak podskoczył w miejscu. Hayley pokręciła przecząco głową, w myślach
karcąc Maiden za terroryzowanie nastolatka. Faith w odpowiedzi przekręciła
teatralnie oczami i wróciła do wcześniejszej rozmowy. Kayle poprawiła się na
siedzeniu w taki sposób, aby znaleźć się bliżej chłopaka.
– Każda hybryda jest inna – zaczęła spokojnie, upijając łyk
czerwonego wina. Taką przynajmniej nadzieję miał Stiles, i to właśnie sobie
wmawiał. – Ja jestem wampirem i wilkołakiem. Hayley czarownicą i wampirem,
Deliah wilkołakiem i czarownicą a Faith wampirem i... oświeć nas, najdroższa...
– I największą zagadką wszechświata. – dokończyła Maiden,
uśmiechając się jak w reklamie pasty do zębów. – Ciągnie mnie wszystko co...
związane z wodą? Greką? Sama jeszcze tego nie rozwiązałam.
– Więc jesteś czymś w rodzaju... wampirzej Ariel? – Stiles
zaśmiał się sam do siebie, a Maiden uderzyła go poduszką.
– Trzymajcie mnie! – warknęła, a obok niej jak na zawołanie
pojawiła się Hayley, podtykając pod nos nastolatka pudełko z pizzą.
W pokoju pojawiła się Deliah. Nie wyglądała jakby wróciła
właśnie z Disneylandu.
– Coś nie tak? – Hayley od razu zauważyła zachowanie
hybrydy. Cmoknęła głośno, poirytowana, że nie może w spokoju dokończyć swojego
kawałka pizzy.
– Nieważne… – Machnęła ręką, dając jej do zrozumienia, że
nie chce o tym rozmawiać przy Stilinskim. Maiden od razu pojęła iluzję. Scott
wyznał, że tak naprawdę to Lydia go pocałowała. Co za tym idzie, Grimm nie
chciała jeszcze bardziej dołować przyjaciela McCall, który w końcu zaczął
zachowywać się normalnie w ich towarzystwie.
Nie minęło kilka sekund, kiedy wszystkie hybrydy wiedziały
już co jest grane. Moontrimmer jeszcze raz spojrzała na syna szeryfa,
współczując mu z całego serca, że zakochał się w takiej wyrachowanej suce.
Wielkie było zaskoczenie Stilesa, kiedy do domu hybryd wparował
sam Derek Hale, nie kwapiąc się nawet zapukać.
– Gdzie on jest? – zapytał, ignorując towarzystwo jedynej
ludzkiej istoty w pomieszczeniu. Deliah pociągnęła go za sobą, chcąc uniknąć
zadawania dalszych niepotrzebnych pytań. Kayle, Faith i Hayley wstały jednak w
tym samym czasie, gotowe zobaczyć, jak potoczy się dalsza przygoda wilczka
McCall.
– Ty zostajesz. – Kayle zatrzymała nastolatka w przejściu,
który w odpowiedzi tupnął tylko nerwowo nogą. – Nie wiadomo, w jakim stanie
może być twój kochliwy przyjaciel.
Stilinski skrzyżował ręce na piersi i wrócił na swoje
miejsce. Był w domu istot supernaturalnych – rozsądek podpowiadał mu nie
podskakiwać. Obok niego usiadł Shiro, szukając wygodnego miejsca do ułożenia
się.
– Jak zwykle nigdzie nie mam wstępu – mruknął cicho brunet,
w myślach układając sobie arcy zły plan, jak odegrać się na swoim przyjacielu
za pocałunek z jego największą miłością.
– Mi to mówisz? – Shiro wskoczył na jego kolana i polizał
przednią łapę. Stilinski w kilka sekund zrzucił go na podłogę a sam wskoczył na
sofę, łapiąc za poduszkę, gotowy użyć jej jako narzędzia zbrodni. – Czuję się
urażony. – odrzekł spokojnie Shiro, wskakując na fotel Deliah. – To już druga
taka sytuacja w tygodniu. Czy wy ludzie nie ma cie do nas trochę szacunku? Jestem
tylko gadającym kotem, nie zabiję ciebie i twojej rodziny... no chyba, że..
BĘDZIESZ MNĄ RZUCAŁ PO POKOJU JAK HYBRYDA JEDZENIEM.
Gdyby nie fakt, że Stiles poznał już dzisiaj cztery hybrydy
a jego najlepszy przyjaciel został wilkołakiem, z pewnością zemdlałby na
miejscu. W tym przypadku był tylko nieźle przerażony.
– Oddałbym nerkę, żeby mieć teraz kamerę – Derek zarechotał
cicho pod nosem, patrząc na młodego wilczka, który przypięty do ściany grubymi
łańcuchami, nadal próbował się wydostać. – Chłopie, nie kręć się tak. Tylko
pogarszasz sytuację…
– Wypuśćcie mnie! – warczał dalej Scott. Hayley stojąca
obok Dereka zakryła uszy dłońmi.
– Drze się tak cały czas, od kiedy go tu przywiozłam –
wytłumaczyła Deliah, zbliżając się do chłopaka tak, że gdyby tylko podbiegł jak
najbliżej niej, prawie dotykałby nosem jej twarzy, ale nadal nie byłby w stanie
jej tknąć, bo powstrzymywałyby go łańcuchy.
– I dobrze zrobiłaś – Hale pochwalił krótko Deliah, a ona
uśmiechnęła się zadziornie. – Na więcej komplementów nie licz, nie stać mnie.
– Zawsze coś – mruknęła Grimm, wzruszając obojętnie
ramionami. – Przejdzie mu i jutro będzie miał tylko poczucie winy i cholerny
ból w sercu, że tak zranił Stilesa.
– Co bardzo mnie śmieszy, swoją drogą – odezwała się Kayle.
– Bo wiecie, on tu przyjechał, tak naprawdę narażając życie, żeby tylko
sprawdzić, czy z nim wszystko w porządku, a McCall tutaj traktuje go… jak
śmiecia.
– Kayle, poważnie, przełóżmy tą rozmowę na inny termin –
przerwała jej Faith, nim Mikaelson miała okazję powiedzieć coś jeszcze. Ale
było już za późno.
– Bo jest śmieciem! – dorzucił drwiąco Scott, a Hayley
poczuła, że zaraz przywali mu w twarz, jeżeli nie wyjdzie z tego pomieszczenia.
Machnęła ręką wymijająco i opuściła piwnicę, nadal słysząc jeszcze jakieś
krzyki Scotta.
– Lepiej idźcie. Łatwo mu teraz będzie was sprowokować –
poradził im Derek, a Faith i Kayle zatrzymały się w drzwiach, widząc, że Deliah
nie ruszyła się choćby o centymetr.
– Dels, nie idziesz? – Faith zapytała o to spokojnie, jakby
krzyczący wilkołak wcale nie był w pokoju. Deliah pokręciła głową.
– Nie, zostanę. Szykuje się niezła komedia.
♣
To nie tak, że hybrydy nie chcą czuć. One chcą. Dlatego nie wyłączają emocji. Mogą, ale tego nie robią. Dlaczego? W zasadzie to chyba nikt tak do końca nie wie. Może to właśnie współczucie. Może to ono utwierdza je w przekonaniu, że ich istnienie ma sens. Bo gdyby nic ich nie utrzymywało w tym przekonaniu, zamieniłyby się w maszyny do zabijania.Hybrydy, wbrew wszystkim pozorom, mają ludzkie odruchy.I być może to właśnie to okaże się kiedyś ich zgubą.
Miałam ochotę przywalić Scott'owi za to co powiedział... Serio, gdyby nie to, że drugiego laptopa nie dostanę, już dawno bym to zrobiła. Parker, chyba gościa nie lubię, jakiś taki natrętny fotograf. Boże, co ja bym dała... Jak ja się śmiałam, nie to jakieś nieporozumienie, po prostu. Nie wiem, co ja mam komentować. Teksty jak zawsze wspaniałe, boskie, genialne, zabawne... Wszystko świetnie opisane. No nic ja się zbieram. Pozdrawiam i weny życzę.
OdpowiedzUsuńJulia <3
Ps: Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :*
To zupełnie tak, jak Hayley! Też najchętniej by mu przywaliła! (Faith zresztą też, tak więc...).
UsuńParker! Och, co do Petera, to spokojnie, będzie jeszcze miał swoje momenty i może dzięki temu zyska twoją sympatię ; )
Cieszymy się, że ci się podoba! <3
xoxo, Fejf & Hejls.
No dobra.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle boski. Skąd wy czerpiecie te pomysły?
Oto co ja myślę o rozdziale:
1. Ten moment kiedy Hayley chciała przywalić Scott'owi, no to tez miałam ochotę mu przywalić, no ale laptop mam tylko jeden :)
2. Stiles najlepszy przyjaciel pod słońcem <3
Kocham go, a Scott powinien się cieszyć, że ma takiego kolegę, a nie go obrażać.
3. Hybrydy są najlepsze, Hayley, Faith, Deliah, Kayle wymiatają.
4. Peter to idiota., żeby włamywać się do domu hybryd.
5. Shiro jest najlepszy. Hahhahahaha. Zawsze się śmieje na jego momentach. Uwielbiam go. Najlepsza i najśmieszniejsza postać waszego blogu.
6. Kocham wasz i czekam na kolejne rozdziały <3
P.S. Mam pytanie dodacie w waszym blogu: Kirę, Petera, Malię i Liama?
Pozdrawiam
XOXO
Maya
Hayley: Pomysły... Faith, co ja mam im odpowiedzieć?!
UsuńFaith: ...to życie. Większość tekstów to po prostu teksty z życia.
Hejls: Szczególnie teksty nauczyciela. Paul Wright istnieje naprawdę. W wydaniu innego imienia i nazwiska oczywiście, ale naprawdę istnieje i jest naszym cudnym hisztorykiem.
Fejf: Wszyscy kochają hisztoryka. Ma zajebiste teksty. Te, które są w tym rozdziale, naprawdę kiedyś padły :3
Hejls: Peter to idiota. Ha. Temu nie zaprzeczę.
Fejf: A pomyśleć, że postać Shiro została stworzona zupełnie przypadkiem...
Hejls: my tez cię kochamy i zabieramy się za następny rozdział!
Fejf: Em, Kira, Malia, Peter i Liam pojawią się w swoim czasie. Cierpliwości, w końcu tu wystąpią :>
xoxo, Hejls & Fejf.
Dziękuję, za wiadomość, że jednak te postacie wystąpią. A więc czekam na kolejne rozdziały i wystarczy czekać na ich przybycie.
UsuńP.S. Hayley będzie z Derek'iem prawda?
A tak w ogóle to macie fantastyczne rozdziały i zwiastuny.
Dzięki za wiadomość.
Ja też was kocham.
Czekam na kolejne rozdziały <3
XOXO
Maya
Nie chcemy spojlerować, bo życie miłosne każdej z hybryd będzie... barwne, a Hayley... oj biedna będzie zakochana po uszy w kimś z piękną duszą - nie ciałem. Ale czy to się zmieni? Przekonacie się sami! ;-)
UsuńDziękujemy, cieszymy się na wieść, że komuś naprawdę podoba się nasza praca, bo same Hybrid Sisterhood widzimy już jako serial a wstawki w rozdziałach jak np. intro czy stroje hybryd ma choć trochę przybliżyć wam ich świat.
Mocno ściskamy.
A nowy rozdział już się tworzy.
xoxo, Fejf & Hejls.
Nie wiem czy jesteście tego świadome ale to jest najlepsze opowiadanie jakie kiedykolwiek czytałam. A fakt, że Jest w nim Peter sprawia, że nie mogę go NIE czytać. XD Jednym słowem arcydzieło. Barwne postacie, ciekawe opisy, i zabójcze dialogi. CZego chcieć więcej? Jedynie rozdziałów chyba! Xd Nicierpliwie czekam na nn!
OdpowiedzUsuńDZIĘKUJEMY TAK BARDZO ;___; to daje tak wielkiego kopa do dalszej pracy, naprawdę! I tak wiele dla nas znaczy, eh... po prostu dziękujemy.
UsuńTeż lubimy Petera! To taka fajna postać i ciekawe urozmaicenie fabuły, no nie? :3
Dziękujemy, dziękujemy i jeszcze raz - dziękujemy!
xoxo, Fejf i Hejls.
Na Zeusa, jesteście genialne!
OdpowiedzUsuńTe wasze teksty... Was nie da się nie kochać!
Wasz blog jest jedynym blogiem związanym m. in. z Teen wolf, jaki znam XD
Pozdrowienia od zahipnotyzowanej śmiertelniczki! Weny! ♥
O jeny, nie wiem, co napisać... Po prostu świetne!
OdpowiedzUsuńZapraszam Was o tutaj (http://death-that-never-comes.blogspot.com/p/inne.html) gdyż zostałyście nominowane do Liebster Blog Award :D