piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 6: "Pod obserwacją"

Od teraz odpowiadamy na komentarze, jakby co.
xoxo, F&H.
________________________
Hybrydy nie słyną z serdeczności i z bycia milutkimi. Są bezczelne, niecierpliwe. Myślicie, że hybrydy nie mają przyjaciół, w końcu, kto by z nimi wytrzymał? Ale hybrydy są jak paskudne przeziębienie: nieprzyjemne, ale obecne. Okropne, agresywne, nie do zatrzymania – ale to są właśnie istoty, które chcesz mieć po swojej stronie, kiedy masz naprawdę przechlapane.
Grupa przepoconych chłopaków biegała wokół boiska. Normalna dziewczyna powiedziałaby, że wyglądali seksownie. Dla Hayley Moontrimmer byli po prostu smacznym kąskiem. Dosłownie.
– Więc? – Kayle założyła nogę na nogę i wyjęła z paczki garść chipsów.
– Więc co? – Maiden przegryzła kawałek  batonika i  skrzyżowała ręce na piersi. Mikaelson przekręciła głowę, wpatrując się uparcie w przyjaciółki. Kto jak kto, ale Faith powinna doskonale wiedzieć, o czym myśli.
– Nie. Nie siedzę cały dzień w twojej głowie. – Odparła ponuro Faith. Hayley zachichotała cicho, rzucając za siebie zgniecioną puszkę coli. Odkąd zauroczyły wczoraj dyrektora szkoły, Moontrimmer w szkole czuła się już jak w domu.  – Jesteś ciekawa wywiadówki, tak? Więc powiem ci jak było. – Maiden oparła nogi o plastikowe siedzenie. – Poszłam tam w nadziei, że zahipnotyzuję tego uroczego trenera, kiedy oświadczył mi, że mój rodzic już był na wywiadówce i był bardzo fajny. I w sumie nie wiem, co to za chory żart, ale jeśli nie dowiem się czyja to sprawka, to…
– Żartujesz? – Hayley o mało co nie opluła się jedzeniem.  Maiden w odpowiedzi pokiwała tylko przecząco głową. Była wściekła. Fakt. Temat ojca był dla niej bardzo dotkliwy. Szukała go przez całe życie a tymczasem ktoś pojawia się nie wiadomo skąd.
– Żebyście widziały Elijah! – Hayley poprawiła się na siedzeniu i zaklaskała energicznie. Hybrydy zwróciły na nią swój wzrok. – No jak, nie wiecie?
– Nic nowego. – Parsknęła Maiden. Doskonale znała jej myśli. Moontrimmer tupnęła nogą, udając obrażone dziecko.
– Psujesz całą zabawę! – mruknęła. – Gdy tylko dotarł na wywiadówkę, spędził z trenerem dobre dwie godziny. Ba! Zapisał nas na wszystkie możliwe zajęcia dodatkowe.
– Nawet na matmę?! – Mikaelson złapała się za serce. Nie zrobił tego. Nie mógł. Byli rodziną.
– Ahaś.
Faith przytakiwała tylko co chwilę.  Była zbyt bardzo zmartwiona by skupić się na głupich żartach jej starego znajomego.
– Hayley, już poległaś.
Moontrimmer chciała zaprotestować.  Niestety. Taka była prawda. Za każdym razem gdy trafiały do liceum, z zajęć algebry po prostu uciekała. Matematyka. O nie. To nie było dla niej. I nawet kilkaset lat na ziemi nie zmusiło jej do podjęcia próby nauki tego przedmiotu.  Mogłaby nawet rzec, że to było gorsze od łowców. Ha! Z łowcami mogła sobie zawsze jakoś poradzić…
 – A ten mały sukinsyn nadal mi nic nie powiedział – wymamrotała Deliah, splatając ręce na piersi. Prawda, Derek nie odezwał się ani słowem na temat wywiadówki. Trzy przyjaciółki zerknęły na nią z przymrużonymi powiekami, a Bree-Grimm wzruszyła ramionami. – No co?
– Pewnie nie miał o czym mówić – rzuciła obojętnie Faith, przyglądając się chłopakom z drużyny. Głównie tym, którzy mieli na koszulkach numery 24 i 11. Stilinski i McCall. Człowiek i początkujący wilkołak. – Spójrzmy prawdzie w oczy. Wczoraj byłyśmy na trzech lekcjach. My, a ty przybyłaś w połowie pierwszej i potem uznałaś, że nie będziesz się pogrążać.
– I miałam cholerną rację.
– Daj sobie już spokój – westchnęła zirytowana Kayle. Czasami naprawdę denerwowała ją obecność Deliah. – Dzisiaj masz męczyć się w tym piekle z nami.
Dziewczyna prychnęła z pogardą. Uwaga, bo tak właśnie zrobi. Faith i Hayley zerknęły po sobie znacząco. Wtedy dłoń Faith wylądowała przez twarzą Hayley, która wstrzymała oddech. Mało brakowało, a oberwałaby piłką od lacrosse w twarz. Kto ją rzucił? Pieprzony McCall. Kto ją złapał? Błogosławiona Faith.
Po trybunach rozległ się głos trenera, w którym dało się usłyszeć nutkę podziwu.
– Ej… ej, odrzuć!
Faith przekręciła oczami i rzuciła piłką prosto w tors nauczyciela, który zaczął zwijać się z bólu na środku pola. Kayle zaśmiała się cicho razem z siostrą, i nawet na ustach Deliah rozkwitł delikatny uśmiech.
– Boże – wysapał Finstock. – Niech… niech ktoś się jej zapyta, czy kiedykolwiek grała w lacrosse!
– Wiejemy – wyszeptała Faith łapiąc za torbę. Pociągnęła Hayley, która siedziała obok niej, za ramię, a Moontrimmer ścisnęła ramię siostry. – No już, ruchy, zwijamy się!




Zacznijmy od tego, że chemia była od zawsze ulubionym przedmiotem Hayley. Chemia i biologia. Była w tym najlepsza i potrafiła odpowiedzieć na każde pytanie. Być może miało to związek z jej supernaturalną mocą, ale wolała wierzyć, że to kwestia wiedzy.
- Proszę, proszę, proszę. – Mikaelson zajęła miejsce na końcu klasy i wbiła wzrok w szkolną ławkę. W przeciwieństwie do swojej siostry, nienawidziła biologii i chemii. Unikała tego jak Hayley przedmiotów ścisłych.  – Nie zwracajcie na mnie uwagi. – mruknęła cicho pod nosem i ułożyła się do spania.

Faith siedziała w ławce przy oknie. Mimo, że był to dopiero początek w nowej szkole, miała już dosyć. W końcu były hybrydami. W każdej chwili mogły zahipnotyzować dyrektora czy nauczyciela i po prostu wymsknąć się z budynku. Ale nie. Panna Moontrimmer uparła się, żeby zostać. Chciała zobaczyć na jakim poziomie prowadzona jest chemia w szkole średniej.
Panna Grimm zniknęła zaraz po zajęciach z trenerem. Nic nie mówiąc, po prostu wyszła stwierdzając, że nic tu po niej. Hybrydy nie pytały. Z chęcią zrobiłyby to samo gdyby nie fakt, że pewne sprawy wciąż trzymały je w szkole.
Lekcja nie była taka, jakiej spodziewała się Hayley. Nauczyciel wymieniał plan całego semestru. Formułkę, którą powtarzał każdy tego dnia.
"Chłopak nie wierzy w siebie." Powiedziała w myślach Hayley znudzona Faith. Dziewczyna odkręciła się w jej stronę.
"Jaki chłopak?" Pomyślała Moontrimmer wiedząc, że przyjaciółka odczyta jej wiadomość…
"Stilinski." Faith na chwilę zamilkła. "Siedziałam wczoraj w jego głowie. Zresztą spójrz na niego…" Maiden odkręciła się w jego stronę. Stiles Stilinski siedział wpatrzony w okno, kompletnie nie słuchając swojego przyjaciela, który gadał do niego od początku lekcji. 
"Co masz na myśli?" Hayley odwróciła wzrok w inną stronę, kiedy napotkała na sobie jego spojrzenie.
"Widzę jego aurę. On po prostu… czuje się nie potrzebny. Nieważny. Rozumiesz, prawda?"
Hybryda nie odpowiedziała. Resztę lekcji spędziła na obmyślaniu strategii. Co miały zrobić z tymi dwoma nastolatkami. Nie mogli dowiedzieć się za dużo.  Było to bardzo niebezpieczne. Nie tylko dla hybryd, ale także dla nich samych. I tak widzieli już wybryk Faith na boisku, kiedy ta o mało, co nie złamała trenerowi żebra.
Stołówka była chyba jedynym miejscem, które wszystkie hybrydy pokochały najbardziej. Nawet słowa Stilinskiego o centrum piekła nie zrobiły na nich większego wrażenia. Być może dlatego, że same były istotami z piekła rodem.
Gdy tylko przekroczyły próg sali, usłyszały głosy Mccall i Stiles'a, który próbował przekonać przyjaciela o tym, że faktycznie miał styczność z hybrydami. Nie szło mu najlepiej. Scott wyśmiał go twierdząc, że zaczyna majaczyć. Szybko zmienił też temat rozmowy na miłość swojego życia – Allison Argent. Cała paczka westchnęła ciężko jak na zawołanie. Współczesne uczucia były takie przereklamowane. A McCall zakochany był w owej niewiaście na zabój. To nie wróżyło nic dobrego. O nie. Miłość prowadziła jedynie do absolutnej autodestrukcji. Nikt nie wiedział tego lepiej od hybryd. Pomimo tego wszystkie nigdy, przenigdy nie wyłączyły swoich uczuć, ale nauczyły się, że kochanie wcześniej czy później okaże się problemem.
Lydia Martin z swoją paczką również wkroczyła do stołówki. Panna Argent szybko spostrzegła McCall a po chwili ten ciągnął już Stiles'a w ich stronę.
– Stiles! – Maiden krzyknęła przyjaźnie, a wzrok wszystkich ludzi zwrócił się na hybrydy. – No chodź do nas. – Gestem ręki zaprosiła go do nich a reszta hybryd pomachała do niego ochoczo.
To się działo naprawdę? Stilinski wyrwał się przyjacielowi, ciesząc się jak wariat. Pamiętały o nim. Pamiętały. Zapamiętały nawet jego imię. McCall stał z resztą grupy z niedowierzeniem przyglądając się całej sytuacji. Nie doceniał swojego przyjaciela.
– Faith! Hayley! Kayle! – radość panny Moontrimmer nie trwała długo. Nie dość, że gdy tylko pojawiła się przed nią postać Martin, to spadło jej jedzenie z tacki ( i to nie byle jakie, bo fast food), to cała jej paczka usiadła razem z nimi.
Kayle i Faith zerknęły po sobie, bojąc się reakcji przyjaciółki, ale ku ich zdziwieniu – Hayley zamknęła tylko na chwilę oczy, przełknęła głośno ślinę, a potem zerknęła na pannę Martin z tak sztucznym i przesłodzonym uśmiechem, że nawet Stiles zauważył jej wściekłość. Ścisnęła tackę tak mocno, że posiniały jej knykcie.
Ona ją zabije, pomyślała Kayle.
Hayley zajęła swoje miejsce pomiędzy Stilesem i Faith, i zaczęła spokojnie jeść frytki, maczając je powoli w ketchupie i z premedytacją patrząc na Lyds, kiedy je przeżuwała. Przekaz dla reszty hybryd był prosty – jeszcze kiedyś zjem cię jak tą frytkę.
Jedynymi osobami zadowolonymi z towarzystwa był Stiles i – dziwne – Jackson.
Co mu się w sumie dziwić. Cztery nowe baby, a trzy z nich właśnie siedziały obok niego. Seksowne, zabawne, pewnie mądre. I wysportowane. Znaczy… chwilowo zadawał sobie pytanie: jak to możliwe, że tyle żrą… I NIE TYJĄ?
McCall zaczął się dziwnie zachowywać. Powiedział coś pod nosem i zmył się a zaraz za nim pobiegł jego najlepszy przyjaciel. Wszyscy byli nieco zmieszani, jednak szybko zapomnieli o tym incydencie. Nie hybrydy. Kayle zmrużyła oczy. Chłopak starał się kontrolować swoją przemianę. Jedno słowo Jacksona wystarczyło by się zdenerwował. Był niebezpieczny. Musiały coś z tym zrobić, choć z drugiej strony wolały nie zwracać na siebie większej uwagi.
Faith wstała a za nią podążyła reszta dziewczyn. Jak najgrzeczniej potrafiły, pożegnały się z grupką popularnych dzieciaków i w pośpiechu ruszyły za swoim celem. Kayle odkręciła się nad odchodne.  Coś nie pasowało jej w tym dzieciaku. Coś nie pasowało jej w Jacksonie. Jakim cudem mogła czuć od niego wilkołaka? I to nie byle jakiego. Derek. Derek Hale. To musiał być ten podły sukinsyn.
Nie myliła się. Na szyi chłopaka widniała jedynie rana po ostrych pazurach wilkołaka.
– Stary. Nie chciałabym być w twojej skórze. – warknęła, dając znać reszcie hybryd co przez to ma na myśli. Hybrydy nie miały żadnych zasad. Niszczyły wszystko, co znajdowało się na ich drodze. Każde zagrożenie musiało zostać wyeliminowane. Tym razem zagrożenie czaiło się w Beacon Hills.
– Tojad? – mruknęła Hayley, kiedy wychodziły ze stołówki. Jej siostra pokiwała głową. – Wiesz, co? Nawet mu nie współczuję. Halucynacje, najwyżej trochę koszmarów. Nie będzie przemiany.
– Czy ja wiem? – odparła Kayle, a Faith zwolniła, aby do nich dołączyć. – To było dość głębokie zranienie. Myślisz, że nie trzeba się tym martwić?
Faith machnęła ręką wymijająco.
– Pieprzyć to – uznała obojętnie, po czym wszystkie razem ruszyły na podjazd przed szkołą, gdzie wcześniej zauważyły McCalla i Stilinskiego.
Trzy hybrydy wpatrywały się z szeroko otwartymi oczami i ustami w Stilesa Stilinskiego, który zarysował kluczem auto jakiegoś czwartoklasisty. Scott stał nieopodal, także trzymając kluczyk w dłoni, który uprzednio Stiles mu wręczył.
– Co on do cholery wyprawia?! – krzyknęła sama do siebie Kayle. – Boże, Stilinski, idioto!
Wszystkie trzy zaklęły pod nosem, kiedy Stiles wskazał na Scotta i zaczął donośnym głosem mówić:
– Stary, co ty robisz z tym autem?! Nie wolno tak rysować samochodów innym ludziom!
Hayley przyłożyła sobie z otwartej dłoni w czoło. Co on robi? Co on chce tym osiągnąć?
Zza rogu wyszła para umięśnionych facetów, a Moontrimmer już chciała się na nich rzucić, aby obronić Scotta, ale Faith zatrzymała ją gestem. Hayley rzuciła jej zaskoczone spojrzenie.
– Czego? – warknęła. Maiden zmarszczyła lekko czoło i uśmiechnęła się niemrawo pod nosem.
– Czekaj. Ten chłopak to geniusz – wyjaśniła. – W kim kocha się McCall? W młodej Argent. Stiles uznał, że ona jest jego kotwicą.
Kayle uniosła brwi. Stilinski coraz bardziej je zadziwiał – wydawał się zwykłym, nieporadnym dzieciakiem, a tymczasem okazał się być niesamowicie sprytny i inteligentny. Hayley zatrzymała się i obserwowała, jak kilku facetów daje McCallowi niezły wycisk. Ale on się nie przemieniał; nawet nie zawarczał. Faith wtargnęła do jego myśli i co zobaczyła?
Oczywiście Allison Argent.
– I co? – dopytywała się Hayley. Faith wzruszyła ramionami.
– Znalazł swoją kotwicę – stwierdziła Maiden, nawet zadowolona z tego faktu. Stiles, praktycznie nic nie wiedząc o wilkołakach, do tego całkowicie nowy w całym tym biznesie, potrafił pomóc przyjacielowi bardziej, niż doświadczony w tych sprawach Derek. – Chodźcie, chyba powinnyśmy wiać… – dodała, widząc zbliżającego się nauczyciela chemii, Harrisa. Hayley także chciała odejść, ale coś ją zatrzymało. Mianowicie? To, że zobaczyła swój samochód.
– Zabiję go – dała radę wysapać, kiedy próbowała opanować złość. Nie chciała zabijać niewinnych, szczególnie tych dzieciaków, ale do cholery… to było nowe auto. Z pięknym, matowym lakierem.
Krótko mówiąc – zanim Stiles zaatakował auto czwartoklasisty, rzucił się na samochód Hayley, ale skoro ona nie zdążyła pojawić się na czas, to zajął się czymś innym. Nie wytrzymała. Prędkim krokiem podeszła do dwóch chłopaków ze słodkim uśmiechem na ustach, przywitała się z nauczycielem chemii, który już miał zabierać przyjaciół do szkoły i dać im przynajmniej dwie godziny w kozie za karę i – wymierzyła piękny prawy sierpowy.
Stiles złapał się za nos.
– Ciesz się, że tylko to! – warknęła jeszcze na odchodnym. Przechodząc obok Harrisa mruknęła pod nosem coś jeszcze. – Mnie tu nie było, proszę pana.
Hipnoza podziałała szybko.
Trzy hybrydy zatrzymały się pod barem Beacon Grill. Hayley trzasnęła drzwiami swojego samochodu niemiłosiernie, nadal wściekła, że ten… bezczelny Stilinski śmiał zniszczyć jej nowe autko. Cudem się opanowała, żeby go nie skrzywdzić bardziej. A i tak przecież miała na celu złamanie mu nosa i chyba jej się udało.
– Matty niebieskie oczka – Kayle usiadła przy barze i pstryknęła palcami dwa razy. Matt Donovan zjawił się przy trzech znajomych prędko i z szerokim uśmiechem na ustach. – Dawaj coś dobrego do picia.
– Jack Daniels? – upewnił się chłopak, a Faith kiwnęła głową na znak zgody.
– Dla naszej kochanej Hayley podwójna dawka. Miała ciężki dzień – dodała Faith, klepiąc po ramieniu przyjaciółkę, która wbijała idealnie wypielęgnowane paznokcie w drewnianą powierzchnię baru. Matt zasyczał cichutko.
– Hayley, mogłabyś… to jest…
– Co, mahoń?! – przerwała Moontrimmer barmanowi, a on pokiwał głową i prędko uciekł. Nie chciał się narażać rozeźlonej hybrydzie, jeszcze tylko tego mu tutaj było trzeba.
Przez te kilkanaście dni udało mu się przebrnąć przez kilkanaście tomów książek na temat istot supernaturalnych, i kiedy któraś z hybryd do niego dzwoniła, pytał, które to mit, a które prawda. Wiedział już wiele, bo chciał być dla nich jakąś – nawet najmniejszą – pomocą. Polubił je. Szczególnie Kayle, która, mówiąc prostym, męskim językiem: była w jego typie.
– Tak w ogóle nie w temacie, to gdzie jest Derek? – zapytała nagle Hayley. – Próbowałam się do niego dodzwonić, ale nie odbiera.
– Mówił coś tam o tym, że idzie odwiedzić wujka – Kayle machnęła wymijająco ręką.
– Wujka? – do rozmowy ponownie wtrącił się Matt, a Faith pokiwała głową. – Jego wujek jest w szpitalu. W śpiączce.
– Zrobiłeś niezłe rozpoznanie w terenie, Matty – mruknęła zadowolona Maiden. Chociaż śmiertelnik, to Matt naprawdę pragnął im pomóc, i one potrafiły to docenić. Miał dobre serce.
Jaka szkoda, że nie wiedział, iż hybrydy zwykle niszczyły takie osoby…
– Gdzie pracuje McCall? – zapytała nagle ni z tego ni z owego Kayle, włączając mapy w telefonie. Matt skupił się przez chwilę, zastanawiając się nad czymś. W końcu klasnął w dłonie i powiedział:
– Weterynarz.
Hybrydy weszły do domu. Deliah czekała na nie w salonie. Siedziała sobie na swoim ukochanym fotelu, oglądając telewizję. Przywitała je jakimś trudnym do zrozumienia mruknięciem, po czym wepchała do ust garść prażonej kukurydzy. Dziewczyny zdjęły buty i powoli dołączyły do przyjaciółki. Hayley opadła ciężko na sofę, a Faith i Kayle podeszły do barku. Maiden nalała sobie do kieliszka burbonu (bo co z tego, że wypiła hektolitry trunków w barze Matta?) i razem z Kayle zajęły miejsca na dwóch wolnych fotelach.
Zapadła cisza, przerywana tylko co chwilę krzykami dziewczyny z horroru, który oglądała Deliah, śmiejąc się z nieszczęsnej blondynki, która była prześladowana przez mordercę z piłą mechaniczną. Tak, dla hybryd to była komedia, a nie horror.
I właśnie wtedy – w chwili tego spokoju i czasu na odpoczynek – do domu wtargnął Shiro.
– Ale miałem dzień – mruknął, rozglądając się w poszukiwaniu idealnego dla siebie miejsca. W końcu, niezbyt zadowolony, wgramolił się na oparcie kanapy nad nogami Hayley i zaczął opowiadać. – No bo wiecie, szedłem sobie chodnikiem jak każdy porządny obywatel…
– …którym nie jesteś – wymamrotała Kayle przecierając zmęczone oczy. Shiro rzucił jej mordercze spojrzenie, ale kontynuował.
– …no i nagle przejeżdża obok mnie niebieski jeep. Myślę sobie: wariat drogowy, gdzie jest policja w tym mieście, jak jej potrzeba?!
– Jakbyś szukał szeryfa, to zwykle przesiaduje w swoim aucie na skrzyżowaniu, przy wyjeździe z lasu – dorzuciła swoje trzy grosze Faith, upijając kolejnego łyka burbonu z kryształowej szklanki. Kot wywrócił oczami.
– W każdym razie, co dalej? Padam tam na zawał, na środku tego pieprzonego chodnika, a co się dzieje? Chcę przejść przez ulicę, rozglądam się, nie widzę nic, to idę. Ale wtedy, potrąca mnie rower! Kumacie? ROWER! No to wyklinam drania jak ten idiota, ale on się zatrzymuje, a ja sobie przypominam, że nie mogę przecież gadać przy ludziach, to zaczynam miałczeć i zawodzić, a ten, przerażony, zabiera mnie z podjazdu i wziu do weterynarza.
– No i co z tego? – jęknęła zirytowana Hayley. Nudziła ją opowieść kota, ale on i tak ciągnął ją dalej.
– No to, że czuć od niego było wilkiem, i to jak! – gdyby koty mogły się krzywić w reakcji na smród, Shiro właśnie by to zrobił. – Ale to nie koniec! Wchodzimy do weterynarza, moje nadzieję brzmią: nareszcie ktoś normalny! Tylko szkoda, że ten co mnie niósł stanął jak wryty, bo zobaczył jakiegoś faceta w skórzanej kurtce. I wiecie co, niespodzianka! Ten pan "jestem członkiem zespołu rockowego", też śmierdział wilkiem!
Hayley podniosła się z miejsca, marszcząc czoło.
– Czekaj – powiedziała, zdejmując kota z oparcia kanapy. – Powiedziałeś facet w skórzanej kurtce? Taki wysoki? Umięśniony w cholerę? Bardzo, ale to nawet śmiertelnie przystojny?!
– …to ostatnie to zależy od gustu.
– Dobra, ale co się tam działo?! – zapytała Faith.
– No zaczęli gadać coś o jakiejś spirali, zemście wśród wilkołaków…
– A ty co zrobiłeś?!
– …no jak to co?! Zwiałem!
Trzy hybrydy podniosły się z miejsc. Wpadły do garażu, wyjęły bronie, wrzuciły je do bagażnika Forda i z piskiem opon wyjechały z domu. Dopiero w połowie drogi skapnęły się, że nie ma z nimi Deliah. Co ona robiła?
Cóż, nadal śmiała się z przerażonej blondynki, jedząc popcorn i otrzymując przerażone spojrzenia ze strony Shiro, który za nic nie rozumiał zachowania swojej "pani", czyli Kayle, i jej dwóch przyjaciółek.
– Gdzie jedziemy? – zapytała Hayley. Faith prędko namierzyła myśli chłopców i gwałtownie skręciła w prawo, aż Kayle i Hayley uderzyły głowami w okna. – Wolniej, ostrożniej, cholera!
– Nie ma czasu! – zaczęła wyjaśniać Faith, zmieniając bieg i wciskając pedał gazu. – Derek myśli, że szef Scotta to Alfa!
– I co zamierza z tym zrobić? – dopytywała się Kayle. Faith zmarszczyła czoło i pokręciła delikatnie głową.
– Nie mam pojęcia. Nauczył się chyba blokować swoje myśli, bo przestałam go wyłapywać. Cholera!
– Świetnie, po prostu cudnie! – Hayley wzniosła oczy ku niebu. – Ale dokąd jedziemy?
– Są w szkole!
– I jeszcze do tego w szkole! W nocy! Który z nich postradał zmysły?
– Wszyscy.
Kiedy hybrydy zatrzymały się pod szkołą i wysiadły z auta, wyjmując bronie, po całym budynku i najbliższym otoczeniu przetoczył się głośny ryk wilkołaka. Hayley zakryła uszy dłońmi i zaczęła wyklinać McCalla, który zaczął się wydzierać jak oszalały przez intercom.
– Oszalał?!
– Nie – zaprzeczyła słowom Moontrimmer panna Maiden, która zmarszczyła czoło, przygotowując kuszę. – W sumie, nawet nieźle myśli. Sorry, wróć, to nie McCall tylko Stiles. Znowu Stilinski, huh, to już nie powinno nas dziwić. Chcą udowodnić Derekowi, że szef Scotta, Deaton nie jest Alfą.
– Niby jak?! Drąc się jak wilkołak obdzierany ze skóry przez szkolny intercom?! – Kayle podzielała zdenerwowanie Hayley.
Faith westchnęła ciężko. Czasami żałowała, że jej przyjaciółki też nie mogą czytać w myślach tak dobrze, jak ona.
– Nie. Chcą przywołać prawdziwą Alfę tym… wyciem. A wtedy udowodnią, że Deaton wcale nią nie jest. Udowodnią, że Alfą jest ktoś inny. A Derek wyjdzie na idiotę, jak zwykle zresztą.
– Dziwne, że uwierzył nam jak słowo, kiedy powiedziałyśmy mu, że to nie Deliah ugryzła Scotta – zastanowiła się Kayle, kiedy Hayley machnięciem ręki otworzyła tylne wejście do szkoły. Nocą naprawdę wyglądała jak piekło. Stiles jednak miał rację… – No, bo wiecie… na słowo? I do tego jesteśmy hybrydami…
– Wydaje mi się, że nie chciał nam podpaść, bo się bał – stwierdziła szeptem Hayley. – Chciałabyś podpaść hybrydom na jego miejscu?
Kayle uśmiechnęła się pod nosem.
– No jasne, że nie – mruknęła. Faith przekroczyła próg szkoły jako pierwsza, rozglądając się po rozległym korytarzu. – Ale wiesz, to jednak dziwne. Tak po prostu się z tym pogodził i szuka Alfy w kimś innym, skoro jedną ma pod nosem?
Maiden odwróciła się do przyjaciółek, myśląc nad czymś intensywnie.
– …może on wie, że to nie Deliah? Może… – Hayley zastanawiała się przez dłuższą chwilę.
– Idiotki – warknęła Faith. – Hale wie, że Deliah ma już Paczkę. Po co miałaby kąsać niewinnego licealistę z astmą? Po co, skoro jej Paczka jest kompletna i są w niej aż trzy inne hybrydy?
– Ej, kto powiedział, że jestem w Paczce Deliah? – mruknęła oburzona Kayle. – Ja tam się na nic takiego nie zapisywałam.
– Gdybyś w niej nie była, to… a) Deliah by cię zabiła, b) sama tworzyłaby Paczkę, a dobrze wiemy, że to nie ona. Gdy dotarłyśmy do Beacon Hills, cały czas była z nami – wyjaśniła spokojnie Faith, ładując strzałę. Usłyszała ryk innego wilkołaka, a to nie zwiastowało niczego dobrego. Hayley także naciągnęła strzałę na cięciwę, a Kayle wyjęła katanę.
Maiden uśmiechnęła się pod nosem.
– No dobra, panienki – szepnęła, zerkając przez ramię na przyjaciółki. – Czas zabić tego skurwysyna.
Hybrydy uczą się prosić innych o konsultację. Słuchać odmiennych opinii. Po co pytać, skoro wiemy, że mamy rację? Bo jeśli jesteśmy szczerzy wobec siebie… Hybrydy są bardziej jak kowboje. Wtedy najprawdopodobniej załatwimy sprawę same. Hybrydy łączy jedno. Być może wynika to z dumy lub charakteru. Prawdziwa hybryda nigdy nie przyzna, że potrzebuje pomocy. Hybrydy nie muszą prosić o pomoc. Są twarde, to kowboje. Nieokrzesane, zatwardziałe – tak przynajmniej chcą myśleć.

11 komentarzy:

  1. Nie spodziewałam się tak szybko następnego rozdziału! Ten jest MEGA... Stiles jest boski, ach ta jego inteligencja <3 Ta opowieść Shiro, rozwaliła mnie po prostu :D No i Lacrosse, nie to było coś :)
    Pozdrawiam życzę weny i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :*
    Julia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak Hybrydy wracają, to robią wejście smoka. Stiles. Biedny, nieporadny Stiles. Zobaczysz, z czasem będzie zachowywał się coraz normalniej. Shiro wiele się w swym kocim życiu nacierpi. Biedak, nie jego wina, że zamieszkał z hybrydami pod jednym dachem. A co z tego wyszło....Lacrosse. Uwierz nam na słowo. Będzie się pojawiało często, bo bardzo je kochamy i momentami może cię nawet zaskoczyć.
      Dziękujemy za wenę i serdecznie pozdrawiamy, skarbie.
      ~ xoxo Faith

      Usuń
  2. Więcej błagam więcej !kocham twojego bloga!!!!
    kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo cieszymy się, że ktoś nasze wypociny czyta i kocha. Razem z Hayley pisałyśmy ten rozdział cały dzień a następny... cóż,nie wiemy jak to wyjdzie. Postaramy się dodać jak najszybciej.
      ~ xoxo Faith

      Usuń
    2. Bo Bóg jeden wie, kiedy się spotkamy po raz kolejny, ale będziemy próbować napisać coś na odległość :3
      xoxo, Hayley.

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Znalazłam ten blog 2 godziny temu i przeczytałam wszystkie rozdziały które do tej pory się pojawiły i na prawde strasznie mnie wciągnęło to opowiadanie.I z niecierpliwością czekam na następny rozdział !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witamy, dziękujemy i pozdrawiamy, obiecując, że pracujemy już nad nowym i niedługo go wstawimy :3
      xoxo, Faith.

      Usuń
  5. GE-NIAL-NY! =D Masz świetny styl pisania. Jak ty wymyślasz te wszystkie teksty? ;D Czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DziękujeMY :3 Rozdziały piszemy razem (Faith i Hayley).
      Następny niedługo, bo już nad nim pracujemy :3
      xoxo, Faith.

      Usuń
  6. Boski <3
    Czekam na NN
    Zapraszam także do siebie :)
    http://zawszebedziemyrazem.blogspot.com/

    XOXO
    Maya

    OdpowiedzUsuń

Theme by Luna