Od teraz odpowiadamy na komentarze, jakby co.
xoxo, F&H.
xoxo, F&H.
________________________
Hybrydy nie słyną z
serdeczności i z bycia milutkimi. Są bezczelne, niecierpliwe. Myślicie, że hybrydy
nie mają przyjaciół, w końcu, kto by z nimi wytrzymał? Ale hybrydy są jak
paskudne przeziębienie: nieprzyjemne, ale obecne. Okropne, agresywne, nie do
zatrzymania – ale to są właśnie istoty, które chcesz mieć po swojej stronie,
kiedy masz naprawdę przechlapane.
♣
Grupa przepoconych chłopaków biegała wokół boiska. Normalna
dziewczyna powiedziałaby, że wyglądali seksownie. Dla Hayley
Moontrimmer byli po prostu smacznym kąskiem. Dosłownie.
– Więc? – Kayle
założyła nogę na nogę i wyjęła z paczki garść chipsów.
– Więc co? – Maiden
przegryzła kawałek batonika i skrzyżowała ręce na piersi. Mikaelson
przekręciła głowę, wpatrując się uparcie w przyjaciółki. Kto jak kto, ale Faith
powinna doskonale wiedzieć, o czym myśli.
– Nie. Nie siedzę cały dzień w twojej głowie. – Odparła
ponuro Faith. Hayley zachichotała cicho, rzucając za siebie zgniecioną puszkę
coli. Odkąd zauroczyły wczoraj dyrektora szkoły, Moontrimmer w szkole czuła się
już jak w domu. – Jesteś ciekawa
wywiadówki, tak? Więc powiem ci jak było. – Maiden oparła nogi o plastikowe
siedzenie. – Poszłam tam w nadziei, że zahipnotyzuję tego uroczego trenera,
kiedy oświadczył mi, że mój rodzic już był na wywiadówce i był bardzo fajny. I
w sumie nie wiem, co to za chory żart, ale jeśli nie dowiem się czyja to
sprawka, to…
– Żartujesz? – Hayley o mało co nie opluła się
jedzeniem. Maiden w odpowiedzi pokiwała
tylko przecząco głową. Była wściekła. Fakt. Temat ojca był dla niej bardzo
dotkliwy. Szukała go przez całe życie a tymczasem ktoś pojawia się nie wiadomo
skąd.
– Żebyście widziały Elijah! – Hayley poprawiła się na
siedzeniu i zaklaskała energicznie. Hybrydy zwróciły na nią swój wzrok. – No
jak, nie wiecie?
– Nic nowego. – Parsknęła Maiden. Doskonale znała jej
myśli. Moontrimmer tupnęła nogą, udając obrażone dziecko.
– Psujesz całą zabawę! – mruknęła. – Gdy tylko dotarł na
wywiadówkę, spędził z trenerem dobre dwie godziny. Ba! Zapisał nas na wszystkie
możliwe zajęcia dodatkowe.
– Nawet na matmę?! – Mikaelson złapała się za serce. Nie
zrobił tego. Nie mógł. Byli rodziną.
– Ahaś.
Faith przytakiwała tylko co chwilę. Była zbyt bardzo zmartwiona by skupić się na
głupich żartach jej starego znajomego.
– Hayley, już poległaś.
Moontrimmer chciała zaprotestować. Niestety. Taka była prawda. Za każdym razem
gdy trafiały do liceum, z zajęć algebry po prostu uciekała. Matematyka. O nie.
To nie było dla niej. I nawet kilkaset lat na ziemi nie zmusiło jej do podjęcia
próby nauki tego przedmiotu. Mogłaby
nawet rzec, że to było gorsze od łowców. Ha! Z łowcami mogła sobie zawsze jakoś
poradzić…
– A ten mały
sukinsyn nadal mi nic nie powiedział – wymamrotała Deliah,
splatając ręce na piersi. Prawda, Derek nie odezwał się ani słowem na temat
wywiadówki. Trzy przyjaciółki zerknęły na nią z przymrużonymi powiekami, a
Bree-Grimm wzruszyła ramionami. – No co?
– Pewnie nie miał o czym mówić – rzuciła obojętnie Faith,
przyglądając się chłopakom z drużyny. Głównie tym, którzy mieli na koszulkach
numery 24 i 11. Stilinski i McCall. Człowiek i początkujący wilkołak. –
Spójrzmy prawdzie w oczy. Wczoraj byłyśmy na trzech lekcjach. My, a ty
przybyłaś w połowie pierwszej i potem uznałaś, że nie będziesz się pogrążać.
– I miałam cholerną rację.
– Daj sobie już spokój – westchnęła zirytowana Kayle.
Czasami naprawdę denerwowała ją obecność Deliah. – Dzisiaj masz męczyć się w
tym piekle z nami.
Dziewczyna prychnęła z pogardą. Uwaga, bo tak właśnie
zrobi. Faith i Hayley zerknęły po sobie znacząco. Wtedy dłoń Faith wylądowała
przez twarzą Hayley, która wstrzymała oddech. Mało brakowało, a oberwałaby
piłką od lacrosse w twarz. Kto ją rzucił? Pieprzony McCall. Kto ją złapał?
Błogosławiona Faith.
Po trybunach rozległ się głos trenera, w którym dało się
usłyszeć nutkę podziwu.
– Ej… ej, odrzuć!
Faith przekręciła oczami i rzuciła piłką prosto w tors
nauczyciela, który zaczął zwijać się z bólu na środku pola. Kayle zaśmiała się
cicho razem z siostrą, i nawet na ustach Deliah rozkwitł delikatny uśmiech.
– Boże – wysapał Finstock. – Niech… niech ktoś się jej
zapyta, czy kiedykolwiek grała w lacrosse!
– Wiejemy – wyszeptała Faith łapiąc za torbę. Pociągnęła
Hayley, która siedziała obok niej, za ramię, a Moontrimmer ścisnęła ramię
siostry. – No już, ruchy, zwijamy się!
♣
♣
Zacznijmy od tego, że chemia była od zawsze ulubionym
przedmiotem Hayley. Chemia i biologia. Była w tym najlepsza i potrafiła
odpowiedzieć na każde pytanie. Być może miało to związek z jej supernaturalną
mocą, ale wolała wierzyć, że to kwestia wiedzy.
- Proszę, proszę, proszę. – Mikaelson zajęła miejsce na
końcu klasy i wbiła wzrok w szkolną ławkę. W przeciwieństwie do swojej siostry,
nienawidziła biologii i chemii. Unikała tego jak Hayley przedmiotów
ścisłych. – Nie zwracajcie na mnie
uwagi. – mruknęła cicho pod nosem i ułożyła się do spania.
Faith siedziała w ławce przy oknie. Mimo, że był to dopiero początek w nowej szkole, miała już dosyć. W końcu były hybrydami. W każdej chwili mogły zahipnotyzować dyrektora czy nauczyciela i po prostu wymsknąć się z budynku. Ale nie. Panna Moontrimmer uparła się, żeby zostać. Chciała zobaczyć na jakim poziomie prowadzona jest chemia w szkole średniej.
Faith siedziała w ławce przy oknie. Mimo, że był to dopiero początek w nowej szkole, miała już dosyć. W końcu były hybrydami. W każdej chwili mogły zahipnotyzować dyrektora czy nauczyciela i po prostu wymsknąć się z budynku. Ale nie. Panna Moontrimmer uparła się, żeby zostać. Chciała zobaczyć na jakim poziomie prowadzona jest chemia w szkole średniej.
Panna Grimm zniknęła zaraz po zajęciach z trenerem. Nic nie
mówiąc, po prostu wyszła stwierdzając, że nic tu po niej. Hybrydy nie pytały. Z
chęcią zrobiłyby to samo gdyby nie fakt, że pewne sprawy wciąż trzymały je w
szkole.
Lekcja nie była taka, jakiej spodziewała się Hayley.
Nauczyciel wymieniał plan całego semestru. Formułkę, którą powtarzał każdy tego
dnia.
"Chłopak nie
wierzy w siebie." Powiedziała w myślach Hayley znudzona Faith.
Dziewczyna odkręciła się w jej stronę.
"Jaki chłopak?"
Pomyślała Moontrimmer wiedząc, że przyjaciółka odczyta jej wiadomość…
"Stilinski."
Faith na chwilę zamilkła. "Siedziałam
wczoraj w jego głowie. Zresztą spójrz na niego…" Maiden odkręciła się
w jego stronę. Stiles Stilinski siedział wpatrzony w okno, kompletnie nie
słuchając swojego przyjaciela, który gadał do niego od początku lekcji.
"Co masz na
myśli?" Hayley odwróciła wzrok w inną stronę, kiedy napotkała na sobie
jego spojrzenie.
"Widzę jego
aurę. On po prostu… czuje się nie potrzebny. Nieważny. Rozumiesz, prawda?"
Hybryda nie odpowiedziała. Resztę lekcji spędziła na
obmyślaniu strategii. Co miały zrobić z tymi dwoma nastolatkami. Nie mogli
dowiedzieć się za dużo. Było to bardzo
niebezpieczne. Nie tylko dla hybryd, ale także dla nich samych. I tak widzieli
już wybryk Faith na boisku, kiedy ta o mało, co nie złamała trenerowi żebra.
♣
Stołówka była chyba jedynym miejscem, które wszystkie
hybrydy pokochały najbardziej. Nawet słowa Stilinskiego o centrum piekła nie zrobiły na nich większego wrażenia. Być może
dlatego, że same były istotami z piekła rodem.
Gdy tylko przekroczyły próg sali, usłyszały głosy Mccall i
Stiles'a, który próbował przekonać przyjaciela o tym, że faktycznie miał
styczność z hybrydami. Nie szło mu najlepiej. Scott wyśmiał go twierdząc, że
zaczyna majaczyć. Szybko zmienił też temat rozmowy na miłość swojego życia – Allison
Argent. Cała paczka westchnęła ciężko jak na zawołanie. Współczesne uczucia
były takie przereklamowane. A McCall zakochany był w owej niewiaście na zabój.
To nie wróżyło nic dobrego. O nie. Miłość prowadziła jedynie do absolutnej
autodestrukcji. Nikt nie wiedział tego lepiej od hybryd. Pomimo tego wszystkie
nigdy, przenigdy nie wyłączyły swoich uczuć, ale nauczyły się, że kochanie wcześniej czy później okaże
się problemem.
Lydia Martin z swoją paczką również wkroczyła do stołówki.
Panna Argent szybko spostrzegła McCall a po chwili ten ciągnął już Stiles'a w
ich stronę.
– Stiles! – Maiden krzyknęła przyjaźnie, a wzrok wszystkich
ludzi zwrócił się na hybrydy. – No chodź do nas. – Gestem ręki zaprosiła go do
nich a reszta hybryd pomachała do niego ochoczo.
To się działo naprawdę? Stilinski wyrwał się przyjacielowi,
ciesząc się jak wariat. Pamiętały o nim. Pamiętały. Zapamiętały nawet jego
imię. McCall stał z resztą grupy z niedowierzeniem przyglądając się całej sytuacji.
Nie doceniał swojego przyjaciela.
– Faith! Hayley! Kayle! – radość panny Moontrimmer nie
trwała długo. Nie dość, że gdy tylko pojawiła się przed nią postać Martin, to
spadło jej jedzenie z tacki ( i to nie byle jakie, bo fast food), to cała jej
paczka usiadła razem z nimi.
Kayle i Faith zerknęły po sobie, bojąc się reakcji
przyjaciółki, ale ku ich zdziwieniu – Hayley zamknęła tylko na chwilę oczy,
przełknęła głośno ślinę, a potem zerknęła na pannę Martin z tak sztucznym i
przesłodzonym uśmiechem, że nawet Stiles zauważył jej wściekłość. Ścisnęła
tackę tak mocno, że posiniały jej knykcie.
Ona ją zabije,
pomyślała Kayle.
Hayley zajęła swoje miejsce pomiędzy Stilesem i Faith, i
zaczęła spokojnie jeść frytki, maczając je powoli w ketchupie i z premedytacją
patrząc na Lyds, kiedy je przeżuwała. Przekaz dla reszty hybryd był prosty –
jeszcze kiedyś zjem cię jak tą frytkę.
Jedynymi osobami zadowolonymi z towarzystwa był Stiles i –
dziwne – Jackson.
Co mu się w sumie dziwić. Cztery nowe baby, a trzy z nich
właśnie siedziały obok niego. Seksowne, zabawne, pewnie mądre. I wysportowane.
Znaczy… chwilowo zadawał sobie pytanie: jak to możliwe, że tyle żrą… I NIE
TYJĄ?
McCall zaczął się dziwnie zachowywać. Powiedział coś pod
nosem i zmył się a zaraz za nim pobiegł jego najlepszy przyjaciel. Wszyscy byli
nieco zmieszani, jednak szybko zapomnieli o tym incydencie. Nie hybrydy. Kayle
zmrużyła oczy. Chłopak starał się kontrolować swoją przemianę. Jedno słowo
Jacksona wystarczyło by się zdenerwował. Był niebezpieczny. Musiały coś z tym
zrobić, choć z drugiej strony wolały nie zwracać na siebie większej uwagi.
Faith wstała a za nią podążyła reszta dziewczyn. Jak
najgrzeczniej potrafiły, pożegnały się z grupką popularnych dzieciaków i w
pośpiechu ruszyły za swoim celem. Kayle odkręciła się nad odchodne. Coś nie pasowało jej w tym dzieciaku. Coś nie
pasowało jej w Jacksonie. Jakim cudem mogła czuć od niego wilkołaka? I to nie
byle jakiego. Derek. Derek Hale. To musiał być ten podły sukinsyn.
Nie myliła się. Na szyi chłopaka widniała jedynie rana po
ostrych pazurach wilkołaka.
– Stary. Nie chciałabym być w twojej skórze. – warknęła,
dając znać reszcie hybryd co przez to ma na myśli. Hybrydy nie miały żadnych
zasad. Niszczyły wszystko, co znajdowało się na ich drodze. Każde zagrożenie
musiało zostać wyeliminowane. Tym razem zagrożenie czaiło się w Beacon Hills.
– Tojad? – mruknęła Hayley, kiedy wychodziły ze stołówki.
Jej siostra pokiwała głową. – Wiesz, co? Nawet mu nie współczuję. Halucynacje,
najwyżej trochę koszmarów. Nie będzie przemiany.
– Czy ja wiem? – odparła Kayle, a Faith zwolniła, aby do
nich dołączyć. – To było dość głębokie zranienie. Myślisz, że nie trzeba się
tym martwić?
Faith machnęła ręką wymijająco.
– Pieprzyć to – uznała obojętnie, po czym wszystkie razem
ruszyły na podjazd przed szkołą, gdzie wcześniej zauważyły McCalla i
Stilinskiego.
♣
Trzy hybrydy wpatrywały się z szeroko otwartymi oczami i
ustami w Stilesa Stilinskiego, który zarysował kluczem auto jakiegoś
czwartoklasisty. Scott stał nieopodal, także trzymając kluczyk w dłoni, który
uprzednio Stiles mu wręczył.
– Co on do cholery wyprawia?! – krzyknęła sama do siebie
Kayle. – Boże, Stilinski, idioto!
Wszystkie trzy zaklęły pod nosem, kiedy Stiles wskazał na
Scotta i zaczął donośnym głosem mówić:
– Stary, co ty robisz z tym autem?! Nie wolno tak rysować samochodów
innym ludziom!
Hayley przyłożyła sobie z otwartej dłoni w czoło. Co on
robi? Co on chce tym osiągnąć?
Zza rogu wyszła para umięśnionych facetów, a Moontrimmer
już chciała się na nich rzucić, aby obronić Scotta, ale Faith zatrzymała ją
gestem. Hayley rzuciła jej zaskoczone spojrzenie.
– Czego? – warknęła. Maiden zmarszczyła lekko czoło i
uśmiechnęła się niemrawo pod nosem.
– Czekaj. Ten chłopak to geniusz – wyjaśniła. – W kim kocha
się McCall? W młodej Argent. Stiles uznał, że ona jest jego kotwicą.
Kayle uniosła brwi. Stilinski coraz bardziej je zadziwiał –
wydawał się zwykłym, nieporadnym dzieciakiem, a tymczasem okazał się być
niesamowicie sprytny i inteligentny. Hayley zatrzymała się i obserwowała, jak
kilku facetów daje McCallowi niezły wycisk. Ale on się nie przemieniał; nawet
nie zawarczał. Faith wtargnęła do jego myśli i co zobaczyła?
Oczywiście Allison Argent.
– I co? – dopytywała się Hayley. Faith wzruszyła ramionami.
– Znalazł swoją kotwicę – stwierdziła Maiden, nawet
zadowolona z tego faktu. Stiles, praktycznie nic nie wiedząc o wilkołakach, do
tego całkowicie nowy w całym tym biznesie, potrafił pomóc przyjacielowi
bardziej, niż doświadczony w tych sprawach Derek. – Chodźcie, chyba powinnyśmy
wiać… – dodała, widząc zbliżającego się nauczyciela chemii, Harrisa. Hayley także
chciała odejść, ale coś ją zatrzymało. Mianowicie? To, że zobaczyła swój
samochód.
– Zabiję go – dała radę wysapać, kiedy próbowała opanować
złość. Nie chciała zabijać niewinnych, szczególnie tych dzieciaków, ale do
cholery… to było nowe auto. Z pięknym, matowym lakierem.
Krótko mówiąc – zanim Stiles zaatakował auto
czwartoklasisty, rzucił się na samochód Hayley, ale skoro ona nie zdążyła
pojawić się na czas, to zajął się czymś innym. Nie wytrzymała. Prędkim krokiem
podeszła do dwóch chłopaków ze słodkim uśmiechem na ustach, przywitała się z
nauczycielem chemii, który już miał zabierać przyjaciół do szkoły i dać im
przynajmniej dwie godziny w kozie za karę i – wymierzyła piękny prawy sierpowy.
Stiles złapał się za nos.
– Ciesz się, że tylko to! – warknęła jeszcze na odchodnym.
Przechodząc obok Harrisa mruknęła pod nosem coś jeszcze. – Mnie tu nie było,
proszę pana.
Hipnoza podziałała szybko.
♣
Trzy hybrydy zatrzymały się pod barem Beacon Grill. Hayley
trzasnęła drzwiami swojego samochodu niemiłosiernie, nadal wściekła, że ten…
bezczelny Stilinski śmiał zniszczyć jej nowe autko. Cudem się opanowała, żeby
go nie skrzywdzić bardziej. A i tak przecież miała na celu złamanie mu nosa i
chyba jej się udało.
– Matty niebieskie oczka – Kayle usiadła przy barze i
pstryknęła palcami dwa razy. Matt Donovan zjawił się przy trzech znajomych
prędko i z szerokim uśmiechem na ustach. – Dawaj coś dobrego do picia.
– Jack Daniels? – upewnił się chłopak, a Faith kiwnęła
głową na znak zgody.
– Dla naszej kochanej Hayley podwójna dawka. Miała ciężki
dzień – dodała Faith, klepiąc po ramieniu przyjaciółkę, która wbijała idealnie
wypielęgnowane paznokcie w drewnianą powierzchnię baru. Matt zasyczał cichutko.
– Hayley, mogłabyś… to jest…
– Co, mahoń?! – przerwała Moontrimmer barmanowi, a on
pokiwał głową i prędko uciekł. Nie chciał się narażać rozeźlonej hybrydzie,
jeszcze tylko tego mu tutaj było trzeba.
Przez te kilkanaście dni udało mu się przebrnąć przez
kilkanaście tomów książek na temat istot supernaturalnych, i kiedy któraś z
hybryd do niego dzwoniła, pytał, które to mit, a które prawda. Wiedział już
wiele, bo chciał być dla nich jakąś – nawet najmniejszą – pomocą. Polubił je.
Szczególnie Kayle, która, mówiąc prostym, męskim językiem: była w jego typie.
– Tak w ogóle nie w temacie, to gdzie jest Derek? –
zapytała nagle Hayley. – Próbowałam się do niego dodzwonić, ale nie odbiera.
– Mówił coś tam o tym, że idzie odwiedzić wujka – Kayle
machnęła wymijająco ręką.
– Wujka? – do rozmowy ponownie wtrącił się Matt, a Faith
pokiwała głową. – Jego wujek jest w szpitalu. W śpiączce.
– Zrobiłeś niezłe rozpoznanie w terenie, Matty – mruknęła
zadowolona Maiden. Chociaż śmiertelnik, to Matt naprawdę pragnął im pomóc, i
one potrafiły to docenić. Miał dobre serce.
Jaka szkoda, że nie wiedział, iż hybrydy zwykle niszczyły
takie osoby…
– Gdzie pracuje McCall? – zapytała nagle ni z tego ni z
owego Kayle, włączając mapy w telefonie. Matt skupił się przez chwilę,
zastanawiając się nad czymś. W końcu klasnął w dłonie i powiedział:
– Weterynarz.
♣
Hybrydy weszły do domu. Deliah czekała na nie w salonie.
Siedziała sobie na swoim ukochanym fotelu, oglądając telewizję. Przywitała je
jakimś trudnym do zrozumienia mruknięciem, po czym wepchała do ust garść
prażonej kukurydzy. Dziewczyny zdjęły buty i powoli dołączyły do przyjaciółki.
Hayley opadła ciężko na sofę, a Faith i Kayle podeszły do barku. Maiden nalała
sobie do kieliszka burbonu (bo co z tego, że wypiła hektolitry trunków w barze
Matta?) i razem z Kayle zajęły miejsca na dwóch wolnych fotelach.
Zapadła cisza, przerywana tylko co chwilę krzykami
dziewczyny z horroru, który oglądała Deliah, śmiejąc się z nieszczęsnej
blondynki, która była prześladowana przez mordercę z piłą mechaniczną. Tak, dla
hybryd to była komedia, a nie horror.
I właśnie wtedy – w chwili tego spokoju i czasu na
odpoczynek – do domu wtargnął Shiro.
– Ale miałem dzień – mruknął, rozglądając się w
poszukiwaniu idealnego dla siebie miejsca. W końcu, niezbyt zadowolony,
wgramolił się na oparcie kanapy nad nogami Hayley i zaczął opowiadać. – No bo
wiecie, szedłem sobie chodnikiem jak każdy porządny obywatel…
– …którym nie jesteś – wymamrotała Kayle przecierając
zmęczone oczy. Shiro rzucił jej mordercze spojrzenie, ale kontynuował.
– …no i nagle przejeżdża obok mnie niebieski jeep. Myślę
sobie: wariat drogowy, gdzie jest policja w tym mieście, jak jej potrzeba?!
– Jakbyś szukał szeryfa, to zwykle przesiaduje w swoim
aucie na skrzyżowaniu, przy wyjeździe z lasu – dorzuciła swoje trzy grosze
Faith, upijając kolejnego łyka burbonu z kryształowej szklanki. Kot wywrócił
oczami.
– W każdym razie, co dalej? Padam tam na zawał, na środku
tego pieprzonego chodnika, a co się dzieje? Chcę przejść przez ulicę, rozglądam
się, nie widzę nic, to idę. Ale wtedy, potrąca mnie rower! Kumacie? ROWER! No
to wyklinam drania jak ten idiota, ale on się zatrzymuje, a ja sobie
przypominam, że nie mogę przecież gadać przy ludziach, to zaczynam miałczeć i
zawodzić, a ten, przerażony, zabiera mnie z podjazdu i wziu do weterynarza.
– No i co z tego? – jęknęła zirytowana Hayley. Nudziła ją
opowieść kota, ale on i tak ciągnął ją dalej.
– No to, że czuć od niego było wilkiem, i to jak! – gdyby
koty mogły się krzywić w reakcji na smród, Shiro właśnie by to zrobił. – Ale to
nie koniec! Wchodzimy do weterynarza, moje nadzieję brzmią: nareszcie ktoś
normalny! Tylko szkoda, że ten co mnie niósł stanął jak wryty, bo zobaczył
jakiegoś faceta w skórzanej kurtce. I wiecie co, niespodzianka! Ten pan
"jestem członkiem zespołu rockowego", też śmierdział wilkiem!
Hayley podniosła się z miejsca, marszcząc czoło.
– Czekaj – powiedziała, zdejmując kota z oparcia kanapy. –
Powiedziałeś facet w skórzanej kurtce? Taki wysoki? Umięśniony w cholerę?
Bardzo, ale to nawet śmiertelnie przystojny?!
– …to ostatnie to zależy od gustu.
– Dobra, ale co się tam działo?! – zapytała Faith.
– No zaczęli gadać coś o jakiejś spirali, zemście wśród
wilkołaków…
– A ty co zrobiłeś?!
– …no jak to co?! Zwiałem!
Trzy hybrydy podniosły się z miejsc. Wpadły do garażu,
wyjęły bronie, wrzuciły je do bagażnika Forda i z piskiem opon wyjechały z
domu. Dopiero w połowie drogi skapnęły się, że nie ma z nimi Deliah. Co ona
robiła?
Cóż, nadal śmiała się z przerażonej blondynki, jedząc
popcorn i otrzymując przerażone spojrzenia ze strony Shiro, który za nic nie
rozumiał zachowania swojej "pani", czyli Kayle, i jej dwóch
przyjaciółek.
– Gdzie jedziemy? – zapytała Hayley. Faith prędko
namierzyła myśli chłopców i gwałtownie skręciła w prawo, aż Kayle i Hayley
uderzyły głowami w okna. – Wolniej, ostrożniej, cholera!
– Nie ma czasu! – zaczęła wyjaśniać Faith, zmieniając bieg
i wciskając pedał gazu. – Derek myśli, że szef Scotta to Alfa!
– I co zamierza z tym zrobić? – dopytywała się Kayle. Faith
zmarszczyła czoło i pokręciła delikatnie głową.
– Nie mam pojęcia. Nauczył się chyba blokować swoje myśli,
bo przestałam go wyłapywać. Cholera!
– Świetnie, po prostu cudnie! – Hayley wzniosła oczy ku
niebu. – Ale dokąd jedziemy?
– Są w szkole!
– I jeszcze do tego w szkole! W nocy! Który z nich
postradał zmysły?
– Wszyscy.
♣
Kiedy hybrydy zatrzymały się pod szkołą i wysiadły z auta,
wyjmując bronie, po całym budynku i najbliższym otoczeniu przetoczył się głośny
ryk wilkołaka. Hayley zakryła uszy dłońmi i zaczęła wyklinać McCalla, który
zaczął się wydzierać jak oszalały przez intercom.
– Oszalał?!
– Nie – zaprzeczyła słowom Moontrimmer panna Maiden, która
zmarszczyła czoło, przygotowując kuszę. – W sumie, nawet nieźle myśli. Sorry,
wróć, to nie McCall tylko Stiles. Znowu Stilinski, huh, to już nie powinno nas
dziwić. Chcą udowodnić Derekowi, że szef Scotta, Deaton nie jest Alfą.
– Niby jak?! Drąc się jak wilkołak obdzierany ze skóry
przez szkolny intercom?! – Kayle podzielała zdenerwowanie Hayley.
Faith westchnęła ciężko. Czasami żałowała, że jej
przyjaciółki też nie mogą czytać w myślach tak dobrze, jak ona.
– Nie. Chcą przywołać prawdziwą Alfę tym… wyciem. A wtedy
udowodnią, że Deaton wcale nią nie jest. Udowodnią, że Alfą jest ktoś inny. A Derek
wyjdzie na idiotę, jak zwykle zresztą.
– Dziwne, że uwierzył nam jak słowo, kiedy powiedziałyśmy
mu, że to nie Deliah ugryzła Scotta – zastanowiła się Kayle, kiedy Hayley
machnięciem ręki otworzyła tylne wejście do szkoły. Nocą naprawdę wyglądała jak
piekło. Stiles jednak miał rację… – No, bo wiecie… na słowo? I do tego jesteśmy
hybrydami…
– Wydaje mi się, że nie chciał nam podpaść, bo się bał –
stwierdziła szeptem Hayley. – Chciałabyś podpaść hybrydom na jego miejscu?
Kayle uśmiechnęła się pod nosem.
– No jasne, że nie – mruknęła. Faith przekroczyła próg
szkoły jako pierwsza, rozglądając się po rozległym korytarzu. – Ale wiesz, to
jednak dziwne. Tak po prostu się z tym pogodził i szuka Alfy w kimś innym,
skoro jedną ma pod nosem?
Maiden odwróciła się do przyjaciółek, myśląc nad czymś
intensywnie.
– …może on wie, że to nie Deliah? Może… – Hayley zastanawiała
się przez dłuższą chwilę.
– Idiotki – warknęła Faith. – Hale wie, że Deliah ma już
Paczkę. Po co miałaby kąsać niewinnego licealistę z astmą? Po co, skoro jej
Paczka jest kompletna i są w niej aż trzy inne hybrydy?
– Ej, kto powiedział, że jestem w Paczce Deliah? – mruknęła
oburzona Kayle. – Ja tam się na nic takiego nie zapisywałam.
– Gdybyś w niej nie była, to… a) Deliah by cię zabiła, b)
sama tworzyłaby Paczkę, a dobrze wiemy, że to nie ona. Gdy dotarłyśmy do Beacon
Hills, cały czas była z nami – wyjaśniła spokojnie Faith, ładując strzałę.
Usłyszała ryk innego wilkołaka, a to nie zwiastowało niczego dobrego. Hayley
także naciągnęła strzałę na cięciwę, a Kayle wyjęła katanę.
Maiden uśmiechnęła się pod nosem.
– No dobra, panienki – szepnęła, zerkając przez ramię na
przyjaciółki. – Czas zabić tego skurwysyna.
♣
Hybrydy uczą się
prosić innych o konsultację. Słuchać odmiennych opinii. Po co pytać, skoro
wiemy, że mamy rację? Bo jeśli jesteśmy szczerzy wobec siebie… Hybrydy są
bardziej jak kowboje. Wtedy najprawdopodobniej załatwimy sprawę same. Hybrydy
łączy jedno. Być może wynika to z dumy lub charakteru. Prawdziwa hybryda nigdy
nie przyzna, że potrzebuje pomocy. Hybrydy nie muszą prosić o pomoc. Są twarde,
to kowboje. Nieokrzesane, zatwardziałe – tak przynajmniej chcą myśleć.
Nie spodziewałam się tak szybko następnego rozdziału! Ten jest MEGA... Stiles jest boski, ach ta jego inteligencja <3 Ta opowieść Shiro, rozwaliła mnie po prostu :D No i Lacrosse, nie to było coś :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam życzę weny i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :*
Julia
Jak Hybrydy wracają, to robią wejście smoka. Stiles. Biedny, nieporadny Stiles. Zobaczysz, z czasem będzie zachowywał się coraz normalniej. Shiro wiele się w swym kocim życiu nacierpi. Biedak, nie jego wina, że zamieszkał z hybrydami pod jednym dachem. A co z tego wyszło....Lacrosse. Uwierz nam na słowo. Będzie się pojawiało często, bo bardzo je kochamy i momentami może cię nawet zaskoczyć.
UsuńDziękujemy za wenę i serdecznie pozdrawiamy, skarbie.
~ xoxo Faith
Więcej błagam więcej !kocham twojego bloga!!!!
OdpowiedzUsuńkiedy następny rozdział?
Bardzo, bardzo cieszymy się, że ktoś nasze wypociny czyta i kocha. Razem z Hayley pisałyśmy ten rozdział cały dzień a następny... cóż,nie wiemy jak to wyjdzie. Postaramy się dodać jak najszybciej.
Usuń~ xoxo Faith
Bo Bóg jeden wie, kiedy się spotkamy po raz kolejny, ale będziemy próbować napisać coś na odległość :3
Usuńxoxo, Hayley.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZnalazłam ten blog 2 godziny temu i przeczytałam wszystkie rozdziały które do tej pory się pojawiły i na prawde strasznie mnie wciągnęło to opowiadanie.I z niecierpliwością czekam na następny rozdział !
OdpowiedzUsuńWitamy, dziękujemy i pozdrawiamy, obiecując, że pracujemy już nad nowym i niedługo go wstawimy :3
Usuńxoxo, Faith.
GE-NIAL-NY! =D Masz świetny styl pisania. Jak ty wymyślasz te wszystkie teksty? ;D Czekam na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńDziękujeMY :3 Rozdziały piszemy razem (Faith i Hayley).
UsuńNastępny niedługo, bo już nad nim pracujemy :3
xoxo, Faith.
Boski <3
OdpowiedzUsuńCzekam na NN
Zapraszam także do siebie :)
http://zawszebedziemyrazem.blogspot.com/
XOXO
Maya