Myślę, że życie lubi nas od czasu do czasu wypróbowywać: czujesz, że się staczasz, coraz szybciej, a kiedy Ci się wydaje, że już dłużej tego nie wytrzymasz, nagle się poprawia.
♣
– Co to było?!
– Kayle podskoczyła i natychmiast ustawiła się w pozycji obronnej, mocniej
ściskając w dłoni swoją broń. Faith wypuściła ze świstem powietrze z płuc,
spoglądając znacząco na Hayley. – Ej, serio, co to było? – Mikaelson
przechodziła chyba zawał, choć przecież była już dawno martwa.
– Najpewniej
Alfa. Najpewniej wściekła. Najpewniej potrafi blokować swoje myśli przede mną,
bo nie mogę jej namierzyć. Sprytny skubaniec – Faith wskazała głową na klasę
chemiczną, więc po chwili cała trójka weszła do środka, omijając (ku ich
zdziwieniu) samochodowy akumulator, który nosił ślady zadrapań na sobie.
– Durne,
naiwne dzieciaki – wyklinała pod nosem Hayley. O kogo chodziło? Oczywiście o
osławioną parkę. Scotta McCall i Stilesa Stilinskiego. Biegali po szkole niczym
przerażone psiaki, którym zresztą McCall przecież był. I jakieś trzy minuty
temu, kiedy Kayle schodziła na zawał, usłyszały donośny ryk Alfy, która (znając
życie) urządziła sobie na nich wszystkich polowanie w nocnym piekle, jakim
okazała się szkoła.
– Czemu to
zawsze my pieprzymy się z najgorszymi sprawami? – Westchnęła załamana Kayle,
patrząc w sufit. – Czemu nie Deliah?
– Mnie to
przestaje już powoli dziwić – wymamrotała obojętnie Faith, a Hayley zaczęła żuć
gumę, aby jakoś uspokoić emocje w niej buzujące. Dziewczyna podeszła do
wielkiego, rozbitego okna i zajrzała przez nie, ciekawa. – Co tam widzisz?
– Niebieskiego
jeepa, którego ktoś bezczelnie zbezcześcił – wysyczała przez zęby, wściekła.
Faith nie rozumiała złości przyjaciółki. Sama jeździła samochodem, o którym
większość nastolatków mogła sobie jedynie pomarzyć, a chciałaby mieć
niebieskiego gruchota, którym jeździł jąkający się chłopak? Dziwne. Jak nie
Hayley. Nie w jej stylu. – Jak można, do cholery…
– Wyrwał mu
akumulator – zapiszczała Kayle, bardziej do siebie niż do kogo innego. –
Wyrwał. Mu. Cholerny. Akumulator. I wrzucił do klasy chemicznej przez okno. Alfa.
Jak Deliah.
– Może to
Deliah? – zastanowiła się na głos Hayley, a Faith pokręciła głową, mocniej
ściskając w dłoniach kuszę.
– Nie, to nie
Deliah. Deliah nie tknęłaby auta. Pojazdy to świętość.
– Ma w sumie
rację – zgodziła się cicho Kayle, kiedy wychodziły z klasy. – A tych dwóch
debili możesz usłyszeć?
– Są…
Ale Faith nie
miała szansy dokończyć zdania, gdyż wraz z resztą sióstr hybryd zaczęła drzeć
się jak opętana. Zaskoczył ją flesz aparatu, który dał im wszystkim po oczach
tak, że na kilka sekund straciły zdolność widzenia. Razem z nimi krzyczał
chłopak w okularach, który trzymał w dłoniach aparat. Piszczał jeszcze cicho, kiedy
Kayle przystawiła mu ostrze katany do szyi, ale zmarszczyła czoło i
powstrzymała się od odcięcia mu głowy w ostatniej chwili.
♣
♣
– To nie Alfa!
– krzyknęła, z jednej strony przerażona, że prawie zabiła licealistę; z drugiej
zawiedziona, że to jednak nie potwór; a z trzecie wściekła, że takie truchło
pałęta się nocą po korytarzach liceum. Po tej szkole biega pieprzona Alfa,
cholerny potwór wyjęty z mitów, a ten… chwila, aparat? Czy to nie ten mały
debil ze szkolnej gazetki?...
– A ten to
kto?! – Hayley opuściła łuk i zawarczała groźnie. – Mogłyśmy cię zabić, idioto!
– Imię i
nazwisko, a potem po co tu jesteś – poinstruowała go Faith, nadal trzymając go
na celowniku. Miały już do czynienia z takimi przypadkami; gostek udawał
niewinnego, a potem okazywał się tym, co go demon opętał. I to taki demon, na
którego nie wystarczyła tylko sól i pentagram, o nie. Trzeba było odprawiać
cały rytuał… nudny do tego…
Chłopak
przełknął głośno ślinę, unosząc ręce do góry w geście obronnym.
– Pe-peter
P-parker, ja… ja jestem… z-ze szkolnej g-gazetki – wyjąkał w końcu. – Serio,
ja… n-nie chciałem wchodzić wam w drogę, t-tylko… Nie zabijajcie mnie, okay?!
Mam ciotkę i wujka na utrzymaniu!
Wszystkie
hybrydy przekręciły teatralnie oczami. Hayley i Faith spojrzały po sobie.
„Na co ty czekasz? Zahipnotyzuj go, niech
zapomni. A potem zadzwoń po Matta, żeby go odwiózł do domu. Niech mi się nie
pałęta sam po tym chorym mieście”, przekazała Maiden telepatycznie swojej
wiedźmowatej przyjaciółce, a ona westchnęła ciężko, podchodząc do chłopaka. Nie
zdążyła nawet spojrzeć mu w oczy, bo wszyscy usłyszeli krzyk mężczyzny w
drugiej części szkoły. Głowy hybryd natychmiast zwróciły się w tym kierunku;
szczególnie Hayley, która w kilka sekund namierzyła położenie ofiary.
– A przez
kilka sekund było tak spokojnie – wymamrotała Maiden, krzywiąc się lekko, jakby
była już znudzona całą sytuacją. – Dobra, nie ma wyjścia, bierzemy go ze sobą.
Będzie bezpieczniejszy. Potem się go pozbędziemy.
– Ch-chwila,
c-co?! – Peter wstrzymał oddech, kiedy Mikaelson złapała go za kołnierz i
pociągnęła za sobą i resztą hybryd w głąb szkoły.
– Cicho siedź,
dzieciaku, jak chcesz przeżyć. Ani słowa. – Kayle zagroziła mu wskazującym
palcem, przystając na chwilę. A potem uśmiechnęła się dziwnie i wzruszyła
delikatnie ramionami. – Poza tym, spójrz na to wszystko z lepszej strony.
Będziesz ty miał materiał do gazetki szkolnej!
Czwórka
zatrzymała się przy szatni męskiej, gdzie na wyważonych z zawiasów drzwiach
leżało poharatane ciało Bogu ducha winnego woźnego. Faith wzięła głęboki oddech
i pokręciła głową, omijając trupa. Wszystkie hybrydy podążyły za nią, słysząc
znajome głosy.
– …nie zginę
tu – jęczał załamany Stiles. – Nie ma opcji, żebym umarł w szkole. Rozumiesz
to? Nie ma… Boże, co on robi, czego on chce?
– Mnie –
westchnął wyraźnie przejęty Scott. – Derek mówił, że jest silniejszy, kiedy ma
Paczkę.
– Super, no
nie? – Hayley oparła się nonszalancko o ścianę, wychylając się zza rogu.
Obydwaj chłopcy zatrzymali się na jej widok, gdy po chwili dołączyły do niej
Kayle i Faith. – Wielka, potężna Alfa czuje coś do młodego wilczka. Mamy tu
klasyczne love story w wersji horror.
Oh, nawet nie wiecie, jakie to jest cliché.
Faith już
dawno odwiedziła myśli Scotta, który próbował przeanalizować wszystkie fakty,
ale opornie mu to szło. Za to Stiles? On szybko skojarzył, o co chodzi. Łuk, kusza,
katana. Skąd wiedziały, że tam będą? Skąd wiedziały, że Scott jest wilkołakiem?
„O BOŻE, SCOTT MIAŁ RACJĘ, TO TEŻ WILKOŁAKI”
– takie zdanie pojawiło się w myślach Stilinskiego, kiedy w zaskoczeniu
zakrywał usta dłonią, wymyślając już plan odwrotu i ucieczki. A potem załamany westchnął
ciężko.
– Cholera,
zginiemy – zajęczał, a wszystkie hybrydy zaśmiały się głośno. Peter, nie za
bardzo wiedząc, co się dzieje, poszedł w ich ślady, a Stiles natychmiast go
zauważył. – Parker? A ty tu czego… ty też jesteś wilkołakiem?
– Wi-wilko czym?
– Peter otworzył szeroko oczy w zdumieniu, spoglądając z obawą na trzy
dziewczyny, które pomachały do niego z uwodzicielskimi uśmiechami. – O, Boże… –
wycofał się prędko, stając za Scottem i Stilesem.
I wtedy po raz
pierwszy hybrydy poznały prawdziwego Scotta McCall.
– Słuchajcie,
serio, zostawcie ich – powiedział, dość pewnym tonem, na co podniosły brwi,
zainteresowane. – To zwykli ludzie. Mnie szukacie, tak? Po to tu jesteście?
– Boże,
McCall, jak ty powoli kojarzysz fakty – prychnęła zirytowana Kayle,
przekręcając w dłoniach katanę dla zabawy. Najwyraźniej czekała ich krótka
rozmowa, skoro już mieli sekundę spokoju. – Gdybyśmy chciały, już dawno byśmy
się ciebie pozbyły.
– Problem leży
w tym, że nie sprawiasz zagrożenia – wyjaśniła Faith, unosząc ręce. – Więc
spokojnie, nie przyszłyśmy po ciebie. A kwestia naszego… bycia czymś… to już temat na dłuższą rozmowę,
słodziutki. Teraz nie ma na to czasu.
– Bo poluje na
nas demon z piekła rodem – wzruszyła ramionami Hayley, jakby wcale się tym nie
martwiła. – …cóż. Ponownie w tym miesiącu. Poważnie, to już drugi raz.
– W pierwszym
wypadku to był prawdziwy demon – zauważyła Faith. Scott zmarszczył czoło.
– Chwila, ale
was jest cztery – zauważył, licząc jeszcze raz, aby upewnić się, czy aby się
nie pomylił. Ale nie. Brakowało jednej. Tej poważnej. Dziewczyny rzuciły mu
rozbawione spojrzenie.
– Deliah nudzą
takie małe polowania – zaczęła Kayle. – Woli wielkie rybki, a to tylko mała,
niegroźna Alfa.
– Mała…
niegroźna? – wykrztusił Stiles, a Hayley pokiwała głową, mrugając do niego
pocieszająco.
– No –
zgodziła się. – Właśnie.
Rozmowa trwała
dalej, schodząc na temat tego, że ta Alfa wcale nie jest taka „mała i niegroźna”, jak to sądziły
hybrydy, ale Kayle kompletnie się z niej wyłączyła. Zerknęła bowiem w bok,
gdzie przez okno dostrzegła parę czerwonych ślepi wpatrujących się w Scotta z
dachu budynku naprzeciwko. Pacnęła Faith w ramię, a ona, kiedy tylko to
zauważyła, uderzyła z kolei Hayley i Maiden prędko krzyknęła:
– W nogi! No
już, biegiem!
I wszyscy
rzucili się do ucieczki, zanim wielki wilkołak wskoczył na korytarz, rozbijając
szybę. Wbiegli na klatkę schodową, a Stiles odwrócił się, aby zerknąć na Faith.
– Nie
będziecie z nim walczyć?! – zapytał, sapiąc ciężko, a kiedy zeskakiwali z
kolejnego schodka, prawie się potknął i przewrócił; na szczęście Hayley złapała
go za kurtkę w ostatniej chwili, wyklinając go o ostatnich nieudaczników. Bo
choć hybrydy nadal miały na sobie te same ciuchy, w których były w szkole (a
mam tu na myśli dość wysokie obcasy, spódnicę i sukienkę w przypadku Faith i
Hayley), radziły sobie lepiej, niż ludzcy chłopcy, którzy grają w lacrosse
codziennie po szkole.
– Pogięło?! –
odpowiedziała pytaniem na pytanie Faith, zdenerwowana. Wpadli na kolejny
korytarz. – Mamy jednocześnie walczyć z Alfą i opiekować się trójką
nieporadnych, debilnych nastolatków?! Nie, nie ma mowy. Najpierw się wami
zajmiemy, a potem zobaczymy, co się da zrobić, zanim-
– Nie macie
zamiaru go zabić, nawet zranić?! Chociaż przysporzyć bólu psychicznego?! –
Stilinski nie mógł uwierzyć w to, co słyszał, i miał zamiar dalej się z nią
kłócić, ale Hayley zakryła mu usta dłonią.
– Wyrwę ci
kręgosłup przez nos, jeżeli zaraz się nie przymkniesz – zagroziła mu
Moontrimmer wściekłym tonem. – Parker raz dostał rozkaz: siedź cicho. I zobacz, siedzi. Bierz z niego przykład.
Kayle z
szerokim uśmiechem poklepała młodego fotografa po jego rozczochranych, jasno
brązowych włosach. W przerażeniu nawet nie miał siły jej tego zabronić. Nie
miał pojęcia co się dzieje.
– A jemu co
jest, tak swoją drogą? – Scott wskazała na Petera, który bez większego celu
wpatrywał się tępo w ścianę przed sobą. Faith machnęła ręką wymijająco.
– Właśnie
odkrył, że istoty supernaturalne istnieją. Daj mu trochę czasu na trawienie
informacji – wyszeptała Maiden, wyglądając zza rogu. Alfa się do nich zbliżała,
więc dziewczyna prędkim ruchem wystrzeliła jeden bełt. Miał wybuchowy grot,
więc w zetknięciu ze ścianą zaraz nad łbem potwora, wybuchł i oślepił zwierzę.
Skręciło w boczny korytarz. – Gdzie Hale?
– Derek? Nie
żyje – Stiles zaczął machać rękami, jak to przystało na chłopaka z ADHD, a oczy
Hayley wyszły z orbit. Kayle jednak ubiegła siostrę swoim własnym pytaniem:
– Jak to, do
cholery, Derek nie żyje?!
Stiles poczuł,
że wzrok wszystkich w korytarzu padł właśnie na niego, więc to Scott przejął
pałeczkę.
– No tak, nie
żyje – próbował wyjaśnić McCall. – Alfa przebiła go pazurami, krew zaczęła
wypływać mu ustami… a potem rzuciła nim przez całe szkolne podwórko.
– I co
zrobiliście? – zastanowiła się na głos Faith. – Sprawdzaliście, czy jego serce
nadal bije?!
– Tak, na
pewno mieliśmy na to czas, uciekając przed krwiożerczą Alfą, która zaskakująco
pojawiła się zaraz po tym, jak z samochodu zniknął porwany przez Dereka szef
Scotta, i-
– Weterynarz?
– przerwała Stilesowi Hayley, a on pokiwał energicznie głową. –Jak mu tam było…
Deaton?
– No, tak –
zgodził się z nimi Scott. Wtedy rozległo się ciche kliknięcie, a wszyscy
odwrócili się w stronę Petera, spoglądając na jego uniesiony aparat. Kayle
uśmiechnęła się szeroko.
– Witamy z
powrotem wśród żywych, panie Parker – machnęła do niego na powitanie. Faith
złapała za urządzenie i przyjrzała mu się dokładnie. Peter chciał odebrać swoją
własność, ale po napotkaniu jej morderczego spojrzenia, jednak uznał, że może
sobie to zatrzymać.
– To nam się
przyda – mruknęła pod nosem Maiden, zakładając aparat na szyję. – I tak byś go
raczej nie odzyskał, więc…
– A-ale czemu?
– odważył się zapytać Peter, a Faith uśmiechnęła się do niego krzywo.
– Kochaniutki,
są tutaj nasze zdjęcia. Tych dwóch debili nie wygada, co się tutaj działo, ale
ty… ty tak. Spokojnie, zajmiemy się tobą później.
Peter
przełknął głośno ślinę. W jego myślach natychmiast pojawiły się najgorsze
scenariusze: bał się, że zakopią go żywcem w środku pola, albo podetną żyły i
wyrzucą gdzieś po drodze, żeby się tym nie martwić… albo wrzucą po tym do
rzeki… albo spalą… albo coś jeszcze gorszego… biedny Peter. Nie wiedział
jeszcze wtedy, że wcale nie miały zamiaru krzywdzić niewinnych – one ich
broniły. Wbrew wszelkim stereotypom, czasami wydawało im się, że jak na złość,
to one bronią śmiertelników, a nie Łowcy.
Drzwi
wejściowe trzasnęły i wszystkie istoty supernaturalne w korytarzu wymieniły
spojrzenia. Co daje nam mniej więcej taki efekt, że Stiles splótł ręce na
piersi i stanął obok Petera, który wyjął telefon i zaczął nim potajemnie robić
zdjęcia hybrydom.
– Facet, czy
ciebie pogięło?! – Stiles złapał za urządzenie i wyrzucił je w drugi kąt
pomieszczenia, widząc, że chłopak nie będzie miał odwagi po niego pójść. –
Ogarnij się, błagam…
– Ktoś jeszcze
jest w szkole?! – Faith złapała Scotta za kołnierz i podniosła go za niego,
tak, że chłopak bardzo boleśnie uderzył plecami o metalowe szafki. Po szkole
rozniosło się echo, a Hayley skrzywiła się. Jej wyostrzony słuch podejmował
właśnie próby namierzenia kolejnej trójki nastolatków, która wtargnęła do
budynku nocą. McCall poczuł, że tętno mu przyspiesza, a to wcale nie znaczyło
dla niego nic dobrego. – Kogo jeszcze w to wciągnąłeś, geniuszu?!
– Nie mam
pojęcia, ja-
Nie dokończył.
Usłyszał bowiem dźwięk, który sprawił, że Hayley zamruczała coś niewyraźnego
pod nosem.
– Znam ten
dzwonek telefonu – powiedział Scott pewnie, kiedy Faith odstawiła go na ziemię.
Przez chwilę nasłuchiwał. A kontynuacja jego wypowiedzi wywołała ciekawą
reakcję hybryd (wszystkie zajęczały nieznośnie i wywróciły oczami, zirytowane).
– To jest Allison.
– Chryste,
Argent’ówna!? – Kayle przeczesała złote loki palcami. – Tylko tego nam tu
jeszcze brakuje! Kto inny?! – zerknęła wymownie na swoją siostrę, która zdołała
już namierzyć dzieciaki.
– Whittmore i
Martin – wyjaśniła prędko Moontrimmer. Złapała Stilesa za koszulę i popchnęła
go naprzód; Faith to samo zrobiła ze Scottem, a Kayle z Peterem. – Argent jest
nad basenem, nie mogę już teraz dosłyszeć Jacksona i tej nadętej blondyny…
Słysząc, jak
Hayley nazwała miłość jego życia, Stiles wzdrygnął się jak szaleniec. Już miał
coś powiedzieć, kiedy napotkał przerażone spojrzenie Scotta mówiące: „stary, błagam, odpuść tym razem!”. Więc
to właśnie zrobił. Odpuścił. Chociaż korciło go, żeby coś jeszcze powiedzieć.
– Dzwoń do tej
swojej Julii, Romeo, i powiedz jej, że ma na nas czekać na korytarzu –
rozkazała władczym tonem Faith, wyjmując Scott’owi komórkę z kieszeni jego
kurtki. Nie pytał, skąd wiedziała, gdzie ma szukać urządzenia.
One były
niebezpieczne – to zdążył już zanotować. Co za tym idzie, zrozumiał, że skoro
nie chcą skrzywdzić ani jego, ani jego przyjaciół (co więcej – chcą ich
OCHRONIĆ), to lepiej było po prostu robić, co kazały.
– A-Allison? –
kiedy usłyszał głos dziewczyny, uspokoił się nieco. – Słuchaj, wyjdź na
korytarz, wiemy, że jesteś przy basenach… wiem… długa historia… chodźże! – i
rozłączył się, nim zdążyła dodać coś jeszcze. Po chwili dołączyła do nich
czarnowłosa dziewczyna. – Co ty tutaj robisz?
– Co one tu
robią? – zapytała zaskoczona Allison, wskazując na hybrydy, które właśnie
przygotowywały broń. Dopiero wtedy ten fakt dotarł do biednej Argent, więc
wzięła głęboki oddech i już chciała zadawać pytania, kiedy Scott ją ubiegł.
– Allison,
wszystko ci wyjaśnimy, ale słuchaj, musisz mi powiedzieć, co tu robisz.
– N-Napisałeś
do mnie, że… że mam przyjechać…
– Co? Nic do
ciebie nie pisałem! Nigdy bym tego do ciebie teraz nie napisał!
Na dowód,
dziewczyna wyjęła swoją komórkę i pokazała im wszystkim krótką wiadomość
wysłaną do niej z numeru jej chłopaka: „jestem
w szkole. Przyjedź jak tylko będziesz mogła, SZYBKO”. Dla hybryd nie było
to nic nowego i sprawa była jasna. Alfa chciała Scotta w swojej paczce, a jak
lepiej go pozyskać, jeżeli nie wystawić jego przyjaciół na niebezpieczeństwo?
Genialny plan! Znaczy… byłby genialny, gdyby to właśnie nie hybrydy broniły
tych młodocianych przestępców.
Ale dla
supernaturalnych sióstr, było to jeszcze jedno odkrycie. Allison Argent była
przerażona. Co mogło oznaczać tylko jedno: nie wiedziała o tym, kim jest. Co
robi jej rodzina i czym się trudzi od wielu stuleci.
Zadzwonił
telefon Allison, ale nim zdążyła go odebrać, jej rozmówca wparował na korytarz
przez drzwi za nimi. Lydia Martin i Jackson Whittmore zmierzyli hybrydy
dziwnymi, zaskoczonymi spojrzeniami, ale nie mieli szansy nic powiedzieć, bo na
suficie pojawiły się wgniecenia.
„Jest w szybie wentylacyjnym!”,
powiedziała Faith do reszty dziewczyn.
– Dzieci,
powtórka z rozrywki. Biegnijcie się schować – rozkazała Kayle, ale nikt się nie
ruszył. Pokręciła z niedowierzaniem głową. – No już! – zawarczała, pokazując
kły i żółte oczy. Scott pojął w końcu, co się dzieje, i zaczął uciekać, a za
nim reszta grupy śmiertelników. – Boże, jakie te dzieci nie ogarnięte…
– Nie oceniaj
ich tak surowo – zaśmiała się cicho pod nosem Faith. Wzrokiem nadal śledziła
wybicia pojawiające się na suficie. – Są w tym nowi. A niektórzy nawet nie
wiedzą, co tu się dzieje i co tu robią.
Sufit w końcu
nie wytrzymał, a Alfa upadła na podłogę zaraz przed nimi.
W jej stronę
natychmiast pofrunęła pierwsza strzała. Trafiła w cel – zraniła ramię
przeciwnika, który zawył z bólu. Wolały na początek walczyć na odległość, więc
Kayle tylko czekała. Uśmiechała się w ekscytacji, palcami wystukując rytm na
rękojeści katany, podczas gdy jej dwie przyjaciółki osłabiały Alfę. W końcu,
kiedy już panna Mikaelson miała zacząć swoją część roboty, przed nimi
wszystkimi pojawiła się kolejna osoba.
I wręcz
natychmiast rozpoznały warczenie, które oznajmiło jej przybycie.
Czerwone oczy
Deliah przez chwilę mierzyły się spojrzeniem z Alfą stojącą naprzeciwko nich –
osłabioną, krwawiącą, z lekka zaskoczoną i zdezorientowaną. Bree-Grimm
uśmiechnęła się drwiąco pod nosem, wiedząc już, że tą część potyczki wygrały.
Potwór zawył jeszcze raz i zniknął w korytarzu obok, a Deliah odrzuciła włosy z
ramion.
– Ale beze
mnie, dziewczynki… – zaczęła, oglądając swoje paznokcie. – …to wy byście sobie
nie poradziły.
Kayle jęknęła
cicho, zawiedziona.
– No wiesz ty,
co? – zapytała z wyrzutem. – Właśnie miałam dobić skurwysyna…
– Wysławiaj
się – rzuciła pogardliwie Deliah, a Kayle prychnęła z wściekłości. Faith i
Hayley próbowały ze wszystkich sił nie zacząć się śmiać, ale prawda była taka,
że te kłótnie były po prostu genialne. I gdyby je nagrać i wrzucić na YouTube,
już dawno byłyby sławne. A co dopiero, kiedy Deliah wchodziła na wyższy poziom
i zaczynała przeklinać po łacinie…
– Jak śmiesz?!
– Kayle schowała katanę, oburzona całą sytuacją. – Jak możesz się tak do mnie
odzywać!?
– Jestem od
ciebie o jakieś tysiąc lat starsza, złotko – machnęła ręką wymijająco, próbując
wywęszyć resztę beznadziejnych dzieciaków. Hayley musiała zakryć usta dłonią,
bo inaczej na pewno wybuchłaby głośnym śmiechem, narażając się Deliah.
– Ta, a bądź
sobie starą babcią! – zdenerwowała się Kayle, ale grzecznie podążyła za Deliah.
Hayley i Faith snuły się powoli za nimi, w bezpieczniej odległości. – Ja też
jestem o jakieś osiemset lat starsza od Hayley, ale jej tego nie wypominam!
– Właściwie,
to…
– Zamknij się,
Moontrimmer, nikt cię o zdanie nie pytał, dzieci głosu nie mają!
– Chciałam
tylko powiedzieć, że czasami czuję się tak, jakbym to ja była starsza od ciebie
– wymamrotała Hayley, zdenerwowana, że jej siostra woła ją po nazwisku. –
Szczególnie, kiedy, no wiesz, tak na przykład, gubisz się w swoim własnym domu…
– To dlatego,
że często się przeprowadzamy…
–…albo…
próbujesz ugotować jedzenie…
– Bo lubię
jedzenie.
– Jesteś
pół-wilkołakiem i rozumiem to i szanuję, ale Kayle, do cholery, ostatnio
oparzyłaś się parówką. Ciesz się, że jesteś nieśmiertelna i twoje rany prędko
się goją, bo w teście na człowieczeństwo prędko byś poległa, kochanie.
– O, tu są –
odezwała się w końcu Deliah, otwierając na oścież drzwi do klasy języka
angielskiego. Grupa nastolatków, przerażonych sytuacją, skuliła się w rogu.
Dopiero wtedy Deliah zauważyła, co było powodem ich zaskoczonych min.
Zabarykadowali drzwi biurkiem i górą krzesełek. Żaden normalny człowiek nie
dałby rady tego przesunąć. Uśmiechnęła się pod nosem. – Witam, państwa w
tarapatach. Nazywam się Deliah. Chciałabym, abyście byli świadomi tego, że od
tej chwili za każdym rogiem w tej szkole czyha śmierć, co oznacza, że niechybnie
zginiecie dzisiejszego wieczoru.
– Deliah! –
upomniała przyjaciółkę Faith. Zwróciła się do licealistów. – Nie słuchajcie
jej, obronimy was.
– Ta? – Kayle
zerknęła na dziewczyny i dodała w myślach:
„A kto obroni
nas?!”. Żadna nie odpowiedziała.
– Ja chciałam
ich tylko uświadomić… w niezłe gówno się wkopaliście, nie ma co – zaczęła się
śmiać Bree-Grimm, gdy zadowolona z siebie wskoczyła na jedną z ławek. – No, i,
poważnie? Klasa z trzy-metrowymi oknami? Tak, na pewno będziecie tu bezpieczni.
– Mówiłem! –
krzyknął Stiles. – Ale nie, no jasne, po co słuchać Stilesa, nie słuchajmy
Stilesa, nikt nigdy nie słucha Stilesa!
– Czy ktoś
może mi wreszcie wyjaśnić, co się tutaj dzieje?! – spanikowała Allison. Faith
wymownie zerknęła na Scotta, jakby mówiła: „no,
dalej, powiedz kolegom i koleżankom, co takiego cię goni; co zabiło woźnego;
czym jesteś; czemu biegamy po nocy z bronią…”. – Bo zaczynam serio się bać!
– Ktoś… zabił
woźnego – zaczął niepewnie Stiles, nadal czekając, aż jego najlepszy kumpel coś
wymyśli. Cokolwiek. Spojrzał na hybrydy, ale one najwyraźniej nieźle się
bawiły, więc zrozumiał, że nie ma co liczyć na pomoc z ich strony.
– To Derek –
odezwał się w końcu Scott.
Reakcja była
szybka.
Hayley
zakrztusiła się własną śliną, i to tak, że Kayle musiała klepać ją po plecach.
Faith i Deliah spojrzały po sobie, a potem wybuchły panicznym śmiechem, i to
tak donośnym, że po kilku sekundach musiały ocierać łzy, bo nie mogły oddychać.
– No co?! To
jest prawda! Derek zabił tych wszystkich ludzi, zaczynając od jego własnej
siostry!
– Te, McCall!
– Hayley podeszła bliżej do chłopaka, jeszcze lekko kaszląc i przez to chwiejąc
się na dość wysokich koturnach (co wyglądało jeszcze zabawniej w połączeniu z
faktem, iż trzymała śmiercionośną broń w jednej dłoni). – Słuchaj ty mnie. Nikt
nie będzie mi mieszał Pana Ciasteczko z kupą. Kumasz?
– E… Hayley,
daj człowiekowi się wykazać – nadal chichocząca Faith złapała przyjaciółkę za
ramiona. – Kontynuuj, McCall, zaczyna się w końcu robić ciekawie…
– Ale… skoro
to Derek Hale… to czy on zabił też…
– Kierowcę
autobusu i faceta ze sklepu RTV, tak! – przerwał Lydii Scott. – A jeżeli stąd
nie wyjdziemy, to i nas zabije.
– …powiedział
facet w towarzystwie uzbrojonych po zęby hybryd – mruknęła do przyjaciółek
Kayle, a one powoli pokiwały głowami, wiedząc, że McCall i tak jest zbyt
przejęty, aby usłyszeć ich wymianę zdań.
– Czekaj,
czekaj, może rzuci jeszcze jakimś genialnym tekstem – zaśmiała się cicho
Deliah.
– Ej, to jest
dziwne – wymamrotała Faith, kompletnie odchodząc od tematu. – Czy my to właśnie
robimy? Ratujemy świat jak jacyś Avangers i… niańczymy grupkę dzieciaków z
liceum?
– Dodaj do
tego fakt, że jeden z nich jest wilczkiem. – zauważyła Hayley. – To już jest
praca na pełen etat…
– Mam dosyć,
dzwonię na policję – powiedziała w końcu Lydia, wyjmując telefon. Stiles
natychmiast ruszył do przodu, chcąc ją zatrzymać.
– Nie, nie.
– Nie? –
zapytała zdezorientowała Martin. – Jak to nie?
– Tak, że nie,
mam ci to powiedzieć po hiszpańsku? NO! – krzyczał Stilinski, jak zwykle zbyt
energicznie gestykulując dłońmi. – To Derek! Zabił trójkę ludzi! Nie wiemy w co
jest uzbrojony!
– Twój ojciec
ma całą stację policji do dyspozycji! – wrzasnął wściekły Jackson, a hybrydy
uniosły brwi, oczekując dalszego rozwoju akcji. Zadzwonią, czy nie? Oto jest pytanie.
Wydawać by się mogło, że kompletnie zapomnieli o ich obecności. W pokoju, zaraz
obok nich, stały przecież cztery nowe uczennice, hasające po korytarzach z
łukiem, kuszą, kataną i bronią palną.
– To czego on
tu szuka?! – wydarła się Allison, przeczesując włosy palcami. – Dlaczego chce
nas zabić!?
– Nie wiem! –
odpowiedział wściekły Scott. I właśnie wtedy Stiles pojął, że trzeba działać.
Odciągnął przyjaciela na bok i zaczęli rozmawiać szeptem, co nie zmieniało
faktu, że hybrydy doskonale ich słyszały.
– Ej, gdyby
chciał nas zabić, już dawno by to zrobił – zaczął Stilinski. Scott cmoknął,
zniesmaczony.
– Pragnę
wspomnieć, iż praktycznie od początku naszej cudownej przygody tutaj,
towarzyszą nam tamte cztery… trzy panny, które za cel postawiły sobie – Bóg wie
dlaczego – ochronę naszych tyłków. Nie widzisz, Stiles? To coś zapędza nas w
kozi róg…
– Po co? Żeby
nas wszystkich razem zjeść?!
– Nie, Derek
mówił, że to chce zemsty.
I nagle, jak
na zawołanie, obydwaj spojrzeli na hybrydy, które same zaczęły rozmawiać
szeptem. Tym razem to one zapomniały, że mały, nowonarodzony wilczek może
doskonale je słyszeć.
– Ej, a może
to jakiś nasz znajomy? – zapytała Kayle, marszcząc czoło. W końcu zaczęły brać
tą całą sprawę na poważnie.
– Masz na
myśli osobnik, który pragnie naszej śmierci tak bardzo, jak Hayley czekolady? –
upewniła się Deliah, a Mikaelson pokiwała głową, będąc całkowicie poważną.
– No, toć to
nasza definicja znajomych – odpowiedziała.
– Ej, a może
to ten gostek z Meksyku? – zastanowiła się na głos Hayley.
– Nieeee. –
odpowiedziała jej reszta.
– A może to
ten demon, którego próbowałyśmy załatwić jakieś dwa tygodnie temu? – tym razem
była to Faith.
– Nie,
przecież Elijah torturował go w naszej piwnicy i w końcu sam go tam zabił…
przynajmniej tak mówił… – odparła Hayley, zastanawiając się nad tym faktem
odrobinę dłużej.
– Ej, a może
to ta suka powróciła zza grobu?
– Która?
– Ta pradawna
wiedźma.
– …która?
– Ta, która
próbowała nas wykończyć.
– …serio,
Kayle, musisz być bardziej dokładna.
– No ta
wredna, miała takie dziwne imię…
– …szczegóły,
poproszę…
– Och, no
matko kochana, no! – zdenerwowała się na Deliah Kayle i tupnęła nogą. – Klaus,
opanowywanie świata, armia hybryd, masowa egzekucja dokonana po części przez
rodzinę tej tu panny, hektolitry krwi spływające przez cały Nowy Orlean,
hardcor’owy tatuaż, kojarzysz fakty?
– A, no nie,
to nie możliwe, ubili ją z innymi, a Łowcy zawsze kończą robotę – uspokoiła ją
Faith. I wtedy pojęły, że w pomieszczeniu zapadła dziwna cisza, a nastolatki
patrzą się na nie jak na oszalałe kobiety, które dopiero co uciekły z
psychiatryka. Na ustach czterech dziewcząt rozkwitły słodkie uśmieszki.
– Em, no tak –
zaczęła niepewnie Faith, odchrząkując. – No, ten, no… to wy… wy sobie tutaj
posiedźcie i dalej się pokłóćcie… a my… my zadbamy o pokój na świecie i
upolujemy sobie tego… sukinsyna.
I zanim dzieci
zdążyły się obejrzeć, drzwi do klasy zabezpieczone były zaklęciem Hayley, a oni
zostali sami, przerażeni. A hybrydy skierowały się do klasy biologicznej, gdzie
zaczęły szukać jakiejkolwiek kości, ale gdy nie znalazły Pana Kostka (czyli po
prostu ludzkiego szkieletu do nauki), spojrzały na Hayley z tajemniczymi
uśmiechami.
– Ej, Hayley –
zagwizdała Deliah. – Wyskakuj z żarcia.
♣
Po korytarzu
głównym w Beacon Hills High potoczyła się góra suszonego bekonu. Hayley,
oburzona, że zabrali jej zapasy żarcia z kieszeni, przeklinała co chwilę pod
nosem, zniesmaczona. Tymczasem Faith zaczęła gwizdać.
– Ej, ej,
słodka Alfo! – krzyczała słodkim głosikiem. – No chodź! Składamy ci w ofierze
górę bekonu! – odpowiedziała jej cisza i jej własne echo. Kayle westchnęła
ciężko.
– Potrzebuje
jakiejś większej zachęty, sukinsyn – wymamrotała Mikaelson, a Faith pokiwała
głową.
– Masz
całkowitą rację! – przyznała rację przyjaciółce, po czym kontynuowała
nawoływanie. – Składamy ci w ofierze górę bekonu oraz cztery napalone dziewice!
–…nie jesteśmy
dziewicami, przynajmniej ja, a z tego, co wiem, to wy też-
– Cicho! –
Faith uciszyła Kayle pacnięciem z otwartej dłoni w ramię. – Słuchaj, Alfo, ale
to nie wszystko! Jednak jest nawet z twojego gatunku!
Deliah
poczuła, że tik nerwowy w oku jej się nasila, więc spojrzała na zadowoloną
Faith z mordem w oczach. Zabiję ją, powtarzała w myślach. A potem resztę, je
też zabiję, dodała, zniesmaczona.
– To nie
działa – Hayley chciała po prostu odzyskać swój bekon. – Czy my mamy jakiś
plan?
– To był nasz
plan – warknęła Faith. – Nie kumam, co mu nie pasuje. Typek musi być strasznie
wymagający…
– Nienawidzę
takich, zawsze tylko… o cholera, uwaga!
Moontrimmer
naciągnęła strzałę na cięciwę i jako pierwsza zaatakowała Alfę, która biegła
właśnie w ich kierunku. Druga była Deliah, która wyjęła rewolwer i próbowała
trafić przeciwnika. Ale potwór nie był głupi. W kilka sekund dotarł o swoich
przeciwniczek i zanim Kayle miała szansę zadać jakikolwiek cios, została
odesłana w powietrze i uderzyła w ścianę niedaleko. Musiała naprawdę mocno
oberwać, bo miała mroczki przed oczami.
To samo stało
się z Faith i Hayley – i prędko pojęły, że tej Alfie zależy tylko na
wilkołakach, a ta część przeważała w Deliah. Dziewczyna została dosłownie
przygwożdżona do podłogi przez ostre szpony, a gdy udało jej się wyrwać jedną
dłoń z uścisku i wyrwać skurczybykowi serce, on zaczął wyć.
I na pewno
usłyszał to Scott, a właśnie o to chodziło.
Dźwięk był tak
głośny, że wyczulony słuch hybryd zmusił je do zakrycia uszu, a Hayley, jako ta
najbardziej w tym momencie cierpiąca, pisnęła cicho.
A kiedy
wszystkie otworzyły oczy, Alfa zniknęła, a Hayley rzuciła się na bekon,
starając się chować do kieszeni to, co się jeszcze nadawało do jedzenia. Szybko
ją jednak od tego pomysłu odciągnęły jej przyjaciółki, które usłyszały dźwięk
syren policyjnych na dworze. Te debile jednak to zrobiły. Idioci. Matoły. Można
wymieniać obraźliwe przymiotniki w nieskończoność.
Wybiegły
tylnym wyjściem, bo tam właśnie zaparkowany był ich samochód. Już miały wsiadać
do środka, kiedy Deliah zaczęła się rozwodzić nad faktem, że: „wstyd to coś zostawić, bo umięśnione i
seksowne, ale tak martwe, że wnętrzności wraz z jelitem wylazły mu przez gardło”.
Znalazły
nieprzytomnego Dereka przy wejściu dla personelu, więc podeszły bliżej i
próbowały go ocucić, a kiedy już je rozpoznał, Hayley powiedziała mu krótko:
– Stary, ty to
masz przerąbane.
Po czym
wszystkie razem pomogły mu wsiąść do ich auta.
– Boże, z
czego to jest zbudowane? – zapytał nagle Derek, kiedy Hayley zdjęła mu już
koszulkę i kurtkę, aby przyjrzeć się bliżej ranom zadanym przez Alfę (gówno
prawda, szukała tylko wymówki, żeby go rozebrać).
– Ej, a wiesz,
z czego zbudowany jest czołg? – odpowiedziała pytaniem na pytanie Faith,
odwracając się na swoim miejscu kierowcy. Derek uniósł brwi, czując, dokąd
zmierza ta konwersacja.
– No… mniej
więcej, a co?
– No, właśnie.
To mniej więcej z tego zbudowane jest nasze autko. Łowco-odporne.
– Nazywamy je
Batmobil, Gipsy Danger albo zwyczajnie Jaeger – odezwała się Hayley,
oczyszczając kilka ran na plecach chłopaka, zadanych przez ostre i długie
pazury potwora. – No, przynajmniej ja i Faith.
– Ja nazywam
go pieszczotliwie Posłaniec Piekieł albo Ghost Rider – dorzuciła Deliah.
– A ja… proszę
was, ta maszynka to Cerber na kółkach – powiedziała Kayle, ale wtedy Faith
uciszyła je wszystkie, chcąc usłyszeć, co Stiles i Scott mówią miejscowemu
Szeryfowi.
– Ale cię
wkopali, stary – zwróciła się do Dereka Hayley, podając mu (z nieukrywaną
niechęcią) jego ubrania. – Powiedzieli, że to ty wszystkich pomordowałeś.
Wilkołak
westchnął ciężko i uderzył czołem w fotel pasażera, na którym rozsiadła się
Kayle. Zmarszczyła czoło.
– Biedny Der –
szepnęła pieszczotliwie. – Możesz zamieszkać u nas, bo teraz będą cię szukać.
Na ustach
hybryd – wszystkich prócz Deliah – wykwitł słodki, podejrzany uśmieszek. Żadna
z nich nie miała z tym problemu, o nie, szczególnie, jeżeli czasami miał paradować
odziany, na przykład, tylko w ręcznik.
– I oto jestem – westchnął ciężko Derek. – Ponownie na tylnym siedzeniu waszego auta, znowu mnie zabieracie do domu i leczycie... to wszystko jest chore. Uwierzcie mi na słowo.
Biedny Shiro.
Jedyne, co będzie mógł powiedzieć, to: „NASTĘPNY
WILKOŁAK?! Od razu postawcie znak: schronisko dla bezdomnych psów! Tylko uwaga,
zły kot, a gospodarki jeszcze gorsze!”.
– Wiecie, co? –
zastanowiła się Kayle. – Mam wrażenie, że o czymś zapomniałam.
– Ja też –
dodała Hayley. – Ale skoro nie pamiętam, o czym, to najwyraźniej to nie było ważne.
A było. Na
środku parkingu, w niemym szoku, stał Peter Parker, trzymający w dłoniach swój
ukochany telefon.
Klik.
♣
Życie jest zabawne, prawda? Kiedy już myślisz, że wszystko sobie poukładałeś, kiedy zaczynasz snuć plany i cieszyć się tym, że nareszcie wiesz, w którym kierunku zmierzasz, ścieżki stają się kręte, drogowskazy znikają, wiatr zaczyna wiać we wszystkie strony świata, północ staje się południem, wschód zachodem i kompletnie się gubisz. Tak łatwo jest się zgubić.
Sławny Peter Parker... Taa pięć minut sławy, a później pewnie kostnica na wieczność :D Uwielbiam Spidermana <3 Zgadzam się, kłótnie wymiatają! Uwielbiam, po prostu uwielbiam, dlaczego ja nie mam takich pomysłów? No, nic co ja mam tu pisać...? Wszystko jak zwykle jest wspaniałe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :*
Julia <3
Padłyśmy po tekście o Peterze. Serio. Genialne. W każdym razie spokojnie, żadnym Spider Manem nie będzie. Ale będzie kimś innym i jeszcze okaże się dość ważna postacią.
UsuńXoxo, Hayley.
Boski rozdział <3
OdpowiedzUsuńChcę kolejny <3
Stlies <3
Czekam na NN <3
Pozdrawiam
XOXO
Maya
Dziękujemy, pracujemy, Stilinski to złoto. Amen.
UsuńXoxo, Hayley.
Świetny :) Hahha Peter ;D
OdpowiedzUsuńPeter jeszcze trochę nabroi, oj nabroi ;-) Ale od czego są Hybrydy. Oj, jednej z nich szczególnie podpadnie, ale czy to się skończy kostnicą czy zupełnie inaczej, to już inna sprawa.
Usuńxoxo, Faith.
PS: Dziękujemy <3
Nals stwierdza, że płacze. Płaczę, bo właśnie uświadomiłam sobie, że też chcę takie zajebiste przyjaciółki. Ale po co. Przecież lepiej tkwić samemu w swojej nudnej egzystencji.
OdpowiedzUsuńHayley. Kayle. Faith. Deliah. BOŻE NAJDROŻSZY, TOŻ TO CZTERY CUDA. Zazdroszczę, że wymyśliłyście takie oryginalne postacie. Tak bardzo je kocham, z rozdziału na rozdział moja miłość do szalonych hybryd wzrasta coraz bardziej, o ile to jeszcze możliwe. Każda inna, wyjątkowa. Aż ciężko wybrać, która jest ulubiona. Wgl. nie powinno się wybierać. Albo kochamy wszystkie, albo żadnej. Osobiście wybieram opcję numer jeden.
PETER PARKER. NIE, NIE, NIE, NIE, NIE. Czy to się dzieje naprawdę? Peter Parker w Beacon Hills. Czekajcie, muszę się ogarnąć. Okej. Już. To za wiele. Nie dość, że fundujecie mi genialne hybrydy, to jeszcze on. Błagam, powiedzcie, że udział tego pana będzie bardzo duży.
Stiles. Nasz człowieczek. Ale jaki udany człowieczek. Podziękować Szeryfowi i jego żonie, której niestety z nami nie ma, ale i tak ukłony za to dzieło. No i Młody Wilczek. Scott za czasów "nie wiem, czym i kim jestem, i czego chce Hale" jest słodki. Takie nieporadny, ale to sprawia, że jeszcze bardziej go lubię.
Akcja z Derekiem mnie urzekła. "...aby przyjrzeć się bliżej ranom zadanym przez Alfę (gówno prawda, szukała tylko wymówki, żeby go rozebrać)."- UMARŁAM. Hayley wygrywa wszystko rozbieraniem Hale'a.
Poza tym, wielbię was za dialogi. Toć to perfekcja. Gdy czyta się je, można odnieść wrażenie, że siedzisz w centrum akcji i przyglądasz się, tej nieziemskiej wymianie zdań. W ogóle, interesuje mnie jak piszecie rozdziały, skoro jest was, aż...4? Określacie kto co pisze, czy jak? Dzielicie na fragmenty?
Boże. Uwielbiam to opowiadanie. Sam jego wygląd, dodatki... pełna profeska. Chcę kiedyś, aby moje "dzieła" również były tak świetnie dopracowane. ;_;
Weny hybrydy moje kochane!
~Nals
http://roseeverdeenhungergames.blogspot.com/
http://river-hungergames.blogspot.com/
Nals, błagam, nie płacz. Zostaw trochę łez na później. HEHEHE. Kocham te bohaterki, kocham je, bo każda z nas wymyśliła inną hybrydę, a przyjaźń hybrydek to skarb powiadam. Naprawdę, jestem dumna z tego jak nam wyszły i jeśli mam być szczera - od samego początku widzę to opowiadanie jak serial. Dołącz do grupy szalonych hybryd! Będziemy dbać o pokój na świecie, no śmiało! Trudno wybrać? Każda postać jest wyjątkowa, ale myślę, że każdy znajdzie w której coś z siebie, więc tak Nals, szukaj swojej osobowości!
UsuńPETER PARKER W BEACON HILLS. TAK. WŁAŚNIE. Inny wszechświat, inne zasady. Nie ma żadnego spajdusia tym razem. Po prostu szalony chłopak z aparatem w dłoni. I uwierz mi, będzie częścią czegoś wielkiego. Nie wiem tylko czy to cie ucieszy czy zrani, ALE ZERO SPOJLERÓW.
Oh, szeryf i Klaudia się postarali. STILES TO ZŁOTY, DOBRY CHŁOPAK, ALE RZADKO KIEDY KTOŚ GO SŁUCHA. A powinni go słuchać. Derek będzie tu... no cóż, może trochę inny niż w serialu, ale to nic złego - obiecuję, będzie barwną postacią.
Hayley ma zajawkę na Dereka i jego gołą klatę, ok? Takie tam jej fetysze! ;-) Haha, dialogi - uwaga, choćby ten o parówce jest z naszego życia wzięty - więc strzeż się. I DOBRZE, ŻE TAK SIĘ CZUJESZ, BO OTO CHODZI. Zapraszamy cię do małego świata hybryd i chcemy, żebyś poczuła się jak w domu.
Miałyśmy pisać rozdziały razem. W praniu wyszło, że piszę ja i Loks.
Blog jest dopracowany do końca. Po raz pierwszy jestem dumna z własnego bloga. ;_: Aż się łezka w oku kręci.
ŁAPIEMY WENĘ NALSIKU, łapiemy!
xoxo, Faith Maiden.