sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 7: "Nocna szkoła"

Myślę, że życie lubi nas od czasu do czasu wypróbowywać: czujesz, że się staczasz, coraz szybciej, a kiedy Ci się wydaje, że już dłużej tego nie wytrzymasz, nagle się poprawia.
– Co to było?! – Kayle podskoczyła i natychmiast ustawiła się w pozycji obronnej, mocniej ściskając w dłoni swoją broń. Faith wypuściła ze świstem powietrze z płuc, spoglądając znacząco na Hayley. – Ej, serio, co to było? – Mikaelson przechodziła chyba zawał, choć przecież była już dawno martwa.
– Najpewniej Alfa. Najpewniej wściekła. Najpewniej potrafi blokować swoje myśli przede mną, bo nie mogę jej namierzyć. Sprytny skubaniec – Faith wskazała głową na klasę chemiczną, więc po chwili cała trójka weszła do środka, omijając (ku ich zdziwieniu) samochodowy akumulator, który nosił ślady zadrapań na sobie.
– Durne, naiwne dzieciaki – wyklinała pod nosem Hayley. O kogo chodziło? Oczywiście o osławioną parkę. Scotta McCall i Stilesa Stilinskiego. Biegali po szkole niczym przerażone psiaki, którym zresztą McCall przecież był. I jakieś trzy minuty temu, kiedy Kayle schodziła na zawał, usłyszały donośny ryk Alfy, która (znając życie) urządziła sobie na nich wszystkich polowanie w nocnym piekle, jakim okazała się szkoła.
– Czemu to zawsze my pieprzymy się z najgorszymi sprawami? – Westchnęła załamana Kayle, patrząc w sufit. – Czemu nie Deliah?
– Mnie to przestaje już powoli dziwić – wymamrotała obojętnie Faith, a Hayley zaczęła żuć gumę, aby jakoś uspokoić emocje w niej buzujące. Dziewczyna podeszła do wielkiego, rozbitego okna i zajrzała przez nie, ciekawa. – Co tam widzisz?
– Niebieskiego jeepa, którego ktoś bezczelnie zbezcześcił – wysyczała przez zęby, wściekła. Faith nie rozumiała złości przyjaciółki. Sama jeździła samochodem, o którym większość nastolatków mogła sobie jedynie pomarzyć, a chciałaby mieć niebieskiego gruchota, którym jeździł jąkający się chłopak? Dziwne. Jak nie Hayley. Nie w jej stylu. – Jak można, do cholery…
– Wyrwał mu akumulator – zapiszczała Kayle, bardziej do siebie niż do kogo innego. – Wyrwał. Mu. Cholerny. Akumulator. I wrzucił do klasy chemicznej przez okno. Alfa. Jak Deliah.
– Może to Deliah? – zastanowiła się na głos Hayley, a Faith pokręciła głową, mocniej ściskając w dłoniach kuszę.
– Nie, to nie Deliah. Deliah nie tknęłaby auta. Pojazdy to świętość.
– Ma w sumie rację – zgodziła się cicho Kayle, kiedy wychodziły z klasy. – A tych dwóch debili możesz usłyszeć?
– Są…
Ale Faith nie miała szansy dokończyć zdania, gdyż wraz z resztą sióstr hybryd zaczęła drzeć się jak opętana. Zaskoczył ją flesz aparatu, który dał im wszystkim po oczach tak, że na kilka sekund straciły zdolność widzenia. Razem z nimi krzyczał chłopak w okularach, który trzymał w dłoniach aparat. Piszczał jeszcze cicho, kiedy Kayle przystawiła mu ostrze katany do szyi, ale zmarszczyła czoło i powstrzymała się od odcięcia mu głowy w ostatniej chwili.



– To nie Alfa! – krzyknęła, z jednej strony przerażona, że prawie zabiła licealistę; z drugiej zawiedziona, że to jednak nie potwór; a z trzecie wściekła, że takie truchło pałęta się nocą po korytarzach liceum. Po tej szkole biega pieprzona Alfa, cholerny potwór wyjęty z mitów, a ten… chwila, aparat? Czy to nie ten mały debil ze szkolnej gazetki?...
– A ten to kto?! – Hayley opuściła łuk i zawarczała groźnie. – Mogłyśmy cię zabić, idioto!
– Imię i nazwisko, a potem po co tu jesteś – poinstruowała go Faith, nadal trzymając go na celowniku. Miały już do czynienia z takimi przypadkami; gostek udawał niewinnego, a potem okazywał się tym, co go demon opętał. I to taki demon, na którego nie wystarczyła tylko sól i pentagram, o nie. Trzeba było odprawiać cały rytuał… nudny do tego…
Chłopak przełknął głośno ślinę, unosząc ręce do góry w geście obronnym.
– Pe-peter P-parker, ja… ja jestem… z-ze szkolnej g-gazetki – wyjąkał w końcu. – Serio, ja… n-nie chciałem wchodzić wam w drogę, t-tylko… Nie zabijajcie mnie, okay?! Mam ciotkę i wujka na utrzymaniu!
Wszystkie hybrydy przekręciły teatralnie oczami. Hayley i Faith spojrzały po sobie.
Na co ty czekasz? Zahipnotyzuj go, niech zapomni. A potem zadzwoń po Matta, żeby go odwiózł do domu. Niech mi się nie pałęta sam po tym chorym mieście”, przekazała Maiden telepatycznie swojej wiedźmowatej przyjaciółce, a ona westchnęła ciężko, podchodząc do chłopaka. Nie zdążyła nawet spojrzeć mu w oczy, bo wszyscy usłyszeli krzyk mężczyzny w drugiej części szkoły. Głowy hybryd natychmiast zwróciły się w tym kierunku; szczególnie Hayley, która w kilka sekund namierzyła położenie ofiary.
– A przez kilka sekund było tak spokojnie – wymamrotała Maiden, krzywiąc się lekko, jakby była już znudzona całą sytuacją. – Dobra, nie ma wyjścia, bierzemy go ze sobą. Będzie bezpieczniejszy. Potem się go pozbędziemy.
– Ch-chwila, c-co?! – Peter wstrzymał oddech, kiedy Mikaelson złapała go za kołnierz i pociągnęła za sobą i resztą hybryd w głąb szkoły.
– Cicho siedź, dzieciaku, jak chcesz przeżyć. Ani słowa. – Kayle zagroziła mu wskazującym palcem, przystając na chwilę. A potem uśmiechnęła się dziwnie i wzruszyła delikatnie ramionami. – Poza tym, spójrz na to wszystko z lepszej strony. Będziesz ty miał materiał do gazetki szkolnej!
Czwórka zatrzymała się przy szatni męskiej, gdzie na wyważonych z zawiasów drzwiach leżało poharatane ciało Bogu ducha winnego woźnego. Faith wzięła głęboki oddech i pokręciła głową, omijając trupa. Wszystkie hybrydy podążyły za nią, słysząc znajome głosy.
– …nie zginę tu – jęczał załamany Stiles. – Nie ma opcji, żebym umarł w szkole. Rozumiesz to? Nie ma… Boże, co on robi, czego on chce?
– Mnie – westchnął wyraźnie przejęty Scott. – Derek mówił, że jest silniejszy, kiedy ma Paczkę.
– Super, no nie? – Hayley oparła się nonszalancko o ścianę, wychylając się zza rogu. Obydwaj chłopcy zatrzymali się na jej widok, gdy po chwili dołączyły do niej Kayle i Faith. – Wielka, potężna Alfa czuje coś do młodego wilczka. Mamy tu klasyczne love story w wersji horror. Oh, nawet nie wiecie, jakie to jest cliché.
Faith już dawno odwiedziła myśli Scotta, który próbował przeanalizować wszystkie fakty, ale opornie mu to szło. Za to Stiles? On szybko skojarzył, o co chodzi. Łuk, kusza, katana. Skąd wiedziały, że tam będą? Skąd wiedziały, że Scott jest wilkołakiem?
O BOŻE, SCOTT MIAŁ RACJĘ, TO TEŻ WILKOŁAKI” – takie zdanie pojawiło się w myślach Stilinskiego, kiedy w zaskoczeniu zakrywał usta dłonią, wymyślając już plan odwrotu i ucieczki. A potem załamany westchnął ciężko.
– Cholera, zginiemy – zajęczał, a wszystkie hybrydy zaśmiały się głośno. Peter, nie za bardzo wiedząc, co się dzieje, poszedł w ich ślady, a Stiles natychmiast go zauważył. – Parker? A ty tu czego… ty też jesteś wilkołakiem?
– Wi-wilko czym? – Peter otworzył szeroko oczy w zdumieniu, spoglądając z obawą na trzy dziewczyny, które pomachały do niego z uwodzicielskimi uśmiechami. – O, Boże… – wycofał się prędko, stając za Scottem i Stilesem.
I wtedy po raz pierwszy hybrydy poznały prawdziwego Scotta McCall.
– Słuchajcie, serio, zostawcie ich – powiedział, dość pewnym tonem, na co podniosły brwi, zainteresowane. – To zwykli ludzie. Mnie szukacie, tak? Po to tu jesteście?
– Boże, McCall, jak ty powoli kojarzysz fakty – prychnęła zirytowana Kayle, przekręcając w dłoniach katanę dla zabawy. Najwyraźniej czekała ich krótka rozmowa, skoro już mieli sekundę spokoju. – Gdybyśmy chciały, już dawno byśmy się ciebie pozbyły.
– Problem leży w tym, że nie sprawiasz zagrożenia – wyjaśniła Faith, unosząc ręce. – Więc spokojnie, nie przyszłyśmy po ciebie. A kwestia naszego… bycia czymś… to już temat na dłuższą rozmowę, słodziutki. Teraz nie ma na to czasu.
– Bo poluje na nas demon z piekła rodem – wzruszyła ramionami Hayley, jakby wcale się tym nie martwiła. – …cóż. Ponownie w tym miesiącu. Poważnie, to już drugi raz.
– W pierwszym wypadku to był prawdziwy demon – zauważyła Faith. Scott zmarszczył czoło.
– Chwila, ale was jest cztery – zauważył, licząc jeszcze raz, aby upewnić się, czy aby się nie pomylił. Ale nie. Brakowało jednej. Tej poważnej. Dziewczyny rzuciły mu rozbawione spojrzenie.
– Deliah nudzą takie małe polowania – zaczęła Kayle. – Woli wielkie rybki, a to tylko mała, niegroźna Alfa.
– Mała… niegroźna? – wykrztusił Stiles, a Hayley pokiwała głową, mrugając do niego pocieszająco.
– No – zgodziła się. – Właśnie.
Rozmowa trwała dalej, schodząc na temat tego, że ta Alfa wcale nie jest taka „mała i niegroźna”, jak to sądziły hybrydy, ale Kayle kompletnie się z niej wyłączyła. Zerknęła bowiem w bok, gdzie przez okno dostrzegła parę czerwonych ślepi wpatrujących się w Scotta z dachu budynku naprzeciwko. Pacnęła Faith w ramię, a ona, kiedy tylko to zauważyła, uderzyła z kolei Hayley i Maiden prędko krzyknęła:
– W nogi! No już, biegiem!
I wszyscy rzucili się do ucieczki, zanim wielki wilkołak wskoczył na korytarz, rozbijając szybę. Wbiegli na klatkę schodową, a Stiles odwrócił się, aby zerknąć na Faith.
– Nie będziecie z nim walczyć?! – zapytał, sapiąc ciężko, a kiedy zeskakiwali z kolejnego schodka, prawie się potknął i przewrócił; na szczęście Hayley złapała go za kurtkę w ostatniej chwili, wyklinając go o ostatnich nieudaczników. Bo choć hybrydy nadal miały na sobie te same ciuchy, w których były w szkole (a mam tu na myśli dość wysokie obcasy, spódnicę i sukienkę w przypadku Faith i Hayley), radziły sobie lepiej, niż ludzcy chłopcy, którzy grają w lacrosse codziennie po szkole.
– Pogięło?! – odpowiedziała pytaniem na pytanie Faith, zdenerwowana. Wpadli na kolejny korytarz. – Mamy jednocześnie walczyć z Alfą i opiekować się trójką nieporadnych, debilnych nastolatków?! Nie, nie ma mowy. Najpierw się wami zajmiemy, a potem zobaczymy, co się da zrobić, zanim-
– Nie macie zamiaru go zabić, nawet zranić?! Chociaż przysporzyć bólu psychicznego?! – Stilinski nie mógł uwierzyć w to, co słyszał, i miał zamiar dalej się z nią kłócić, ale Hayley zakryła mu usta dłonią.
– Wyrwę ci kręgosłup przez nos, jeżeli zaraz się nie przymkniesz – zagroziła mu Moontrimmer wściekłym tonem. – Parker raz dostał rozkaz: siedź cicho. I zobacz, siedzi. Bierz z niego przykład.
Kayle z szerokim uśmiechem poklepała młodego fotografa po jego rozczochranych, jasno brązowych włosach. W przerażeniu nawet nie miał siły jej tego zabronić. Nie miał pojęcia co się dzieje.
– A jemu co jest, tak swoją drogą? – Scott wskazała na Petera, który bez większego celu wpatrywał się tępo w ścianę przed sobą. Faith machnęła ręką wymijająco.
– Właśnie odkrył, że istoty supernaturalne istnieją. Daj mu trochę czasu na trawienie informacji – wyszeptała Maiden, wyglądając zza rogu. Alfa się do nich zbliżała, więc dziewczyna prędkim ruchem wystrzeliła jeden bełt. Miał wybuchowy grot, więc w zetknięciu ze ścianą zaraz nad łbem potwora, wybuchł i oślepił zwierzę. Skręciło w boczny korytarz. – Gdzie Hale?
– Derek? Nie żyje – Stiles zaczął machać rękami, jak to przystało na chłopaka z ADHD, a oczy Hayley wyszły z orbit. Kayle jednak ubiegła siostrę swoim własnym pytaniem:
– Jak to, do cholery, Derek nie żyje?!
Stiles poczuł, że wzrok wszystkich w korytarzu padł właśnie na niego, więc to Scott przejął pałeczkę.
– No tak, nie żyje – próbował wyjaśnić McCall. – Alfa przebiła go pazurami, krew zaczęła wypływać mu ustami… a potem rzuciła nim przez całe szkolne podwórko.
– I co zrobiliście? – zastanowiła się na głos Faith. – Sprawdzaliście, czy jego serce nadal bije?!
– Tak, na pewno mieliśmy na to czas, uciekając przed krwiożerczą Alfą, która zaskakująco pojawiła się zaraz po tym, jak z samochodu zniknął porwany przez Dereka szef Scotta, i-
– Weterynarz? – przerwała Stilesowi Hayley, a on pokiwał energicznie głową. –Jak mu tam było… Deaton?
– No, tak – zgodził się z nimi Scott. Wtedy rozległo się ciche kliknięcie, a wszyscy odwrócili się w stronę Petera, spoglądając na jego uniesiony aparat. Kayle uśmiechnęła się szeroko.
– Witamy z powrotem wśród żywych, panie Parker – machnęła do niego na powitanie. Faith złapała za urządzenie i przyjrzała mu się dokładnie. Peter chciał odebrać swoją własność, ale po napotkaniu jej morderczego spojrzenia, jednak uznał, że może sobie to zatrzymać.
– To nam się przyda – mruknęła pod nosem Maiden, zakładając aparat na szyję. – I tak byś go raczej nie odzyskał, więc…
– A-ale czemu? – odważył się zapytać Peter, a Faith uśmiechnęła się do niego krzywo.
– Kochaniutki, są tutaj nasze zdjęcia. Tych dwóch debili nie wygada, co się tutaj działo, ale ty… ty tak. Spokojnie, zajmiemy się tobą później.
Peter przełknął głośno ślinę. W jego myślach natychmiast pojawiły się najgorsze scenariusze: bał się, że zakopią go żywcem w środku pola, albo podetną żyły i wyrzucą gdzieś po drodze, żeby się tym nie martwić… albo wrzucą po tym do rzeki… albo spalą… albo coś jeszcze gorszego… biedny Peter. Nie wiedział jeszcze wtedy, że wcale nie miały zamiaru krzywdzić niewinnych – one ich broniły. Wbrew wszelkim stereotypom, czasami wydawało im się, że jak na złość, to one bronią śmiertelników, a nie Łowcy.
Drzwi wejściowe trzasnęły i wszystkie istoty supernaturalne w korytarzu wymieniły spojrzenia. Co daje nam mniej więcej taki efekt, że Stiles splótł ręce na piersi i stanął obok Petera, który wyjął telefon i zaczął nim potajemnie robić zdjęcia hybrydom.
– Facet, czy ciebie pogięło?! – Stiles złapał za urządzenie i wyrzucił je w drugi kąt pomieszczenia, widząc, że chłopak nie będzie miał odwagi po niego pójść. – Ogarnij się, błagam…
– Ktoś jeszcze jest w szkole?! – Faith złapała Scotta za kołnierz i podniosła go za niego, tak, że chłopak bardzo boleśnie uderzył plecami o metalowe szafki. Po szkole rozniosło się echo, a Hayley skrzywiła się. Jej wyostrzony słuch podejmował właśnie próby namierzenia kolejnej trójki nastolatków, która wtargnęła do budynku nocą. McCall poczuł, że tętno mu przyspiesza, a to wcale nie znaczyło dla niego nic dobrego. – Kogo jeszcze w to wciągnąłeś, geniuszu?!
– Nie mam pojęcia, ja-
Nie dokończył. Usłyszał bowiem dźwięk, który sprawił, że Hayley zamruczała coś niewyraźnego pod nosem.
– Znam ten dzwonek telefonu – powiedział Scott pewnie, kiedy Faith odstawiła go na ziemię. Przez chwilę nasłuchiwał. A kontynuacja jego wypowiedzi wywołała ciekawą reakcję hybryd (wszystkie zajęczały nieznośnie i wywróciły oczami, zirytowane). – To jest Allison.
– Chryste, Argent’ówna!? – Kayle przeczesała złote loki palcami. – Tylko tego nam tu jeszcze brakuje! Kto inny?! – zerknęła wymownie na swoją siostrę, która zdołała już namierzyć dzieciaki.
– Whittmore i Martin – wyjaśniła prędko Moontrimmer. Złapała Stilesa za koszulę i popchnęła go naprzód; Faith to samo zrobiła ze Scottem, a Kayle z Peterem. – Argent jest nad basenem, nie mogę już teraz dosłyszeć Jacksona i tej nadętej blondyny…
Słysząc, jak Hayley nazwała miłość jego życia, Stiles wzdrygnął się jak szaleniec. Już miał coś powiedzieć, kiedy napotkał przerażone spojrzenie Scotta mówiące: „stary, błagam, odpuść tym razem!”. Więc to właśnie zrobił. Odpuścił. Chociaż korciło go, żeby coś jeszcze powiedzieć.
– Dzwoń do tej swojej Julii, Romeo, i powiedz jej, że ma na nas czekać na korytarzu – rozkazała władczym tonem Faith, wyjmując Scott’owi komórkę z kieszeni jego kurtki. Nie pytał, skąd wiedziała, gdzie ma szukać urządzenia.
One były niebezpieczne – to zdążył już zanotować. Co za tym idzie, zrozumiał, że skoro nie chcą skrzywdzić ani jego, ani jego przyjaciół (co więcej – chcą ich OCHRONIĆ), to lepiej było po prostu robić, co kazały.
– A-Allison? – kiedy usłyszał głos dziewczyny, uspokoił się nieco. – Słuchaj, wyjdź na korytarz, wiemy, że jesteś przy basenach… wiem… długa historia… chodźże! – i rozłączył się, nim zdążyła dodać coś jeszcze. Po chwili dołączyła do nich czarnowłosa dziewczyna. – Co ty tutaj robisz?
– Co one tu robią? – zapytała zaskoczona Allison, wskazując na hybrydy, które właśnie przygotowywały broń. Dopiero wtedy ten fakt dotarł do biednej Argent, więc wzięła głęboki oddech i już chciała zadawać pytania, kiedy Scott ją ubiegł.
– Allison, wszystko ci wyjaśnimy, ale słuchaj, musisz mi powiedzieć, co tu robisz.
– N-Napisałeś do mnie, że… że mam przyjechać…
– Co? Nic do ciebie nie pisałem! Nigdy bym tego do ciebie teraz nie napisał!
Na dowód, dziewczyna wyjęła swoją komórkę i pokazała im wszystkim krótką wiadomość wysłaną do niej z numeru jej chłopaka: „jestem w szkole. Przyjedź jak tylko będziesz mogła, SZYBKO”. Dla hybryd nie było to nic nowego i sprawa była jasna. Alfa chciała Scotta w swojej paczce, a jak lepiej go pozyskać, jeżeli nie wystawić jego przyjaciół na niebezpieczeństwo? Genialny plan! Znaczy… byłby genialny, gdyby to właśnie nie hybrydy broniły tych młodocianych przestępców.
Ale dla supernaturalnych sióstr, było to jeszcze jedno odkrycie. Allison Argent była przerażona. Co mogło oznaczać tylko jedno: nie wiedziała o tym, kim jest. Co robi jej rodzina i czym się trudzi od wielu stuleci.
Zadzwonił telefon Allison, ale nim zdążyła go odebrać, jej rozmówca wparował na korytarz przez drzwi za nimi. Lydia Martin i Jackson Whittmore zmierzyli hybrydy dziwnymi, zaskoczonymi spojrzeniami, ale nie mieli szansy nic powiedzieć, bo na suficie pojawiły się wgniecenia.
Jest w szybie wentylacyjnym!”, powiedziała Faith do reszty dziewczyn.
– Dzieci, powtórka z rozrywki. Biegnijcie się schować – rozkazała Kayle, ale nikt się nie ruszył. Pokręciła z niedowierzaniem głową. – No już! – zawarczała, pokazując kły i żółte oczy. Scott pojął w końcu, co się dzieje, i zaczął uciekać, a za nim reszta grupy śmiertelników. – Boże, jakie te dzieci nie ogarnięte…
– Nie oceniaj ich tak surowo – zaśmiała się cicho pod nosem Faith. Wzrokiem nadal śledziła wybicia pojawiające się na suficie. – Są w tym nowi. A niektórzy nawet nie wiedzą, co tu się dzieje i co tu robią.
Sufit w końcu nie wytrzymał, a Alfa upadła na podłogę zaraz przed nimi.
W jej stronę natychmiast pofrunęła pierwsza strzała. Trafiła w cel – zraniła ramię przeciwnika, który zawył z bólu. Wolały na początek walczyć na odległość, więc Kayle tylko czekała. Uśmiechała się w ekscytacji, palcami wystukując rytm na rękojeści katany, podczas gdy jej dwie przyjaciółki osłabiały Alfę. W końcu, kiedy już panna Mikaelson miała zacząć swoją część roboty, przed nimi wszystkimi pojawiła się kolejna osoba.
I wręcz natychmiast rozpoznały warczenie, które oznajmiło jej przybycie.
Czerwone oczy Deliah przez chwilę mierzyły się spojrzeniem z Alfą stojącą naprzeciwko nich – osłabioną, krwawiącą, z lekka zaskoczoną i zdezorientowaną. Bree-Grimm uśmiechnęła się drwiąco pod nosem, wiedząc już, że tą część potyczki wygrały. Potwór zawył jeszcze raz i zniknął w korytarzu obok, a Deliah odrzuciła włosy z ramion.
– Ale beze mnie, dziewczynki… – zaczęła, oglądając swoje paznokcie. – …to wy byście sobie nie poradziły.
Kayle jęknęła cicho, zawiedziona.
– No wiesz ty, co? – zapytała z wyrzutem. – Właśnie miałam dobić skurwysyna…
– Wysławiaj się – rzuciła pogardliwie Deliah, a Kayle prychnęła z wściekłości. Faith i Hayley próbowały ze wszystkich sił nie zacząć się śmiać, ale prawda była taka, że te kłótnie były po prostu genialne. I gdyby je nagrać i wrzucić na YouTube, już dawno byłyby sławne. A co dopiero, kiedy Deliah wchodziła na wyższy poziom i zaczynała przeklinać po łacinie…
– Jak śmiesz?! – Kayle schowała katanę, oburzona całą sytuacją. – Jak możesz się tak do mnie odzywać!?
– Jestem od ciebie o jakieś tysiąc lat starsza, złotko – machnęła ręką wymijająco, próbując wywęszyć resztę beznadziejnych dzieciaków. Hayley musiała zakryć usta dłonią, bo inaczej na pewno wybuchłaby głośnym śmiechem, narażając się Deliah.
– Ta, a bądź sobie starą babcią! – zdenerwowała się Kayle, ale grzecznie podążyła za Deliah. Hayley i Faith snuły się powoli za nimi, w bezpieczniej odległości. – Ja też jestem o jakieś osiemset lat starsza od Hayley, ale jej tego nie wypominam!
– Właściwie, to…
– Zamknij się, Moontrimmer, nikt cię o zdanie nie pytał, dzieci głosu nie mają!
– Chciałam tylko powiedzieć, że czasami czuję się tak, jakbym to ja była starsza od ciebie – wymamrotała Hayley, zdenerwowana, że jej siostra woła ją po nazwisku. – Szczególnie, kiedy, no wiesz, tak na przykład, gubisz się w swoim własnym domu…
– To dlatego, że często się przeprowadzamy…
–…albo… próbujesz ugotować jedzenie…
– Bo lubię jedzenie.
– Jesteś pół-wilkołakiem i rozumiem to i szanuję, ale Kayle, do cholery, ostatnio oparzyłaś się parówką. Ciesz się, że jesteś nieśmiertelna i twoje rany prędko się goją, bo w teście na człowieczeństwo prędko byś poległa, kochanie.
– O, tu są – odezwała się w końcu Deliah, otwierając na oścież drzwi do klasy języka angielskiego. Grupa nastolatków, przerażonych sytuacją, skuliła się w rogu. Dopiero wtedy Deliah zauważyła, co było powodem ich zaskoczonych min. Zabarykadowali drzwi biurkiem i górą krzesełek. Żaden normalny człowiek nie dałby rady tego przesunąć. Uśmiechnęła się pod nosem. – Witam, państwa w tarapatach. Nazywam się Deliah. Chciałabym, abyście byli świadomi tego, że od tej chwili za każdym rogiem w tej szkole czyha śmierć, co oznacza, że niechybnie zginiecie dzisiejszego wieczoru.
– Deliah! – upomniała przyjaciółkę Faith. Zwróciła się do licealistów. – Nie słuchajcie jej, obronimy was.
– Ta? – Kayle zerknęła na dziewczyny i dodała w myślach:
„A kto obroni nas?!”. Żadna nie odpowiedziała.
– Ja chciałam ich tylko uświadomić… w niezłe gówno się wkopaliście, nie ma co – zaczęła się śmiać Bree-Grimm, gdy zadowolona z siebie wskoczyła na jedną z ławek. – No, i, poważnie? Klasa z trzy-metrowymi oknami? Tak, na pewno będziecie tu bezpieczni.
– Mówiłem! – krzyknął Stiles. – Ale nie, no jasne, po co słuchać Stilesa, nie słuchajmy Stilesa, nikt nigdy nie słucha Stilesa!
– Czy ktoś może mi wreszcie wyjaśnić, co się tutaj dzieje?! – spanikowała Allison. Faith wymownie zerknęła na Scotta, jakby mówiła: „no, dalej, powiedz kolegom i koleżankom, co takiego cię goni; co zabiło woźnego; czym jesteś; czemu biegamy po nocy z bronią…”. – Bo zaczynam serio się bać!
– Ktoś… zabił woźnego – zaczął niepewnie Stiles, nadal czekając, aż jego najlepszy kumpel coś wymyśli. Cokolwiek. Spojrzał na hybrydy, ale one najwyraźniej nieźle się bawiły, więc zrozumiał, że nie ma co liczyć na pomoc z ich strony.
– To Derek – odezwał się w końcu Scott.
Reakcja była szybka.
Hayley zakrztusiła się własną śliną, i to tak, że Kayle musiała klepać ją po plecach. Faith i Deliah spojrzały po sobie, a potem wybuchły panicznym śmiechem, i to tak donośnym, że po kilku sekundach musiały ocierać łzy, bo nie mogły oddychać.
– No co?! To jest prawda! Derek zabił tych wszystkich ludzi, zaczynając od jego własnej siostry!
– Te, McCall! – Hayley podeszła bliżej do chłopaka, jeszcze lekko kaszląc i przez to chwiejąc się na dość wysokich koturnach (co wyglądało jeszcze zabawniej w połączeniu z faktem, iż trzymała śmiercionośną broń w jednej dłoni). – Słuchaj ty mnie. Nikt nie będzie mi mieszał Pana Ciasteczko z kupą. Kumasz?
– E… Hayley, daj człowiekowi się wykazać – nadal chichocząca Faith złapała przyjaciółkę za ramiona. – Kontynuuj, McCall, zaczyna się w końcu robić ciekawie…
– Ale… skoro to Derek Hale… to czy on zabił też…
– Kierowcę autobusu i faceta ze sklepu RTV, tak! – przerwał Lydii Scott. – A jeżeli stąd nie wyjdziemy, to i nas zabije.
– …powiedział facet w towarzystwie uzbrojonych po zęby hybryd – mruknęła do przyjaciółek Kayle, a one powoli pokiwały głowami, wiedząc, że McCall i tak jest zbyt przejęty, aby usłyszeć ich wymianę zdań.
– Czekaj, czekaj, może rzuci jeszcze jakimś genialnym tekstem – zaśmiała się cicho Deliah.
– Ej, to jest dziwne – wymamrotała Faith, kompletnie odchodząc od tematu. – Czy my to właśnie robimy? Ratujemy świat jak jacyś Avangers i… niańczymy grupkę dzieciaków z liceum?
– Dodaj do tego fakt, że jeden z nich jest wilczkiem. – zauważyła Hayley. – To już jest praca na pełen etat…
– Mam dosyć, dzwonię na policję – powiedziała w końcu Lydia, wyjmując telefon. Stiles natychmiast ruszył do przodu, chcąc ją zatrzymać.
– Nie, nie.
– Nie? – zapytała zdezorientowała Martin. – Jak to nie?
– Tak, że nie, mam ci to powiedzieć po hiszpańsku? NO! – krzyczał Stilinski, jak zwykle zbyt energicznie gestykulując dłońmi. – To Derek! Zabił trójkę ludzi! Nie wiemy w co jest uzbrojony!
– Twój ojciec ma całą stację policji do dyspozycji! – wrzasnął wściekły Jackson, a hybrydy uniosły brwi, oczekując dalszego rozwoju akcji. Zadzwonią, czy nie? Oto jest pytanie. Wydawać by się mogło, że kompletnie zapomnieli o ich obecności. W pokoju, zaraz obok nich, stały przecież cztery nowe uczennice, hasające po korytarzach z łukiem, kuszą, kataną i bronią palną.
– To czego on tu szuka?! – wydarła się Allison, przeczesując włosy palcami. – Dlaczego chce nas zabić!?
– Nie wiem! – odpowiedział wściekły Scott. I właśnie wtedy Stiles pojął, że trzeba działać. Odciągnął przyjaciela na bok i zaczęli rozmawiać szeptem, co nie zmieniało faktu, że hybrydy doskonale ich słyszały.
– Ej, gdyby chciał nas zabić, już dawno by to zrobił – zaczął Stilinski. Scott cmoknął, zniesmaczony.
– Pragnę wspomnieć, iż praktycznie od początku naszej cudownej przygody tutaj, towarzyszą nam tamte cztery… trzy panny, które za cel postawiły sobie – Bóg wie dlaczego – ochronę naszych tyłków. Nie widzisz, Stiles? To coś zapędza nas w kozi róg…
– Po co? Żeby nas wszystkich razem zjeść?!
– Nie, Derek mówił, że to chce zemsty.
I nagle, jak na zawołanie, obydwaj spojrzeli na hybrydy, które same zaczęły rozmawiać szeptem. Tym razem to one zapomniały, że mały, nowonarodzony wilczek może doskonale je słyszeć.
– Ej, a może to jakiś nasz znajomy? – zapytała Kayle, marszcząc czoło. W końcu zaczęły brać tą całą sprawę na poważnie.
– Masz na myśli osobnik, który pragnie naszej śmierci tak bardzo, jak Hayley czekolady? – upewniła się Deliah, a Mikaelson pokiwała głową, będąc całkowicie poważną.
– No, toć to nasza definicja znajomych – odpowiedziała.
– Ej, a może to ten gostek z Meksyku? – zastanowiła się na głos Hayley.
– Nieeee. – odpowiedziała jej reszta.
– A może to ten demon, którego próbowałyśmy załatwić jakieś dwa tygodnie temu? – tym razem była to Faith.
– Nie, przecież Elijah torturował go w naszej piwnicy i w końcu sam go tam zabił… przynajmniej tak mówił… – odparła Hayley, zastanawiając się nad tym faktem odrobinę dłużej.
– Ej, a może to ta suka powróciła zza grobu?
– Która?
– Ta pradawna wiedźma.
– …która?
– Ta, która próbowała nas wykończyć.
– …serio, Kayle, musisz być bardziej dokładna.
– No ta wredna, miała takie dziwne imię…
– …szczegóły, poproszę…
– Och, no matko kochana, no! – zdenerwowała się na Deliah Kayle i tupnęła nogą. – Klaus, opanowywanie świata, armia hybryd, masowa egzekucja dokonana po części przez rodzinę tej tu panny, hektolitry krwi spływające przez cały Nowy Orlean, hardcor’owy tatuaż, kojarzysz fakty?
– A, no nie, to nie możliwe, ubili ją z innymi, a Łowcy zawsze kończą robotę – uspokoiła ją Faith. I wtedy pojęły, że w pomieszczeniu zapadła dziwna cisza, a nastolatki patrzą się na nie jak na oszalałe kobiety, które dopiero co uciekły z psychiatryka. Na ustach czterech dziewcząt rozkwitły słodkie uśmieszki.
– Em, no tak – zaczęła niepewnie Faith, odchrząkując. – No, ten, no… to wy… wy sobie tutaj posiedźcie i dalej się pokłóćcie… a my… my zadbamy o pokój na świecie i upolujemy sobie tego… sukinsyna.
I zanim dzieci zdążyły się obejrzeć, drzwi do klasy zabezpieczone były zaklęciem Hayley, a oni zostali sami, przerażeni. A hybrydy skierowały się do klasy biologicznej, gdzie zaczęły szukać jakiejkolwiek kości, ale gdy nie znalazły Pana Kostka (czyli po prostu ludzkiego szkieletu do nauki), spojrzały na Hayley z tajemniczymi uśmiechami.
– Ej, Hayley – zagwizdała Deliah. – Wyskakuj z żarcia.
Po korytarzu głównym w Beacon Hills High potoczyła się góra suszonego bekonu. Hayley, oburzona, że zabrali jej zapasy żarcia z kieszeni, przeklinała co chwilę pod nosem, zniesmaczona. Tymczasem Faith zaczęła gwizdać.
– Ej, ej, słodka Alfo! – krzyczała słodkim głosikiem. – No chodź! Składamy ci w ofierze górę bekonu! – odpowiedziała jej cisza i jej własne echo. Kayle westchnęła ciężko.
– Potrzebuje jakiejś większej zachęty, sukinsyn – wymamrotała Mikaelson, a Faith pokiwała głową.
– Masz całkowitą rację! – przyznała rację przyjaciółce, po czym kontynuowała nawoływanie. – Składamy ci w ofierze górę bekonu oraz cztery napalone dziewice!
–…nie jesteśmy dziewicami, przynajmniej ja, a z tego, co wiem, to wy też-
– Cicho! – Faith uciszyła Kayle pacnięciem z otwartej dłoni w ramię. – Słuchaj, Alfo, ale to nie wszystko! Jednak jest nawet z twojego gatunku!
Deliah poczuła, że tik nerwowy w oku jej się nasila, więc spojrzała na zadowoloną Faith z mordem w oczach. Zabiję ją, powtarzała w myślach. A potem resztę, je też zabiję, dodała, zniesmaczona.
– To nie działa – Hayley chciała po prostu odzyskać swój bekon. – Czy my mamy jakiś plan?
– To był nasz plan – warknęła Faith. – Nie kumam, co mu nie pasuje. Typek musi być strasznie wymagający…
– Nienawidzę takich, zawsze tylko… o cholera, uwaga!
Moontrimmer naciągnęła strzałę na cięciwę i jako pierwsza zaatakowała Alfę, która biegła właśnie w ich kierunku. Druga była Deliah, która wyjęła rewolwer i próbowała trafić przeciwnika. Ale potwór nie był głupi. W kilka sekund dotarł o swoich przeciwniczek i zanim Kayle miała szansę zadać jakikolwiek cios, została odesłana w powietrze i uderzyła w ścianę niedaleko. Musiała naprawdę mocno oberwać, bo miała mroczki przed oczami.
To samo stało się z Faith i Hayley – i prędko pojęły, że tej Alfie zależy tylko na wilkołakach, a ta część przeważała w Deliah. Dziewczyna została dosłownie przygwożdżona do podłogi przez ostre szpony, a gdy udało jej się wyrwać jedną dłoń z uścisku i wyrwać skurczybykowi serce, on zaczął wyć.
I na pewno usłyszał to Scott, a właśnie o to chodziło.
Dźwięk był tak głośny, że wyczulony słuch hybryd zmusił je do zakrycia uszu, a Hayley, jako ta najbardziej w tym momencie cierpiąca, pisnęła cicho.
A kiedy wszystkie otworzyły oczy, Alfa zniknęła, a Hayley rzuciła się na bekon, starając się chować do kieszeni to, co się jeszcze nadawało do jedzenia. Szybko ją jednak od tego pomysłu odciągnęły jej przyjaciółki, które usłyszały dźwięk syren policyjnych na dworze. Te debile jednak to zrobiły. Idioci. Matoły. Można wymieniać obraźliwe przymiotniki w nieskończoność.
Wybiegły tylnym wyjściem, bo tam właśnie zaparkowany był ich samochód. Już miały wsiadać do środka, kiedy Deliah zaczęła się rozwodzić nad faktem, że: „wstyd to coś zostawić, bo umięśnione i seksowne, ale tak martwe, że wnętrzności wraz z jelitem wylazły mu przez gardło”.
Znalazły nieprzytomnego Dereka przy wejściu dla personelu, więc podeszły bliżej i próbowały go ocucić, a kiedy już je rozpoznał, Hayley powiedziała mu krótko:
– Stary, ty to masz przerąbane.
Po czym wszystkie razem pomogły mu wsiąść do ich auta.
– Boże, z czego to jest zbudowane? – zapytał nagle Derek, kiedy Hayley zdjęła mu już koszulkę i kurtkę, aby przyjrzeć się bliżej ranom zadanym przez Alfę (gówno prawda, szukała tylko wymówki, żeby go rozebrać).
– Ej, a wiesz, z czego zbudowany jest czołg? – odpowiedziała pytaniem na pytanie Faith, odwracając się na swoim miejscu kierowcy. Derek uniósł brwi, czując, dokąd zmierza ta konwersacja.
– No… mniej więcej, a co?
– No, właśnie. To mniej więcej z tego zbudowane jest nasze autko. Łowco-odporne.
– Nazywamy je Batmobil, Gipsy Danger albo zwyczajnie Jaeger – odezwała się Hayley, oczyszczając kilka ran na plecach chłopaka, zadanych przez ostre i długie pazury potwora. – No, przynajmniej ja i Faith.
– Ja nazywam go pieszczotliwie Posłaniec Piekieł albo Ghost Rider – dorzuciła Deliah.
– A ja… proszę was, ta maszynka to Cerber na kółkach – powiedziała Kayle, ale wtedy Faith uciszyła je wszystkie, chcąc usłyszeć, co Stiles i Scott mówią miejscowemu Szeryfowi.
– Ale cię wkopali, stary – zwróciła się do Dereka Hayley, podając mu (z nieukrywaną niechęcią) jego ubrania. – Powiedzieli, że to ty wszystkich pomordowałeś.
Wilkołak westchnął ciężko i uderzył czołem w fotel pasażera, na którym rozsiadła się Kayle. Zmarszczyła czoło.
– Biedny Der – szepnęła pieszczotliwie. – Możesz zamieszkać u nas, bo teraz będą cię szukać.
Na ustach hybryd – wszystkich prócz Deliah – wykwitł słodki, podejrzany uśmieszek. Żadna z nich nie miała z tym problemu, o nie, szczególnie, jeżeli czasami miał paradować odziany, na przykład, tylko w ręcznik.
– I oto jestem – westchnął ciężko Derek. – Ponownie na tylnym siedzeniu waszego auta, znowu mnie zabieracie do domu i leczycie... to wszystko jest chore. Uwierzcie mi na słowo.
Biedny Shiro. Jedyne, co będzie mógł powiedzieć, to: „NASTĘPNY WILKOŁAK?! Od razu postawcie znak: schronisko dla bezdomnych psów! Tylko uwaga, zły kot, a gospodarki jeszcze gorsze!”.
– Wiecie, co? – zastanowiła się Kayle. – Mam wrażenie, że o czymś zapomniałam.
– Ja też – dodała Hayley. – Ale skoro nie pamiętam, o czym, to najwyraźniej to nie było ważne.
A było. Na środku parkingu, w niemym szoku, stał Peter Parker, trzymający w dłoniach swój ukochany telefon.
Klik.
Wszystko jest nagrane, pomyślał, szczęśliwy. BĘDĘ KUŹWA SŁAWNY.

Życie jest zabawne, prawda? Kiedy już myślisz, że wszystko sobie poukładałeś, kiedy zaczynasz snuć plany i cieszyć się tym, że nareszcie wiesz, w którym kierunku zmierzasz, ścieżki stają się kręte, drogowskazy znikają, wiatr zaczyna wiać we wszystkie strony świata, północ staje się południem, wschód zachodem i kompletnie się gubisz. Tak łatwo jest się zgubić.

8 komentarzy:

  1. Sławny Peter Parker... Taa pięć minut sławy, a później pewnie kostnica na wieczność :D Uwielbiam Spidermana <3 Zgadzam się, kłótnie wymiatają! Uwielbiam, po prostu uwielbiam, dlaczego ja nie mam takich pomysłów? No, nic co ja mam tu pisać...? Wszystko jak zwykle jest wspaniałe.
    Pozdrawiam i życzę weny :*
    Julia <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Padłyśmy po tekście o Peterze. Serio. Genialne. W każdym razie spokojnie, żadnym Spider Manem nie będzie. Ale będzie kimś innym i jeszcze okaże się dość ważna postacią.
      Xoxo, Hayley.

      Usuń
  2. Boski rozdział <3
    Chcę kolejny <3
    Stlies <3
    Czekam na NN <3

    Pozdrawiam
    XOXO

    Maya

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy, pracujemy, Stilinski to złoto. Amen.
      Xoxo, Hayley.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Peter jeszcze trochę nabroi, oj nabroi ;-) Ale od czego są Hybrydy. Oj, jednej z nich szczególnie podpadnie, ale czy to się skończy kostnicą czy zupełnie inaczej, to już inna sprawa.
      xoxo, Faith.

      PS: Dziękujemy <3

      Usuń
  4. Nals stwierdza, że płacze. Płaczę, bo właśnie uświadomiłam sobie, że też chcę takie zajebiste przyjaciółki. Ale po co. Przecież lepiej tkwić samemu w swojej nudnej egzystencji.
    Hayley. Kayle. Faith. Deliah. BOŻE NAJDROŻSZY, TOŻ TO CZTERY CUDA. Zazdroszczę, że wymyśliłyście takie oryginalne postacie. Tak bardzo je kocham, z rozdziału na rozdział moja miłość do szalonych hybryd wzrasta coraz bardziej, o ile to jeszcze możliwe. Każda inna, wyjątkowa. Aż ciężko wybrać, która jest ulubiona. Wgl. nie powinno się wybierać. Albo kochamy wszystkie, albo żadnej. Osobiście wybieram opcję numer jeden.
    PETER PARKER. NIE, NIE, NIE, NIE, NIE. Czy to się dzieje naprawdę? Peter Parker w Beacon Hills. Czekajcie, muszę się ogarnąć. Okej. Już. To za wiele. Nie dość, że fundujecie mi genialne hybrydy, to jeszcze on. Błagam, powiedzcie, że udział tego pana będzie bardzo duży.
    Stiles. Nasz człowieczek. Ale jaki udany człowieczek. Podziękować Szeryfowi i jego żonie, której niestety z nami nie ma, ale i tak ukłony za to dzieło. No i Młody Wilczek. Scott za czasów "nie wiem, czym i kim jestem, i czego chce Hale" jest słodki. Takie nieporadny, ale to sprawia, że jeszcze bardziej go lubię.
    Akcja z Derekiem mnie urzekła. "...aby przyjrzeć się bliżej ranom zadanym przez Alfę (gówno prawda, szukała tylko wymówki, żeby go rozebrać)."- UMARŁAM. Hayley wygrywa wszystko rozbieraniem Hale'a.
    Poza tym, wielbię was za dialogi. Toć to perfekcja. Gdy czyta się je, można odnieść wrażenie, że siedzisz w centrum akcji i przyglądasz się, tej nieziemskiej wymianie zdań. W ogóle, interesuje mnie jak piszecie rozdziały, skoro jest was, aż...4? Określacie kto co pisze, czy jak? Dzielicie na fragmenty?

    Boże. Uwielbiam to opowiadanie. Sam jego wygląd, dodatki... pełna profeska. Chcę kiedyś, aby moje "dzieła" również były tak świetnie dopracowane. ;_;

    Weny hybrydy moje kochane!

    ~Nals

    http://roseeverdeenhungergames.blogspot.com/
    http://river-hungergames.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nals, błagam, nie płacz. Zostaw trochę łez na później. HEHEHE. Kocham te bohaterki, kocham je, bo każda z nas wymyśliła inną hybrydę, a przyjaźń hybrydek to skarb powiadam. Naprawdę, jestem dumna z tego jak nam wyszły i jeśli mam być szczera - od samego początku widzę to opowiadanie jak serial. Dołącz do grupy szalonych hybryd! Będziemy dbać o pokój na świecie, no śmiało! Trudno wybrać? Każda postać jest wyjątkowa, ale myślę, że każdy znajdzie w której coś z siebie, więc tak Nals, szukaj swojej osobowości!
      PETER PARKER W BEACON HILLS. TAK. WŁAŚNIE. Inny wszechświat, inne zasady. Nie ma żadnego spajdusia tym razem. Po prostu szalony chłopak z aparatem w dłoni. I uwierz mi, będzie częścią czegoś wielkiego. Nie wiem tylko czy to cie ucieszy czy zrani, ALE ZERO SPOJLERÓW.
      Oh, szeryf i Klaudia się postarali. STILES TO ZŁOTY, DOBRY CHŁOPAK, ALE RZADKO KIEDY KTOŚ GO SŁUCHA. A powinni go słuchać. Derek będzie tu... no cóż, może trochę inny niż w serialu, ale to nic złego - obiecuję, będzie barwną postacią.
      Hayley ma zajawkę na Dereka i jego gołą klatę, ok? Takie tam jej fetysze! ;-) Haha, dialogi - uwaga, choćby ten o parówce jest z naszego życia wzięty - więc strzeż się. I DOBRZE, ŻE TAK SIĘ CZUJESZ, BO OTO CHODZI. Zapraszamy cię do małego świata hybryd i chcemy, żebyś poczuła się jak w domu.
      Miałyśmy pisać rozdziały razem. W praniu wyszło, że piszę ja i Loks.

      Blog jest dopracowany do końca. Po raz pierwszy jestem dumna z własnego bloga. ;_: Aż się łezka w oku kręci.

      ŁAPIEMY WENĘ NALSIKU, łapiemy!
      xoxo, Faith Maiden.

      Usuń

Theme by Luna